- Życie to nie koncert życzeń. Dlatego z przyjemnością przyjmujemy ten mecz. Superpuchar Niemiec to część niemieckiej piłki. Chcemy do tego podejść poważnie - zapowiedział Hansi Flick. Te słowa były jego reakcją na sugestię jednego z dziennikarzy, czy może słuszną decyzją nie byłoby odwołanie tegorocznego Superpucharu Niemiec.
Piłkarze Bayernu raczej mogą w najbliższym czasie zapomnieć o takim pojęciu jak odpoczynek. Superpuchar odbędzie się zaledwie trzy dni po ligowym meczu z Hoffenheim, a sześć, jeżeli liczyć od Superpucharu Europy. Następnie za cztery dni Bawarczyków czeka kolejne starcie ligowe, tym razem z Herthą, a także mecze reprezentacyjne, w których oczywiście uczestniczyć będzie lwia część składu.
- 15 października gramy Puchar Niemiec, zaś dwa dni później czeka nas mecz w Bundeslidze. Wcześniej, bo 13 października, gra niemiecka kadra, a francuska 14 października. Trzeba zadać sobie pytanie, czy to ma sens - narzekał na konferencji prasowej Flick.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zachowanie chłopca od piłek hitem netu
Zresztą nie on jeden uderza w niespotykane dotąd natężenie spotkań. Choć sezon się dopiero zaczął, to o odpoczynku już marzy, wydawałoby się niezniszczalny fizycznie, Robert Lewandowski. - Nie świętowaliśmy, bo byliśmy zbyt wyczerpani po 120 minutach meczu. Teraz udajemy się do Hoffenheim, więc nie mamy nawet wolnego dnia. W zasadzie w tej chwili byłoby fajnie móc pozwolić sobie na pięć dni lodowych kąpieli - mówił po Superpucharze Europy. "Skoro nawet już Robert Lewandowski mówi o zmęczeniu, to znaczy, że coś jest na rzeczy" - pisał natomiast w felietonie dla "Sky" Lothar Matthaeus.
W takiej sytuacji nieoceniona byłaby głębia składu i możliwość rotacji. O to w Bawarii jednak coraz trudniej. Na kilka tygodni z powodu urazu kolana wypadł najnowszy nabytek zespołu - Leroy Sane. Na problemy mięśniowe narzeka również David Alaba. Kolejnych kilku piłkarzy jest natomiast przymierzanych do rychłego odejścia (Javi Martinez, Michael Cuisance). To nie są warunki idealne do gry co trzy dni.
Bawarczycy powinni dać jednak z siebie wszystko. Zwłaszcza mając na uwadze ostatnią porażkę z Hoffenheim (1:4). Lepszej okazji do zmazania tamtej plamy nie będzie. Rzecz w tym, że podobne nastroje panują w Dortmundzie. Borussia także przegrała swoje ostatnie ligowe starcie z Augsburgiem (0:2).
- Potrzebujemy gry, zwłaszcza po porażce z Augsburgiem. Tak, aby wrócić na właściwe tory. W Monachium mamy ogromną szansę na odzyskanie pewności siebie i pozytywnego samopoczucia - zapowiedział przed spotkaniem Marco Reus.
Jednak również i Borussia zmaga się z poważnymi problemami kadrowymi. W starciu o Superpuchar zabraknie podstawowego bramkarza zespołu - Romana Burkiego, a także największej gwiazdy BVB - Jadona Sancho (więcej TUTAJ).
Ozdobą meczu będzie natomiast starcie dwóch najlepszych "dziewiątek" w lidze. Po jednej stronie doświadczony i utytułowany Lewandowski, po drugiej - będący na początku swojej drogi, ale piekielnie utalentowany Erling Haaland.
- Erling żyje niesamowicie dzięki swoim emocjom. Jest świetnym sprinterem i ma wszystko, czego potrzebuje środkowy napastnik. Robert stał się jeszcze lepszym piłkarzem dzięki swojemu doświadczeniu. W Monachium ponownie się rozwinął i jest rewelacyjnym napastnikiem z gigantycznymi umiejętnościami. Codziennie jednak widzę z nami Erlinga i mogę powiedzieć, że jest na dobrej drodze do tego poziomu. Nie spieszy się, ale to nadejdzie - porównał obu snajperów Reus.
- Skuteczność i dynamika Haalanda są wyjątkowe. Ważne jest jednak, abyś dobrze sobie radził przez lata. Haaland jest jednak na bardzo dobrej drodze, by stać się jednym z najlepszych napastników. Jednak dla mnie Lewandowski to najlepszy środkowy napastnik świata - podkreślił natomiast Flick.
Jeden z nich w środę (30.09) będzie miał okazję wznieść Superpuchar Niemiec. Początek meczu o 20:30. Transmisja odbędzie się na kanale Eleven Sports 1 (dostępny w usłudze WP Pilot).
Czytaj także:
- Transfery. Arkadiusz Milik wciąż niepewny przyszłości. Pojawiła się przeszkoda
- Serie A. Włoska liga może zostać zawieszona. Pandemia koronawirusa ciągle daje się we znaki