Przed spotkaniem respekt dla rywala był wyczuwalny po obu stronach, mimo to nie oglądaliśmy partii szachów. Gra była dość intensywna, momentami otwarta. Podopieczni Dariusza Żurawia nie chcieli oddawać pola i próbowali przejąć inicjatywę. Początek nie zapowiadał jednak efektownej wygranej, bo choć sporą część akcji poznaniacy kończyli strzałami, to były one chaotyczne i nie stanowiły wielkiego zagrożenia dla bramki Davida Ousteda.
Szwedzi grali nieco konkretniej i przed przerwą dwukrotnie byli bliscy objęcia prowadzenia. Na szczęście świetnie spisał się Filip Bednarek, broniąc uderzenia z bliska Arona Johanssona i Gustava Ludwigsona. Dotąd największym problemem ekipy z Poznania było słabe krycie przy stałych fragmentach, na Tele2 Arenie dwa razy dali się zaskoczyć zagraniami za plecy obrońców. Właśnie po nich gospodarze wypracowali te okazje. Później błędy nie były już powielane.
Na podobną szansę "Kolejorza" trzeba było poczekać aż do 42. minuty. Dani Ramirez podał prostopadle do Mikaela Ishaka, ale snajper Lecha strzelił wprost w wychodzącego z bramki Ousteda.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się strzela w polskiej III lidze
Ten zryw w końcówce pierwszej połowy natchnął lechitów do zdecydowanie lepszej gry i gdy wrócili na boisko po przerwie, znów wypracowali przewagę. Zdominowali Szwedów, przeprowadzili kilka szybkich akcji i w 55. minucie dopięli swego, choć pierwszego gola dostali tak naprawdę w prezencie. Koszmarnie zachował się Kalle Bjoerklund, który najpierw zgubił piłkę przed własnym polem karnym, potem nieudanym wślizgiem podał ją Pedro Tibie, a Portugalczyk wyszedł sam na sam z Oustedem i lekką, za to bardzo zgrabną "podcinką" trafił do siatki.
Wcześniej Tiba był praktycznie niewidoczny, lecz gdy już się pokazał, wziął mecz w swoje ręce. Otworzył wynik, a kilka minut później "załatwił" drużynie Dariusza Żurawia grę w przewadze. W walce o piłkę został uderzony w twarz przez Jeppe Andersena. Kapitan Hammarby IF dostał za to przewinienie drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę i gospodarze musieli sobie radzić w osłabieniu.
To był koniec marzeń Szwedów o dobrym wyniku. Lech nabrał pewności siebie, nie bronił skromnego 1:0, chowając się na własnej połowie, bardziej szukał podwyższenia wyniku (m. in. Ousted obronił potężną bomkę Ishaka) i pod bramką Bednarka już ani razu nie zrobiło się gorąco.
Przyjemnie było popatrzeć, jak polski zespół w europejskich pucharach pokazuje odwagę, nie ma powiązanych nóg i dominuje na dotąd bardzo trudnym terenie. "Kolejorz" przecież z drużynami ze Szwecji potykał się w swojej historii trzykrotnie i za każdym razem odpadał - dwukrotnie z IFK Goeteborg i raz z AIK Solna. We środę ekipa Dariusza Żurawia wyszła na boisko z dobrym nastawieniem, porzuciła wszelki strach i wygrała w zaskakująco dobrym stylu. I było to ostatecznie zwycięstwo bardzo okazałe, bo w samej końcówce przypieczętowane ładnymi skutecznymi strzałami Jakuba Kamińskiego i Filipa Marchwińskiego sprzed pola karnego.
Lech jest zatem w III rundzie eliminacyjnej Ligi Europy. W niej - już za tydzień - zmierzy się na wyjeździe z lepszym z pary OFI Kreta - Apollon Limassol.
Hammarby IF - Lech Poznań 0:3 (0:0)
0:1 - Pedro Tiba 55'
0:2 - Jakub Kamiński 89'
0:3 - Filip Marchwiński 90+3'
Składy:
Hammarby IF: David Ousted - Mads Fenger, Kalle Bjoerklund, David Faellman (46' Richard Magyar), Mohanad Jeahze, Martinsson Ngouali, Jeppe Andersen, Abdullah Khalili, Aron Johannsson, Paulinho (77' Alex Kacaniklić), Gustav Ludwigson.
Lech Poznań: Filip Bednarek - Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Djordje Crnomarković, Tymoteusz Puchacz, Pedro Tiba (84' Filip Marchwiński), Jakub Moder, Jan Sykora (73' Michał Skóraś), Dani Ramirez, Jakub Kamiński, Mikael Ishak (90+1' Mohammad Awad).
Żółte kartki: Mohanad Jeahze, Jeppe Andersen, Martinsson Ngouali, David Ousted, Abdullah Khalili, Alex Kacaniklić (Hammarby IF) oraz Dani Ramirez, Jakub Kamiński, Michał Skóraś (Lech Poznań).
Czerwona kartka: Jeppe Andersen /63' za drugą żółtą/ (Hammarby IF).
Sędzia: Sascha Stegemann (Niemcy).