W minionym sezonie szkoleniowiec Polonii miał do dyspozycji trzech obcokrajowców, Czecha Radka Mynarza i Macedończyków: Filip Ivanovskiego i Vlade Lazarevskiego. W letnim okienku transferowym szefowie z Konwiktorskiej sprowadzili kolejnych trzech stranierich. Dołączyli: Brazylijczyk Marcelo Sarvas, Serb Milan Nikolić i Węgier Tamas Kulcsar.
Okazuje się, że to nie koniec. O angaż w stolicy starają się trzech napastnicy zza granicy: Serb Predrag Sikimić, Węgier Robert Zsolnai i Senegalczyk Alpha Sol.
- Rynek transferowy w Polsce bardzo się skurczył. Gdy chcieliśmy sprowadzić napastnika, okazało się, że w naszym kraju nie ma zawodnika na tę pozycję, za który kosztowałby rozsądne pieniądze. Oczywiście mamy zdolnych młodych piłkarzy, ale oni nie reprezentują jeszcze takiego poziomu, aby grać w europejskich pucharach czy walczyć o tytuł mistrzowski. My chcieliśmy jak najszybciej stworzyć zespół, który będzie w stanie walczyć jak równy z równym z Wisłą, Legią czy Lechem - tłumaczy trener Jacek Grembocki.
Rzeczywiście po pierwszych meczach w rozgrywkach europejskich można zauważyć, że obcokrajowcy wnoszą nową jakość do gry warszawskiej drużyny. Co ciekawe, zagraniczni piłkarze często nie mają tak wygórowanych wymagań finansowych, jak Polacy.
Poważnym problemem jest jednak bariera językowa. Trener Grembocki oprócz polskiego zna niemiecki, a w kontraktach z Brazylijczykiem czy Węgrem ta umiejętność niewiele się przyda. - Piłka jest językiem międzynarodowym. Byłem kiedyś pół roku w Wenezueli i słowa po hiszpańsku nie znałem, a jednak sobie poradziłem. Dlatego i teraz damy radę się dogadać - zaznacza szkoleniowiec.