Kariera Kamila Bilińskiego to wzloty i upadki. W polskiej lidze dobre sezony przeplatał słabszymi, ale kiedy grał w Żalgirisie Wilno, był jednym z najlepszych zawodników tamtejszej ekstraklasy. W 2018 roku opuścił Wisłę Płock i przeniósł się na Łotwę, skąd wiosną tego roku wrócił do Polski. Podpisał kontrakt z Podbeskidziem Bielsko-Biała i pomógł w awansie do PKO Ekstraklasy.
Do najwyższej klasy rozgrywkowej Biliński wrócił po dwóch latach. Przywitał się z nią dwoma golami. Doświadczony napastnik wlał w serca kibiców Górali nadzieję na to, że bielszczanie byli w stanie odwrócić losy meczu. Do przerwy Podbeskidzie przegrywało aż 0:3.
- Dziękuję wszystkim, którzy mocno we mnie wierzyli ostatnimi czasy, bo ciężko mi było czasami przełknąć to wszystko w tych sytuacjach, które miałem. Odpowiedzialność mocno jest na moich barkach i nie szło to tak, jakbym chciał. Musiałem zakasać rękawy i wierzyłem w to, że passa się odmieni. Udało się i jestem z tego bardzo zadowolony - powiedział Biliński w rozmowie z klubową telewizją.
Występ w Zabrzu Biliński może zaliczyć do udanych, ale po meczu nie mógł być w pełni zadowolony. - Niestety, pierwszą połowę można przemilczeć. Nie dojechaliśmy na ten mecz i wyszło jak wyszło. W drugiej połowie podnieśliśmy głowy do góry i chcieliśmy pokazać piłkarską złość. Naprawdę umiemy grać w piłkę. Chcieliśmy odmienić losy meczu. Starczyło nam sił do 3:2. Pierwsze śliwki robaczywki i wiem, że stać nas na lepszą grę. Mamy fajny, ambitny zespół. W Zabrzu się nie udało, ale jedziemy dalej - stwierdził napastnik Podbeskidzia.
Czytaj także:
Liga Narodów. Robert Lewandowski to maszyna, ale nie perpetuum mobile. Model RL9 też potrzebuje odpoczynku
Liga Mistrzów. Robert Lewandowski. Na przekór wszystkim
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski nie odejdzie z Bayernu po wygraniu LM. "Teraz to najlepsza drużyna w Europie. Nie będzie chciał niczego zmienić"