Reprezentacja Polski. Arkadiusz Milik: Trochę pocierpię, ale wytrzymam

Getty Images / Franco Romano/NurPhoto / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik
Getty Images / Franco Romano/NurPhoto / Na zdjęciu: Arkadiusz Milik

- Rozumiem, że kibice mogli "zwariować", gdy codziennie pojawiały się na mój temat kolejne szokujące wieści. Mam nadzieję, że zrozumieją moją perspektywę - mówi WP SportoweFakty Arkadiusz Milik.

[b]

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: To najbardziej gorący czas w pana karierze?
[/b]
Arkadiusz Milik, napastnik SSC Napoli i reprezentacji Polski: Do ostatnich godzin okna transferowego ważyły się moje losy. Teraz przynajmniej wiem, na czym stoję. Głową jestem na zgrupowaniu reprezentacji i tylko na tym się skupiam. Ale to prawda, ostatni czas był dla mnie bardzo intensywny. Dużo się też o mnie mówiło. Nie zawsze prawdę, dlatego chciałbym kilka spraw wyjaśnić.

Zacznijmy od początku.


SSC Napoli chciało przedłużyć ze mną kontrakt na kolejne 5 lat. Klub dał mi wybór: albo podpisujemy umowę, albo odchodzę. Zdecydowałem, że chciałbym spróbować czegoś nowego, w innym miejscu. Miałem dwa wyjścia, a skoro odmówiłem przedłużenia kontraktu, sytuacja stała się jasna. Menedżer, Dawid Pantak, szukał mi klubu. Pojawiło się zainteresowanie ze strony pewnych zespołów, doszło do rozmów. Pandemia koronawirusa kilka spraw skomplikowała, jak zresztą wielu piłkarzom. Mi też nie pomogła. Latem otrzymałem już inne propozycje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalny błąd bramkarza i... widowiskowy gol! Jak on to zrobił?


Według włoskich mediów chciało pana pół Europy. Chodziło między innymi o Juventus, Atletico Madryt, Romę, Fiorentinę, kluby angielskie, niemieckie. Co jest prawdą?


Nie chcę podawać szczegółów i nazw drużyn. Wyjaśnię to inaczej. Żeby transfer doszedł do skutku, do porozumienia muszą dojść: zawodnik i oba kluby. Z mojej strony było zielone światło. Nie dogadały się kluby. I zostałem w Neapolu.

W AS Roma przechodził pan testy medyczne, przez chwilę pojawiła się nawet informacja, że klub bał się pana kupić ze względu na wcześniejsze kontuzje obu kolan.


Przeszedłem tam badania, to prawda, wszystko było jednak w porządku. Klub wydał nawet komunikat w tej sprawie. Nie chciałbym jednak komentować, której drużyny byłem najbliżej.

Zapytam o kraj. Miał pan dalej grać we Włoszech?


Tak.

Kibice Napoli sugerują, że zależało panu tylko na pieniądzach.


Gdyby o mojej przyszłości miały decydować kwestie finansowe, to przedłużyłbym kontrakt z SSC Napoli. Otrzymałem propozycję na bardzo dobrych warunkach.

Dlaczego więc chciał pan odejść z Napoli?


Życie sportowca jest piękne, ale krótkie. Mam 26 lat, chcę się rozwijać, być lepszym piłkarzem. Uważam, że to odpowiedni moment, by spróbować nowego wyzwania. Jestem osobą, która idzie za tym, co czuje. Robienie czegoś wbrew sobie nie ma dla mnie sensu. Przez ostatnie miesiące wiele rzeczy zostało źle odebranych i wyolbrzymionych.

Co na przykład?


