Liga Mistrzów. PSG - Bayern: Robert Lewandowski w końcu z najważniejszym klubowym trofeum świata [RELACJA]

PAP/EPA / Miguel A. Lopes / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
PAP/EPA / Miguel A. Lopes / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Robert Lewandowski w końcu triumfował w Lidze Mistrzów. Jego Bayern Monachium pokonał Paris Saint-Germain 1:0 w wielkim finale w Lizbonie, a jedyną bramkę strzelił Kingsley Coman.

Wiele lat Robert Lewandowski czekał na ten moment. 32-letni polski napastnik triumfował po raz pierwszy w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Dla Bayernu Monachium wygrana z Paris Saint-Germain oznacza szóste najważniejsze klubowe trofeum w historii. Całkowicie zasłużone.

Bayern wyszedł w wysokim pressingu, jakby chciał utrzymywać jak najdalej od piłki ofensywne supertrio rywali. Gdy przy piłce był Kylian Mbappe, Neymar lub Angel Di Maria od razu koledzy Roberta Lewandowskiego podchodzili bardzo blisko, żeby maksymalnie ograniczyć swobodę ruchu, wsadzić do niewidzialnej klatki.

Dało się wyczuć dużą nerwowość wśród zawodników drużyn. Choć i Bayern, i PSG pokazały wcześniej, że najlepiej przeszły pandemię koronawirusa, to jednak teraz nie było w grze jakiegoś polotu, było za to trochę niedokładności. Już w 11. minucie Kingsley Coman mógł podać do Lewandowskiego, który był na czystej pozycji. Jednak zaplątał się z piłką, odebrał mu ją Thomas Mueller i zamiast strzelić, kompletnie się pogubił. Mogło być bardzo groźnie. Był to momentami mecz na zaciągniętym hamulcu ręcznym, tak jakby każdy zdawał sobie sprawę, że stąpa po polu minowym.

ZOBACZ WIDEO: Pracował z Lewandowskim w Lechu Poznań. "Poprawił wszystko, jest najlepszym napastnikiem na świecie. To gladiator"

W 18. minucie doskonałą okazję miał Neymar, lecz przegrał pojedynek z Manuelem Neuerem. Bramkarz reprezentacji Niemiec znowu jest w fantastycznej formie, jak za najlepszych lat. A już wielu postawiło na nim krzyżyk.

Neymar zasygnalizował, że obrońcy Bayernu będą mieli z nim trudą przeprawę. W pojedynku z naszym Robertem Lewandowskim to on oddał pierwszy strzał. Ale Polak poszedł krok dalej. Dostał podanie od Alphonso Daviesa i uderzył z półobrotu. Trafił w słupek. Polak pokazał, że nie ma pozycji i prawdopodobnie obrońcy w świecie futbolu, który byłby w stanie skutecznie wyłączyć Polaka z gry.

To był prolog niezłego meczu. Bayern zdecydowanie dłużej utrzymywał się przy piłce, ale każdy moment zawahania mógł piłkarzy z Bawarii bardzo drogo kosztować. Za chwilę po fantastycznej kontrze, Di Maria strzelił ponad poprzeczką. Kilka minut później Ander Herrera posłał piłkę obok słupka. PSG wysyłało Bayernowi sygnały ostrzegawcze, a zawodnicy Hansiego Flicka zdawali się ich nie zauważać i grali swoje. I to było słuszne, bo Lewandowski w 32. minucie miał kolejną akcję. Znowu wydawało się, że nie ma jak strzelić, ale odchylił się nienaturalnie i uderzył piłkę głową. Keylor Navas zareagował bardzo szybko.

Lewandowski grał niezły mecz. Wychodził do gry, był agresywny, grał dużo ciałem. Podobnie jak w dwóch poprzednich meczach nie był pierwszoplanową postacią swojej drużyny, ale taką trudno było wskazać. Bayern grał jako drużyna, maszyna, w której każdy musi perfekcyjnie odegrać swoją rolę.

Z kolei Neymar był jakby mniej widoczny, ale gdy pod koniec pierwszej połowy zatańczył z rywalami i wyprowadził bardzo groźną kontrę, dał do zrozumienia, że stać go na rzeczy, których nikt inny na boisku zrobić nie potrafi. Ale rywale byli dla Brazylijczyka dość bezlitośni, doskonale zdawali sobie sprawę z jego jakości, dlatego powstrzymywali go wszelkimi możliwymi sposobami, co zwykle kończyło się gwizdkiem włoskiego arbitra.

Ale bramkę na 1:0 dla Bayernu strzelił Kingsley Coman, który dostał fantastyczne podanie od Joshuy Kimmicha i strzałem głową pokonał Navasa. Był to dla skrzydłowego Bayernu specjalny mecz. Wychowanek klubu z Paryża dwoił się i troił, próbował dryblingów, gry jeden na jednego. Trudno było o bardziej zmotywowanego zawodnika Bayernu. Coman w klubie z Paryża grał od 8. do 20. roku życia, a potem poszedł w świat. Trzy minuty później Coman mógł strzelić zdobyć bramkę, ale piłkę po jego strzale, niemal z linii bramkowej, wybił Thiago Silva.

Fantastycznie wyczuł moment Hansi Flick, wystawiając Francuza w składzie w miejsce Ivana Perisicia. Coman był zawodnikiem kluczowym. Nie tylko dlatego, że strzelił bramkę. 24-letni skrzydłowy co chwila napędzał akcje mistrza Niemiec.

Bayern starał się od tego momentu kontrolować grę, przetrzymywać jak najdłużej piłkę, ale nie zawsze to wychodziło. W 70. minucie znowu ratować mistrzów Niemiec musiał niesamowity Neuer. Tym razem wybronił znakomicie strzał Marquinhosa z najbliższej odległości.

Bayern miał w tym meczu przewagę i wygrał zasłużenie, choć PSG miało swoje momenty. Polski napastnik ma w tym triumfie Bawarczyków niebagatelną rolę. Może w ostatnich meczach turnieju finałowego w Lizbonie zadowolił się rolą drugoplanową, ale wciąż był czołową postacią swojej drużyny. A przecież bez jego fantastycznej gry we wcześniejszych spotkaniach Bayern nigdy by tak daleko nie zaszedł.

Paris Saint-Germain - Bayern Monachium 0:1 (0:0)
0:1 - Coman 59'

Składy drużyn:
PSG:

Navas - Kehrer, Thiago Silva, Kimpembe, Bernat (80' Kurzawa) - Herrera, Marquinhos, Paredes (65' Verratti) - Di Maria (80' Choupo-Moting), Neymar, Mbappe.

Bayern: Neuer - Kimmich, Boateng, Alaba, Davies - Thiago (87' Tolisso), Goretzka - Gnabry (68' Coutinho), Mueller, Coman (68' Perisić) - Lewandowski.

Żółte kartki: Paredes, Neymar, Silva, Kurzawa (PSG) oraz Davies, Gnabry, Suele, Mueller (Bayern).

Sędziował: Daniele Orsato (Włochy).

Źródło artykułu: