Piłkarz Hoffenheim w sobotnim spotkaniu ligi niemieckiej trafił naszego zawodnika palcem w oko. Piszczek opuścił boisko już po piętnastu minutach meczu i został przewieziony do szpitala. Całe zdarzenie wyglądało groźnie, ponieważ z oka Piszczka leciała krew, co potwierdził później dyrektor sportowy Borussii Dortmund, Michael Zorc.
- Piszczek dostał palcem w oko, a potem krwawił. Zabrano go prosto do kliniki - przyznał Zorc i dodał, że ma nadzieję na występ polskiego piłkarza we wtorkowym meczu BVB z Lazio Rzym w Lidze Mistrzów.
Jak ustaliliśmy, ze zdrowiem Piszczka wszystko jest jednak w porządku i starcie z rywalem nie będzie miało dla reprezentanta Polski większych konsekwencji. Zawodnik przekazał nam, że "skończyło się tylko na strachu". Oznacza to, że nasz piłkarz wkrótce będzie mógł wrócić do gry.
Dla Piszczka spotkanie z Hoffenheim było pierwszym w tym sezonie Bundesligi. Polski obrońca rozegrał wcześniej dwa mecze, w Pucharze i Superpucharze Niemiec, a na początku rozgrywek miał niegroźne problemy z plecami.
Dla doświadczonego piłkarza to ostatni sezon w barwach Borussii Dortmund. Piszczek zapowiedział, że wraz z wygaśnięciem umowy z BVB wraca do Polski, by dla przyjemności pograć jeszcze w klubie, w którym zaczynał - LKS Goczałkowice-Zdrój.
Reprezentacja Polski. Arkadiusz Milik: Trochę pocierpię, ale wytrzymam
Bundesliga. Łukasz Piszczek: Nie myślę, że to już ostatni sezon. Chcę się nim cieszyć
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowy członek w rodzinie Messiego