Z mojej strony nigdy nie było wrogości do Napoli. Zależało mi, żeby rozwiązać wszystko profesjonalnie. Darzę klub wielkim szacunkiem, spędziłem w Neapolu cztery wspaniałe lata. Szanuję Napoli, kibiców. Zdarzały mi się gorsze występy, były też całkiem niezłe. Ale tak postanowiłem. Słusznie czy nie, ale to moja decyzja. Włoscy dziennikarze lubią nadać prostym sprawom trochę dramaturgii. Oni żyją piłką, oddychają nią, wszyscy o niej dyskutują. W telewizji, na łamach gazet, portali, blogów. Każdy może powiedzieć, co chce, ale nie wszystkie informacje są prawdziwe. Przyznam szczerze, że odkąd wybuchła "saga z Milikiem", mało było faktów.

W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że między panem a klubem trwa wojna.


Z mojej strony na pewno nie ma takiego podejścia. Rozumiem, że kibice mogli "zwariować", gdy codziennie pojawiały się na mój temat kolejne szokujące wieści. Taki jest ten biznes, rozumiem to. Czasem cierpi na tym piłkarz, ale mam nadzieję, że po tym wywiadzie kibice zrozumieją moją perspektywę i całą sytuację. Zapewniam, że z mojej strony nigdy nie zabrakło szacunku do klubu.

Może klub się na panu mści za chęć odejścia?


Od początku byłem nastawiony pokojowo, żeby rozstać się w zgodzie. Nie robiłem nikomu pod górkę. Nie można winić zawodnika, że nie odszedł, skoro nie był temu winny. Napoli nie porozumiało się z drużynami, do których ja chciałem pójść. Myślę, że żaden piłkarz nie doprowadziłby celowo do sytuacji, w której miałby spędzić kilka miesięcy na trybunach. Nie jest to dla mnie miła wiadomość.

Może to sprawa honorowa dla prezesa Aurelio De Laurentiisa?


Zawsze mieliśmy dobre, normalne relacje. Prezes ma swój rozum. Nie sądzę, by sugerował się tym, co pojawia się w mediach.

Nie został pan zgłoszony do rozgrywek Serie A i Ligi Europy. Zabolało?


Dowiedziałem się o tym z mediów. Po cichu spodziewałem się takiej decyzji, ale jednak brak komunikacji z zawodnikiem nie był w pełni profesjonalny. Uważam, że na końcu nie zostałem dobrze potraktowany. W klubie są też inni gracze, którzy nie przedłużyli umów, a o nich jest cicho. Przez dwa ostatnie sezony byłem najlepszym strzelcem zespołu, zawsze dawałem z siebie sto procent. Czy mam żal? Nie, bo wiem, jak to funkcjonuje. Trochę pocierpię, ale wytrzymam.

Zamierza pan porozmawiać z prezesem lub trenerem Napoli po powrocie do Włoch?


Nie wiem, czy rozmowa zmieni coś w kwestii odsunięcia mnie od gry. Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy. Ja jestem otwarty na współpracę.

Ma pan w ogóle chęć tam wracać?


Do ostatniego dnia kontraktu będę trenował i grał najlepiej, jak umiem.

Ostatnio trenował pan indywidualnie?


Ćwiczyliśmy w grupie 5-6 graczy. Zacząłem tak trenować mniej więcej tydzień po ostatnim zgrupowaniu reprezentacji we wrześniu. Sztab szkoleniowy Napoli bardzo angażował się w nasze zajęcia. Przychodził trener Gattuso, choć nie musiał. Nie traktowali nas jak osób, które zaraz odejdą. Trenerzy nie dali nam odczuć, że coś się zmieniło.

Dalej będzie pan ćwiczył z tą grupą?


Nie wiem, jeszcze nie rozmawiałem z nikim z klubu.

W jakiej jest pan teraz formie?


Pod względem fizycznym czuję się dobrze. Mentalnie? Przed meczem z Finlandią (5:1) krytyka, jaka na mnie spadła, siedziała mi z tyłu głowy. Wystarczyło, że włączyłem media społecznościowe i już widziałem masę negatywnych wiadomości. Słowo "lawina" chyba najlepiej tu pasuje. Lawina zalała moją skrzynkę z wiadomościami.

Brał pan to do siebie?


