Podopieczni Dariusza Żurawia nie zagrają w niedzielę z Pogonią Szczecin, dzięki czemu zyskali aż ośmiodniową przerwę między spotkaniem z Apollonem Limassol (5:0) a decydującym o awansie do fazy grupowej starciem z RSC Charleroi.
Niektórzy się zastanawiają, czy nie lepiej by było, gdyby poznaniacy jednak rozegrali mecz z Pogonią, dzięki czemu zachowaliby rytm. - Czy to była dobra decyzja, przekonamy się dopiero w czwartek - powiedział WP SportoweFakty Ryszard Rybak, były zawodnik "Kolejorza" (w latach 1985-1989), który w 1988 roku sięgnął z nim po Puchar Polski.
- Są argumenty za i przeciw. Lechici mieli dość długi okres grania na ostrzu noża, do tego dochodziły wyjazdy do Szwecji i na Cypr. Zrobili trochę kilometrów, więc moment wyciszenia może im się przydać. Z drugiej strony, jeśli masz dobre wyniki i pociąg jedzie z dużą prędkością, to czasem nie warto go zatrzymywać. Jednak gdybym ja miał wybierać, mimo wszystko też zdecydowałbym się na przełożenie meczu ligowego - zaznaczył Rybak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zachowanie chłopca od piłek hitem netu
Trener Dariusz Żuraw dał odpocząć swoim zawodnikom i tylko nieliczni zeszli w sobotę na spotkanie II ligowych rezerw z Górnikiem Polkowice. To Tomasz Dejewski, Filip Marchwiński, Muhammad Awad, Wasyl Kraweć oraz Karlo Muhar.
Wielka kasa do wzięcia
Niewykluczone, że Lech znajduje się właśnie w najważniejszym momencie sezonu 2020/2021. Przeszedł już trzy rundy eliminacyjne i zapewnił sobie 780 tys. euro zarobku. Jeśli odpadnie z belgijskim rywalem, dołoży jeszcze 300 tys., lecz jeśli zdoła go wyeliminować, premia będzie bardzo wysoka. Za awans do fazy grupowej UEFA wypłaca klubom aż 2,92 mln euro.
Udział w zasadniczej części rozgrywek to w ogóle przepustka do znacznego poprawienia finansów. "Kolejorz" miałby zagwarantowane rozegranie co najmniej sześciu spotkań, a za każde zwycięstwo mógłby zainkasować po 570 tys. euro (remis jest wyceniany na 190 tys.). Ewentualne wygranie grupy to kolejny 1 mln w unijnej walucie, zaś 2. miejsce - również premiowane udziałem w 1/16 finału - daje 0,5 mln.
Operacja "Charleroi" już trwa
Sztab szkoleniowy "Kolejorza" skupia się teraz wyłącznie na meczu pucharowym. Według trenera analityka Łukasza Becelli, skala trudności znacznie wzrośnie, bo RSC Charleroi jest mocniejsze niż Hammarby IF czy Apollon Limassol. - To inny zespół, o zdecydowanie większym potencjale indywidualnym. Dysponuje kilkoma reprezentantami swoich krajów, dwoma z Iranu, po jednym z Macedonii Północnej, Bułgarii, Madagaskaru oraz Jamajki. To na pewno go wyróżnia na tle tych drużyn, z którymi mieliśmy już okazję rywalizować - powiedział na łamach oficjalnego serwisu klubu.
Belgowie pokonali w III rundzie Partizana Belgrad (2:1). - Cały nasz sztab oglądał to spotkanie. Można powiedzieć, że operacja "Charleroi" trwa, mimo że inaczej obserwuje się mecz nie znając jeszcze przeciwnika, z którym przyjdzie ci powalczyć w niedalekiej perspektywie. Patrzyliśmy jednak na obie drużyny, w jakim ustawieniu grają, czy ono się zmienia, jak reagują na zmiany wyniku i przebieg meczu. Analizę przeprowadza się z reguły od ogółu do szczegółu i to pierwsze wrażenie już każdy z nas ma - dodał Becella.
Belgowie swojego spotkania na krajowym podwórku nie przekładali i w niedzielę - jako aktualny lider z kompletem 18 pkt. - zmierzą się na wyjeździe z zamykającym tabelę Royal Excel Mouscron. - Pewnie zajdą rotacje, ale ten mecz posłuży nam jako materiał do zyskania jeszcze bardziej kompleksowej wiedzy - nie ma wątpliwości analityk.
Spotkanie IV rundy eliminacyjnej Ligi Europy RSC Charleroi - Lech Poznań rozpocznie się w czwartek o godz. 19.00. O awansie decyduje jedna potyczka, zatem w przypadku remisu po 90 minutach, zarządzona zostanie dogrywka, a potem ewentualnie rzuty karne.
Czytaj także:
Liga Europy: Apollon Limassol - Lech Poznań. Koncert na Cyprze! "Kolejorz" awansował w piorunującym stylu!
Eliminacje mistrzostw świata 2022 wystartują w marcu