Major League Soccer. Adam Buksa: Myślałem, że Stany Zjednoczone szybciej stłumią pandemię

- Nie ukrywam, że jestem zaskoczony, że Ameryka ma takie problemy z pandemią - mówi Adam Buksa, polski napastnik New England Revolution z Bostonu.

Piłka Nożna
Piłka Nożna
Adam Buksa Getty Images / Andrew Katsampes/ISI Photos / Na zdjęciu: Adam Buksa

Adam Buksa udanie rozpoczął przygodę z Major League Soccer, bo od strzelonego gola w meczu z Chicago Fire na inaugurację rozgrywek. Sezon został jednak przerwany po dwóch kolejkach z powodu pandemii koronawirusa. To właśnie w Stanach Zjednoczonych COVID-19 zebrał największe żniwo. W kraju zachorowało już blisko 5,5 mln osób, a 172 tys. zmarło - to najgorsze statystyki na świecie.

Rozgrywki MLS wznowiono pod koniec lipca turniejem w Orlando. W przeciwieństwie do Polski, spotkania rozgrywano na prowizorycznych stadionach i bez publiczności. Dwa zespoły nie mogły wziąć w nim udziału z powodu zakażeń w drużynach.

Marcin Harasimowicz, "Piłka Nożna": Jesteś zaskoczony, że akurat Ameryka ma takie problemy z pandemią?

Adam BuksaNie ukrywam, że tak. Liczyłem, że uda się to stłumić zdecydowanie szybciej. Nie wiem, dlaczego - są specjaliści, którzy lepią orientują się w temacie - ale problem jest duży i nie wygląda na to, aby coś miało się zmienić w najbliższej przyszłości. Ze swojej strony możemy tylko wykonywać naszą pracę, na ile jesteśmy w stanie. Cieszę się, że w Europie sytuacja jest w miarę pod kontrolą, chociaż tam również pojawiła się nowa fala zachorowań. Musimy się nauczyć funkcjonować w nowej rzeczywistości.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Immobile z żoną świętują pokonanie Lewandowskiego

Leciałeś do Orlando na lipcowy turniej Major League Soccer z dużymi obawami?

Nie obawiałem się niczego. Mieliśmy zapewnienia, że wszystko zostanie zorganizowane i przygotowane we współpracy z epidemiologami.

Nawet wtedy, gdy na samym początku zgrupowania wielu piłkarzy miało pozytywne testy, a dwa całe zespoły - Dallas i Nashville - musiały wycofać się z rozgrywek?

Pojawiły się wątpliwości, czy turniej uda się w takiej sytuacji w ogóle rozegrać. Okazało się jednak, że zawodnicy ze wspomnianych wyżej zespołów zostali zakażeni w swoich miastach i w Orlando natychmiast ich odizolowano od reszty drużyn po przejściu testów, więc nikt nie był z nimi w bezpośrednim kontakcie. Sam hotel nie stanowił problemu. Zastosowano duże środki bezpieczeństwa.

Każdy zespół miał swoje piętro, każdy zawodnik - własny pokój. Na piętrze znajdowało się centrum rozrywkowe, a w nim między innymi stoły bilardowe czy do pokera. Posiłki serwowano nam w specjalnie przystosowanej sali konferencyjnej i zza szyby, tak więc kontakt z obsługą był minimalny. Na terenie ośrodka zbudowano też olbrzymie centrum fitness - w zasadzie kilka połączonych ze sobą siłowni, z których korzystaliśmy w wyznaczonych widełkach czasowych. Sytuacja z pandemią w Stanach Zjednoczonych jest wciąż bardzo ciężka, powrót do sportu wymagał sporej kreatywności. Organizacja takiego przedsięwzięcia jak turniej w Orlando to duża sztuka.

Jak oceniasz występ New England Revolution i swój własny?

Czujemy duży niedosyt. Byliśmy dobrze przygotowani, liczyliśmy na więcej. Na pewno potrzebujemy czasu, aby się lepiej zgrać, tego zdecydowanie brakuje nam najbardziej. Mieliśmy sporo urazów przed turniejem, brakowało nam ciągłości we wspólnych treningach, nie mówiąc o meczach. Odpadnięcie w 1/8 finału nas nie satysfakcjonuje. Ja też jestem tylko umiarkowanie zadowolony ze swojej postawy. Również miałem większe oczekiwania w tym zakresie. Czuję jednak, że czas działa na moją korzyść i będę szedł w górę, podobnie jak cała drużyna.

Macie drużynę, która może włączyć się do walki o najwyższe cele w MLS?

