PKO Ekstraklasa: grozi nam ponowne zamknięcie stadionów. "To może być jedna z pierwszych decyzji"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: kibice na stadionie Legii Warszawa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: kibice na stadionie Legii Warszawa

- Zamknięcie stadionów może być jedną z pierwszych decyzji po zwiększeniu liczby zakażeń koronawirusem - mówi nam epidemiolog, dr Tomasz Ozorowski.

W czwartek Ministerstwo Zdrowia przekazało informację o 1136 nowych przypadkach infekcji. Kolejny rekord dobowego przyrostu od początku epidemii zanotowany został w piątek (1587).

- Ta liczba zakażeń nie jest może dramatycznie wysoka, ale wynika z zupełnie innej strategii testowania niż w pozostałych krajach Unii Europejskiej. Mamy ograniczone możliwości w tym zakresie, dlatego oficjalne dane odzwierciedlają tylko ułamek realnych zakażeń. Jest ich znacznie więcej. Nie zdziwiłbym się, gdyby dziennie przybywało nawet 10 tys. chorych - powiedział WP SportoweFakty dr Tomasz Ozorowski, który jest epidemiologiem. Pełni też funkcję konsultanta wojewódzkiego ds. mikrobiologii lekarskiej dla Wielkopolski.

Stadiony pierwsze w kolejce do obostrzeń

W Polsce panują dość liberalne zasady jeśli chodzi o obecność publiczności na meczach. Kluby mogą udostępniać 50 procent pojemności stadionów, podczas gdy np. w Anglii piłkarze nadal grają przy pustych trybunach. Do tematu powrotu fanów bardzo ostrożnie podchodzą też Niemcy.

ZOBACZ WIDEO: Były reprezentant Polski ostrzega kadrowiczów. "Zawodnicy nie są od tego, by dyskutować"

Niewykluczone, że w naszym kraju nastąpi w tym zakresie krok wstecz. - Bez wątpienia czekają nas restrykcje zarówno na szczeblu lokalnym, jak i krajowym. Spodziewam się, że wszystkie imprezy o charakterze masowym, czyli takie, na których tworzą się skupiska ludzi, często z różnych regionów, będą w coraz większym stopniu ograniczane. Dotyczy to również stadionów - zaznaczył dr Ozorowski.

Frekwencja na spotkaniach ligowych, co zrozumiałe, nie jest aż tak wysoka, jak przed pojawieniem się koronawirusa, ale epidemiolog uważa, że rekordowe 17,5 tys. osób na niedawnych derbach Poznania pomiędzy Lechem a Wartą (1:0) to sytuacja bardzo niebezpieczna.

- Udostępniane jest co drugie krzesełko, czyli w praktyce odstępy są żadne. Do tego dochodzi krzyk kibiców, czyli czynność, która w sposób drastyczny wydziela u osoby zakażonej wirusa na duże odległości. Na stadionach spotykają się kibice z całego województwa. Zjeżdżają się tam ludzie z powiatów zielonych, żółtych i czerwonych, bo nie ma przecież zakazu podróżowania. Właśnie dlatego spotkania piłkarskie mogą być jednymi z pierwszych, na których pojawią się ograniczenia w kwestii widowni. Podobny poziom zagrożenia mamy na weselach - wyjaśnił.

Drugi lockdown nie nastąpi, ale kibice odczują zmiany

Dr Ozorowski uważa, że władze nie zdecydują się na zamknięcie gospodarki, co nie wyklucza bardzo istotnych restrykcji.

- W pewnym momencie trzeba sobie zadać pytanie: co wolimy - zamknąć szkoły, czy stadiony? Co jest dla nas ważniejsze? Wtedy może dojść do obostrzeń na wszelkich imprezach masowych, bo nie chodzi tu tylko o mecze piłkarskie. Drugiego lockdownu się nie spodziewam z powodów gospodarczych, ale na pewno nie unikniemy problemów. Szpitale jednoimienne już są mocno zapełnione. Przy niewydolnym systemie testowania oficjalna liczba zakażeń nie osiągnie wartości takich, jak np. w Wielkiej Brytanii, lecz przez to u nas będzie zauważalny większy procent ciężkich przypadków - zaznaczył.

Jest też jednak pozytywna wiadomość. - To, co nas chroni, to wyjątkowo odpowiedzialna postawa seniorów. Te osoby przechodzą gehennę związaną z izolacją, mimo to bardzo dbają o swoje bezpieczeństwo, co również ma wpływ na sytuację epidemiologiczną - zakończył dr Ozorowski.

Czytaj także:
Liga Europy: Apollon Limassol - Lech Poznań. Koncert na Cyprze! "Kolejorz" awansował w piorunującym stylu!
Eliminacje mistrzostw świata 2022 wystartują w marcu

Źródło artykułu: