Julian Nagelsmann zakończył karierę w bardzo młodym wieku. Z powodu poważnej kontuzji kolana zawiesił buty na kołku w wieku zaledwie 21 lat. Kilka miesięcy później zmarł jego ojciec. W takich momentach trzeba zadać sobie pytanie: "Co dalej?". Dziś jest trenerską wschodzącą gwiazdą, ale wtedy miał dość piłki nożnej. Jego problem doskonale rozumiał Thomas Tuchel, który prowadził go w rezerwach Augsburga. Sam przedwcześnie, jako 26-latek, zakończył karierę i również przez kontuzję kolana.
Bardzo szybka nauka
Tuchel widział, że Nagelsmann jest inteligentnym piłkarzem i postanowił to wykorzystać. Zaoferował mu pracę w jego sztabie szkoleniowym do końca obowiązywania kontraktu. - Miałem dla niego obserwować spotkania rywali. To była sytuacja win-win. Pracując z nim przez sezon, niesamowicie dużo się nauczyłem i ostatecznie wpłynęło to na wybór mojej drogi zawodowej - wspominał Nagelsmann w rozmowie z "11 Freunde".
Tuchel bardzo chwalił wtedy współpracę z Nagelsmannem. Wyciągali bardzo podobne wnioski z obserwacji. Widział w nim w przyszłości świetnego trenera i mocno zachęcał, żeby poszedł w tym kierunku.
ZOBACZ WIDEO: Damian Kądzior szczerze o Robercie Lewandowskim. "To najlepszy piłkarz na świecie"
Młody Nagelsmann szybko ukończył elitarny kurs w szkole trenerów w Hennef niedaleko Kolonii. To otworzyło mu drzwi do większych klubów. Zwrócił na niego uwagę TSG 1899 Hoffenheim. Był asystentem, opiekunem juniorów, aż w końcu trenerem pierwszego zespołu. Na szczyt drabiny wspiął się w wieku zaledwie 28 lat.
Tuchel dostał pracę w 1.FSV Mainz 05, mając 36 lat, a do Borussii Dortmund dołączył, będąc po 40-tce. Na oczach fanów niemieckiego futbolu rodziła się swego rodzaju rewolucja, zaczęto stawiać na młodych trenerów, którzy znając podstawy juniorskiej i młodzieżowej piłki, mają nieco inne spojrzenie.
Nagelsmann bardzo szybko udowodnił, że ma ogromny potencjał. W swoim pierwszym pełnym sezonie w Hoffenheim otarł się o podiu, tracąc tylko dwa punkty do BVB Tuchela. W bezpośrednich starciach górą również był Tuchel (2:1, 2:2).
Ludzcy i wymagający
Obaj uchodzą za wymagających szkoleniowców, ale potrafiących bardzo szybko zbudować więź z zespołem. Gdy Nagelsmann grał pod wodzę Tuchela, podobało mu się takie podejście.
- Wyraźnie mówił, co mu nie pasuje. Mnie taki sposób odpowiadał. Miałem też kilka rozmów indywidualnych z Thomasem, z których można się było czegoś nauczyć. Jest niewielu ludzi, którzy podchodzą do niego neutralnie. On polaryzuje. Ja i moja żona zawsze dobrze się z nim dogadywaliśmy, mieliśmy super relacje. Często rozmawiał z moją przyszłą żoną oraz moimi rodzicami. Był zawsze bardzo uprzejmy. Rzucało się w oczy, że chcę zbudować jakąś relację, to było coś szczególnego. Nigdy nie miałem z nim po ludzku żadnych problemów, choć kilka razy trochę się posprzeczaliśmy - opowiadał Nagelsmann Danielowi Meurenowi, autorowi biografii Tuchela.
Obaj, jak najznakomitszy przedstawiciel współczesnej niemieckiej szkoły Juergen Klopp, zarażają swoje drużyny pewnością siebie i preferują dynamiczną grą od pierwszej do ostatniej minuty. Mentalność zwycięzcy Nagelsmannowi zaszczepił właśnie Tuchel. W Augsburgu wymagał ciągłej koncentracji, trening zdawał się być ważniejszy mecz.
- Thomas miał ekstremalną chęć zwyciężania. Kazał nam bronić bardzo wysoko i agresywnie. Miał też niesamowitą pewność siebie. Zawsze miałem poczucie, że wie, czego chce. Nigdy nie sprawiał wrażenia nowicjusza. Był zdecydowany w tym, co robił i wiedział, że kiedyś może zostać wielkim trenerem. Był perfekcjonistą. Instruował przy prawie każdym podaniu. [...] Rzadko był z nas w pełni zadowolony. Starał się, by treningi były bardziej intensywne niż weekendowe mecze. Ćwiczenia miały być kompleksowe, ale nie skomplikowane, by każdy bez problemu je rozumiał i potrafił być elastyczny - opisywał trener Lipska.
Czas przerosnąć mentora
Tuchel dał się skusić w PSG i zarabia w Paryżu kosmiczne pieniądze. Nagelsmann inaczej buduje karierę. Twierdzi, że na dojście do tego momentu ma jeszcze kilkanaście lat. To był jeden z powodów odrzucenia propozycji pracy w Realu Madryt. Niewielu trenerów na to stać.
- Chcę się uczyć, popełniać błędy, wyciągać wnioski. W dużych klubach nikt z tobą nie będzie o tym rozmawiał. Od razu cię zwolnią - mówił 33-latek. Jest najmłodszym trenerem, jaki kiedykolwiek dotarł do półfinału Ligi Mistrzów.
Nagelsmann jest wdzięczny Tuchelowi za inspirację. Zachowuję relację uczeń-mentor, ale we wtorek w Lizbonie będzie chciał pokazać, że już umie więcej od swojego pierwszego nauczyciela. W Lipsku jego wiek jest jego atutem. Nie dzieli go od zespołu przepaść pokoleniowa.
- Mówisz tym samym językiem co zawodnicy, znasz Instagrama, Facebooka. Wiesz, z czego piłkarze się śmieją. Zawodnicy mają poczucie, że są z fajnym, zabawnym gościem. Mogę przy nich żartować po swojemu - tłumaczy.
Pierwszy półfinał Ligi Mistrzów RB Lipsk - Paris Saint-Germain odbędzie się we wtorek. Pierwszy gwizdek o godz. 21:00.
Czytaj też:
RB Lipsk, czyli niechciane dziecko futbolu
Neymar chce zasiąść na tronie