Tak. Mamy dobry zespół, dużo indywidualności. Brakuje nam jeszcze zrozumienia w rozgrywaniu i finalizacji akcji ofensywnych. Czeka nas dużo pracy. Jeżeli jednak wszystko dobrze pójdzie i złapiemy odpowiednią nić porozumienia, jesteśmy w stanie sporo w tej lidze namieszać.

Co może zrobić zawodowy piłkarz, gdy nie rozgrywa żadnego meczu przez niemal cztery miesiące, potem leci na turniej, wraca i... znów czeka?

Nie jest to proste. Nigdy nie zmierzyłem się z takim wyzwaniem od momentu rozpoczęcia kariery. Te przerwy są bardzo irytujące i wybijające z rytmu. Czeka nas praktycznie trzeci okres przygotowawczy w odstępie sześciu miesięcy. W takich okolicznościach ciężko jest zbudować stabilną, rosnącą formę. Trenujemy w klubie, robimy co możemy, ale żadnej regularności w tym nie ma. Nie da się zastąpić normalnych meczów treningami - czy to indywidualnymi, czy nawet z zespołem. Dużo jest niewiadomych. Regularność to podstawa, aby wejść na wyższy poziom, a tego nam brakuje. Cóż, trzeba się jakość dostosować do obecnej sytuacji, ale trudno spodziewać się fajerwerków.

Jak rozgrywa się mecze bez udziału publiczności? Jaka jest największa różnica?

Mecze są mniej emocjonujące, bo kibice dodają dużo w tej kwestii - niezależnie od tego, czy rozgrywasz mecz u siebie, czy na terenie rywala. Adrenalina i poziom motywacji są wtedy wyższe. Zarówno jak czujesz wsparcie z trybun oraz gdy publiczność reaguje wrogo. Tymczasem mecze, jakie rozgrywaliśmy na Florydzie, otoczką niewiele różniły się od zwykłych sparingów. Normalnego stadionu nie było - jedynie obiekt z prowizorycznymi trybunami, zbudowanymi na potrzeby turnieju oraz dużymi banerami reklamowymi pod transmisje telewizyjne. Sceneria była bardzo nietypowa. Jednak jak już sędzia rozpoczynał mecz, staraliśmy się o tym nie myśleć i koncentrować na grze. Futbol bez kibiców na pewno bardzo traci, chociaż oczywiście lepiej grać nawet w takich okolicznościach niż siedzieć w domu i udawać, że wszystko jest w porządku.

Podobno MLS rozważa, aby zamiast powrotu do normalnego terminarza zorganizować kolejny turniej. Co o tym sądzisz?

Uważam, że to nie byłoby dobre rozwiązanie. Turniej w Orlando ma być wstępem do regularnego sezonu i gorąco liczę, że tak właśnie będzie. Przy tradycyjnym układzie zostaną nam 4 miesiące gry co weekend. W tym czasie można spokojnie rozegrać około 20 kolejek i w jasny, sprawiedliwy sposób wyłonić mistrza kraju. Organizacja kolejnego turnieju będzie wiązała się z długim okresem bez meczów o stawkę zarówno przed turniejem jak i po. Nie będzie to dobre ani dla piłkarzy ani dla kibiców. Musimy dążyć do tego, by wdrożyć w życie tradycyjny układ gier.

Jak oceniasz współpracę z trenerską legendą Brucem Areną?

Bruce to na pewno bardzo dobry trener. Wydawałoby się, że siedem miesięcy, od kiedy rozpoczęliśmy współpracę, to wystarczająco dużo, aby móc odpowiedzieć na pytanie konkretnie, ale ten okres czasu był tak szalony i w pewnym sensie mało logiczny, że jeszcze wstrzymam się z dokładną odpowiedzią. Jestem zadowolony z tego, co zastałem w New England - przy tak chaotycznym sezonie muszę jednak poczekać na głębsze wnioski.

Podczas zgrupowania w Orlando miałeś czas na rozmowy z rodakami?

Regularnie widywaliśmy się na kawie z Jarkiem Niezgodą, Przemkiem Frankowskim i Przemkiem Tytoniem.

Rozumiem, że masz kontakt z kolegami, którzy nadal występują w Ekstraklasie?

Tak, rozmawiamy często, wiem, że w Polsce sytuacja wygląda dużo lepiej. Zespoły rozgrywają mecze na własnych stadionach, które są w połowie wypełnione kibicami. Sezon udało się rozegrać w całości, zaraz rusza kolejny. Czekam z niecierpliwością, będę oglądać.

Kwarantannę spędziłeś produktywnie?

Poradziłem sobie całkiem nieźle w tym trudnym czasie, ale mam nadzieję, że to już przeszłość i nie będzie konieczności zamykania się w czterech ścianach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×