Nie zagłębiałem się w treść. Są jednak sytuacje, na które nie da się machnąć ręką. Na przykład, gdy narzeczona czyta o mnie obraźliwe rzeczy na swoim profilu. Przy okazji o sobie też. Chamskie słowa na nasz temat dotykały również rodzinę.

Jak pan sobie z tym radził?


Wiem, że to tylko głos w mediach społecznościowych. Nie definiuje, kim naprawdę jestem. Byłem już wcześniej mocno krytykowany, a przecież dalej się rozwijam, jestem coraz lepszym piłkarzem. Pokazuje to tylko, że tego typu opinie nie mają przełożenia na rzeczywistość.

W wirtualnym świecie spotyka pana krytyka, a w rzeczywistym?


Kibice w Neapolu co najwyżej zaczepiali mnie, pytając, czy naprawdę odchodzę, dokąd odchodzę. Nie było w tym wrogości, nienawiści czy agresji. Niestety, wiele słów jest niedokładnie tłumaczonych z polskiego na włoski i odwrotnie. Wiele osób nie zdaje sobie również sprawy, że nie wszystkie informacje podawane w mediach są prawdziwe. Ludzie czytają, wierzą w nie i wyciągają wnioski.

Obalmy jeszcze kilka mitów. Czy na brak transferu mogła wpłynąć sprawa sprzed prawie roku, gdy drużyna miała udać się na karne zgrupowanie i odmówiła?


Nie.

A promocja pana restauracji w Katowicach mogła popsuć relacje z prezesem De Laurentiisem?


My, piłkarze Napoli, mamy tak skonstruowane kontrakty, że klub posiada sto procent praw do naszego wizerunku. Mógłbym zostać o to posądzony, ale nie jest to problem, który storpedowałby transfer. Takie sprawy wyjaśnia się w kilka godzin.

Całe to kilkumiesięczne zamieszanie z pana udziałem powstało po jednym z milszych momentów pana kariery – zdobyciu Pucharu Włoch.


To był dziwny rok ze względu na pandemię. W naszym wykonaniu na pewno najsłabszy przez niskie, 7. miejsce w tabeli Serie A. Mieliśmy bardzo trudne momenty, zmienił się trener. Później doszła przerwa z powodu koronawirusa. Ale sezon udało się w fajnym stylu zakończyć, a ja zdobyłem pierwsze trofeum w karierze.

W rzutach karnych Napoli wygrało z Juventusem, pan strzelał ostatniego i trafił.


Karny jest fajnym przeżyciem, ta adrenalina na pewno mnie nie "pali". Mam tylko nadzieję, że wrócimy do gry z kibicami. Bez fanów jest dziwnie. Futbol dużo na tym stracił.

Poprzedni sezon wspomina pan najlepiej?


Na pewno dobrze wspominam mój drugi sezon w Napoli. Mieliśmy wtedy najlepszą drużynę, odkąd jestem w klubie. Do końca walczyliśmy o mistrzostwo Włoch i niewiele nam zabrakło do tytułu.

Czego się pan nauczył przez cztery lata we Włoszech?

Nabrałem doświadczenia i spokoju. Cztery lata temu nie potrafiłem też grać tyłem do bramki w taki sposób, w jaki robię to obecnie. Nie jest to moja mocna strona, najwięcej zwracano mi na to uwagę, ale sporo w tym aspekcie poprawiłem.

Da się porównać włoską ligę do niemieckiej czy holenderskiej, w których pan występował?


W Holandii uczyli nas bardziej gry w piłkę, stawiali na rozwój każdego z piłkarzy. Więcej było też improwizacji na boisku. We Włoszech liczy się tak zwany "kompakt". Najważniejsza jest jedność, siła zespołu. Taktyka i ustalenia są na pierwszym miejscu.

W klubach od lat gra pan jako najbardziej wysunięty napastnik, z kolei w reprezentacji występuje najczęściej na pozycji numer "10". Nie przeszkadza to panu?


