Liga Mistrzów. RB Lipsk - Paris Saint-Germain. Krystian Kalinowski. Polak z RB Lipsk - życie jak w kosmosie

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Krystian Kalinowski
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Krystian Kalinowski

Krystian Kalinowski pojechał do Niemiec, bo chciał bronić. Życie napisało własny scenariusz. Dziś ma 30 lat i od czterech pracuje dla akademii RB Lipsk - sensacyjnego półfinalisty Ligi Mistrzów.

- Kiedyś jeden niemiecki trener powiedział mi, że gdyby zrobić połączenie polskiej i niemieckiej szkoły bramkarskiej, to nic lepszego już się nie da wymyślić - mówi WP SportoweFakty Krystian Kalinowski.

Podobnie jak inni pracownicy klubu, wtorkowy mecz półfinału Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain, obejrzy na stadionie w Lipsku. Klub zaprosił ludzi pracujących dla RB na kolację połączoną z oglądaniem spotkania. - To jest historyczny moment. Klub istnieje dopiero 11 lat i już osiągnął tak wiele. Teraz wszystko co wyżej to już spełniające się marzenie i nagroda za innowacyjną wizję klubu - przyznaje Krystian Kalinowski, który na co dzień pracuje z młodymi bramkarzami w akademii RB w Lipsku.

Do Niemiec Krystian przyjechał 8 lat temu jako student zielonogórskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Szukał swojej szansy w różnych klubach, w końcu trafił do IV-ligowego TSG Neustrelitz. Na testach wypadł na tyle dobrze, że Niemcy zdecydowali się go zatrudnić. Tyle, że nie w takiej roli, o jakiej marzył.

ZOBACZ WIDEO: Damian Kądzior szczerze o Robercie Lewandowskim. "To najlepszy piłkarz na świecie"

Kalinowski zawsze był dobry w grze na linii, ale rzeczywistości nie da się oszukać. Dwa mecze w drugoligowej Lechii Zielona Góra to i tak sukces. Mając 177 centymetrów wzrostu nie zostaniesz bramkarzem w dużej piłce. To 8-10 centymetrów za mało. Inaczej jest z trenerami bramkarzy.

- To była dla mnie bardzo trudna decyzja, ale ostatecznie przyznałem im rację. I dobrze zrobiłem, bo z czasem okazało się, że mogę być w klubach, o których jako bramkarz mógłbym co najwyżej pomarzyć - śmieje się.

W tym czasie młody szkoleniowiec poszedł na kursy bramkarskie DFB, gdzie został wyłowiony przez Ronny'ego Zeissa. Ten polecił go do swojego byłego pracodawcy, Energie Cottbus. - Nie zastanawiałem się długo. Przecież jako dzieciak jeździłem z rodziną na mecze Bundesligi do Cottbus - opowiada.

To był trudny okres dla klubu z Chociebuża, który spadł właśnie do Regionalliga Nordost, na czwarty poziom rozgrywek. Do piłki bardziej amatorskiej niż zawodowej. Ale praca Krystiana była wysoko oceniana. Zresztą z czasem jego bramkarze awansowali. Alexander Mayer jest dziś w drugoligowym Jahn Regensburg, zaś Bośniak Avdo Spahić broni barw 1. FC Kaiserslautern, jednego z faworytów do awansu do 2. Bundesligi. Z kolei Matti Kamenz gra również na poziomie trzeciej ligi w FSV Zwickau. Polski trener bramkarzy przez cały czas był pod obserwacją Zeissa i po roku ten zaproponował mu angaż w RB Lipsk. Nie była to łatwa decyzja, bo jakby nie patrzeć z piłki seniorów do młodzieżowej, co dla nie których mogłoby się wydać krokiem wstecz.

- Wszystko zmieniło się, gdy stanąłem w drzwiach akademii. Choćbym nie wiem jak się wysilał, nie wpadłbym na to, co zobaczyłem. O ile przejście do Cottbus było jak wyjazd na Zachód, to akademia Lipska jest już jak lot w kosmos albo odkrywanie nowego lądu - mówi Kalinowski.

- W Cottbus wszystko robiło wrażenie, infrastruktura i tak dalej. Oczywiście wszystko trochę wiekowe, ale i tak bardzo dobrej jakości. Ale tu był inny świat. Już od wejścia czujesz, że jesteś w wyjątkowym miejscu i nie możesz odmówić - opowiada.

Na korytarzach akademii młodzi zawodnicy mijają seniorów, czasem na chwilę na treningu juniorów przystanie Julian Nagelsmann. Wtedy temperatura treningu wielokrotnie się podnosi, a młodzi zawodnicy dostają jakby dodatkowej energii. Sam Kalinowski dostał do prowadzenia 15 i 16-letnich bramkarzy, obecnie trenuje z 16- i 17-letnimi. Ma regularny kontakt z Frederikiem Gößlingiem, trenerem bramkarzy w pierwszej drużynie.

- To był dla mnie bardzo dobry ruch. Wcześniej zastanawiałem się, jak udoskonalić bramkarzy, których już mam, teraz stałem się częścią procesu tworzenia piłkarza. Miałem znakomitych ludzi nad sobą, jako trener zrobiłem ogromny postęp - mówi Kalinowski, który pracował m.in. z Eberhardem Trautnerem. Ten 53-letni szkoleniowiec prowadził m.in. bramkarzy Stuttgartu, Bernda Leno, Timo Hildebranda czy Svena Ulreicha.

- To świetne miejsce do rozwoju. Cały czas coś ulepszamy, bardzo dużo analizujemy, pracujemy na danych, korzystamy z nowej technologii. RB Lipsk to taki klub, gdzie chcemy podejść do piłki inaczej niż reszta klubów. Nie ma miejsca na przestój, wciąż szukasz nowych rozwiązań. Optymalizacja czasu pracy, co robić, żeby pracować jeszcze wydajniej. Jeśli ktoś jest otwarty na zmiany, lubi innowacje, to jest tu idealnie dla niego - zaznacza Kalinowski.

Jeden z jego wychowanków, Tim Schreiber, podpisał już umowę z klubem z Lipska, ale na turniej finałowy do Lizbony nie pojechał. Jako 18-latek ma jeszcze czas. Podobnie jak Kalinowski, który jako 30-latek ma już za sobą 6 lat pracy w zawodzie, w tym cztery w Lipsku.

We wtorkowy wieczór RB Lipsk zagra w półfinale Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germain. Początek o godz. 21.

ZOBACZ Tuchel i Nagelsmann - walka mistrza z uczniem
ZOBACZ RB Lipsk - nadchodzi korpofutbol

Komentarze (0)