To rozwijające. Na wiele rzeczy mogę spojrzeć inaczej. Poszukać napastnika podaniem, rozrzucić piłkę. Przy każdej możliwej okazji staram się oczywiście atakować bramkę. Przyzwyczaiłem się, że w kadrze częściej występuję na "10" i mam podstawowe zadania defensywne. Przesunął mnie tam trener Adam Nawałka z prostego względu. W reprezentacji Polski mamy najlepszą "9" na świecie, czyli Roberta Lewandowskiego.

Lewandowski pana inspiruje?


Pewnie. Cieszę się, że polski piłkarz pokazał, że można osiągnąć wielki sukces na arenie międzynarodowej. Ciężką pracą, dążeniem do celu, przede wszystkim regularnością. Również tym, że z roku na rok rozwija w sobie nowe rzeczy. Robert jest wzorem dla mnóstwa osób pod wieloma względami. Prowadzenia się, myślenia. Ciągle chce się ulepszać, szuka w sobie rezerw.

Niedawno miał pan mały jubileusz w reprezentacji - przekroczył barierę pięćdziesięciu meczów. Któryś szczególnie pan zapamiętał?


Dużo radości sprawiają mi zawsze mecze, po których jesteśmy szczęśliwi. Radość innych: drużyny, kibiców daje mi największą satysfakcję. Tak było po wygranej z Niemcami (2:0), po rzutach karnych ze Szwajcarią na Euro 2016. Te momenty nas zjednoczyły, pchnęły zespół do przodu. I są ponad wszystkie inne. Mi przyjazd na kadrę zawsze sprawia wiele radości. Mobilizuje do dalszej pracy, są tu w końcu najlepsi zawodnicy z kraju. To daje "kopa".

Mecz z Finlandią (5:1) panu pomógł?


Mentalnie na pewno. Nie był dla mnie łatwy ze względu na otoczkę transferową. Cieszę się, że strzeliłem gola. To jednak tylko sparing, nie wyciągałbym wielkich wniosków. Trzeba go ocenić na chłodno.

Jak się panu współpracuje z trenerem Jerzym Brzęczkiem? U nowego selekcjonera jest pan częściej rezerwowym. U poprzedniego, Adama Nawałki, był pan kluczowym zawodnikiem.


Faktycznie, w eliminacjach mało grałem, było rozczarowanie. Ciągle mi się coś przytrafiało. Drobne urazy, nawet przeziębienie, albo coś innego. Czasem trener miał też inny pomysł na ustawienie, na przykład z trójką zawodników w pomocy.

Czuje pan zaufanie trenera?


Taki mecz, jak z Finlandią, dał mi sygnał. Przy moich problemach w klubie trener na mnie postawił, grałem 90 minut. To było fajne z jego strony, poczułem wsparcie. Doceniam to.

Brzęczek zmienił kadrę?


Trener nie miał łatwego początku, dużo zmieniało się w reprezentacji, ale myślę, że drużyna się rozwija. Teraz, gdy się rozejrzę podczas obiadu, to przy stołach widzę samą młodzież. Nie ma ponad połowy składu od czasów Euro 2016 i mundialu 2018. Przejście pokoleniowe musiało nadejść. Każdy się starzeje i każdy powie w końcu "pas".

Tacy gracze jak Bielik, Moder, Karbownik czy Jóźwiak robią na was wrażenie?


Bardzo perspektywiczni gracze. Wszyscy młodzi pokazali, że mają jakość, duży potencjał. Co ważne, każdy z nich posiada osobowość. Nie zawsze było to normą. Chłopaki są przebojowi, otwarci. Cieszymy się, że są z nami.

Zaraz pan przejdzie do "starszyzny". Dziwne uczucie?


Jeszcze stary nie jestem, ale młody już też nie. Kariera szybko leci, prędzej czy później tak się stanie.

Mamy obecnie większy potencjał w kadrze niż na ostatnich mistrzostwach Europy i świata?


Trudno ocenić. Pamiętajmy, że takich zawodników jak Łukasz Piszczek czy Kuba Błaszczykowski nie da się zastąpić w jeden dzień. Przez lata byli filarami drużyny, byli ze sobą zżyci, zgrani. Wnosili ogromne umiejętności. To samo tyczy się innych piłkarzy, którzy odeszli lub zbliżają się do tego momentu. Na najbliższym Euro chcielibyśmy się bardzo dobrze pokazać. Może uda się sprawić tyle radości, co ostatnio? Wierzę, że możemy zrobić coś fajnego.

Lockdown czegoś pana nauczył?


Miałem okazję spędzić więcej czasu z narzeczoną. Dużo, dużo więcej. Utwierdziłem się, że świetnie do siebie pasujemy. Można powiedzieć, że postawiliśmy pieczątkę na naszym związku. Dużo czasu poświęcałem też na pracę nad sobą, na przykład w siłowni. Po przerwie w rozgrywkach nie miałem większych problemów z formą. Myślę, że to zaprocentowało.

Podczas pandemii pana restauracja w Katowicach wspierała lekarzy. Nieodpłatnie robiliście i dowoziliście do szpitali posiłki.


Wszystkich nas zaskoczyła pandemia koronawirusa. Zobaczyliśmy, że osoby, które poświęcają całe dnie, by ratować ludzkie życie, czyli pielęgniarki, lekarze, nie mają nawet czasu zjeść posiłku. Bardzo to nas ruszyło. Rozmawiałem ze wspólnikami, byliśmy zgodni. Wyszło spontanicznie i od razu przeszliśmy do działania. Szkoda że nie mogłem przyjechać z Włoch do Polski. Na pewno jeszcze bardziej zaangażowałbym się w pomoc.

Jesteśmy po spotkaniu z Włochami (0:0) w Lidze Narodów. Mecz z tą drużyną był dla pana ważny? Chciał pan im coś pokazać?


Chciałem pokazać się w reprezentacji Polski. Był ważny, bo gram dla kadry. Mam we Włoszech paru kolegów, ale nie podchodziłem do spotkania emocjonalnie.

Teraz oby do stycznia?


Czekam na najbliższe okienko transferowe. Mam nadzieję, że kluby dojdą wtedy do porozumienia.

Przez trzy miesiące dużo pan straci bez gry?


Dobrze czuję się fizycznie, dużo ćwiczyłem indywidualnie, będą również mecze reprezentacji. W trzy miesiące moja forma bardzo nie ucierpi.

Ma pan już dograny klub od zimy?


Zobaczymy, gdzie odejdę. W tym momencie nie jestem z nikim po słowie. Wszystko zacznie się od nowa.

Jako pierwsi wywiad mogli przeczytać użytkownicy upday

Więcej wiadomości znajdziecie w aplikacji upday, którą można pobrać w Google Play lub App Store.

Liga Narodów. Polska remisuje z Włochami. Były emocje, nie ma wstydu

Polska - Finlandia. Mateusz Skwierawski: Wyjadacze odłączeni od respiratora (komentarz)

Komentarze (19)
avatar
Mossad
13.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ale ściema. Jaki prezes rezygnuje z ponad 20 mln euro? he he he gosciu poczeka do lata i bedzie mial karte na reku i zostawi Napoli bez grosza. 
avatar
olobolooo
13.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Straszne cierpienia leży korzeniem do góry kasę ma płaconą i to jaką każdy by tak chciał. 
avatar
Racoviak
13.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Bardzo to wszystko koloruje pan Milik. 
avatar
Miglanc667
13.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Lanie wody. Wszyscy winni tylko nie mylik. 
Sommosierczyk
13.10.2020
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Ja rozumiem że to jest zdolny piłkarz ale mówienie jak to gdzieś usłyszałem w mediach że Milik przechodzi wielki dramat jest poprostu nadużywaniem słów !!! typ który ma setki milionów złotych p Czytaj całość