Warta Poznań zniesmaczona postępowaniem Legii Warszawa. W analogicznej sytuacji przekładała mecz i poniosła straty

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa cieszą się z gola Tomasa Pekharta (tył) podczas meczu Ekstraklasy z Wartą Poznań
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: piłkarze Legii Warszawa cieszą się z gola Tomasa Pekharta (tył) podczas meczu Ekstraklasy z Wartą Poznań

Warta Poznań jest zniesmaczona wydarzeniami podczas meczu z Legią Warszawa. Zieloni wydali oświadczenie w sprawie ogromnych kontrowersji wokół występu Igora Lewczuka i Tomasa Pekharta.

- Igor Lewczuk przed rozgrzewką zgłosił, że ma gorączkę, ale nie mieliśmy innego stopera, żeby go zamienić. Dlatego chcieliśmy, żeby spróbował zagrać. Udało się, jestem mu bardzo wdzięczny za to, że zagrał do końca. Dodatkowo w przerwie Tomas Pekhart zgłosił brak węchu i mówił, że jest mu bardzo zimno, więc spodziewamy się najgorszego - mówił na konferencji prasowej po zaległym spotkaniu 6. kolejki PKO Ekstraklasy trener mistrza Polski, Czesław Michniewicz.

Legioniści zwyciężyli w Grodzisku Wlkp. 3:0, a jednego z goli zdobył właśnie Pekhart. Czeski napastnik, a także obrońca ekipy ze stolicy wystąpili przeciwko beniaminkowi, mimo dość oczywistego podejrzenia zakażenia koronawirusem.

Warta czeka na ruch organizatora rozgrywek

"Z zaniepokojeniem i zaskoczeniem wysłuchaliśmy słów trenera Legii Warszawa Czesława Michniewicza na konferencji prasowej. Szkoleniowiec poinformował, że na boisku przebywali dwaj zawodnicy, u których zaobserwowano objawy charakterystyczne dla COVID-19. Uznajemy ten fakt za naruszenie zasad, na których opiera się funkcjonowanie najwyższych lig piłkarskich w kraju w czasie pandemii - w szczególności zaleceń protokołu medycznego przedstawionego przez Zespół Medyczny PZPN" - głosi oświadczenie beniaminka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w Rumunii. Bramkarz bohaterem!

"Dżentelmeńska umowa została złamana podczas meczu. Chcemy stanowczo podkreślić, że szanujemy wynik z boiska, mimo że znaleźli się na nim zawodnicy, którzy, w myśl zaleceń Zespołu Medycznego PZPN, powinni zostać odsunięci od składu. Uczestniczyli jednak w grze, czym narażali na potencjalne zakażenie innych piłkarzy, trenerów oraz wszystkie osoby, które tego dnia pracowały nad organizacją meczu oraz przy realizacji transmisji TV. Takie postępowanie stoi w jawnej sprzeczności z regułami, których wszyscy zobowiązaliśmy się przestrzegać. Budzi też obawy co do wzajemnego zaufania w przyszłości" - podkreśla Warta.

Duży niesmak w Poznaniu

Zachowanie sztabu szkoleniowego Legii odebrano przy Drodze Dębińskiej bardzo negatywnie, zwłaszcza że miesiąc temu (pierwotnie mecz miał się odbyć 4 października) Warta też miała problemy z zakażeniami koronawirusem i natychmiast poinformowała o tym Ekstraklasę SA, odwołując ostatecznie starcie z ekipą z Warszawy.

Wówczas zieloni mieli czego żałować, bo byliby w lepszej sytuacji niż przeciwnik, który był rozbity po tym, jak trzy dni wcześniej odpadł z europejskich pucharów (po porażce 0:3 z Karabachem Agdam). Poznaniacy odpoczywali trzykrotnie dłużej, więc przekładanie spotkania wcale nie było im na rękę, zwłaszcza że objawy zakażenia w zespole były dość skąpe (lekko podwyższona temperatura u niektórych zawodników).

Do tego dochodzą duże straty finansowe. W pierwotnym terminie mecz odbyłby się z udziałem publiczności, a rozprowadzono na niego komplet niemal 2,5 tys. biletów.

"Straciliśmy na tym finansowo, ale też sportowo, bo to rywal był kilka dni po swoim występie. Byliśmy jednak przekonani, że tak należy postąpić. Że tak jest po prostu w zgodzie z duchem fair play" - podkreślają przedstawiciele beniaminka.

Legia może zostać ukarana

Nie wiadomo, jakie decyzje podejmie teraz Ekstraklasa SA, a także zespół medyczny. Przypadek Legii jest pierwszym tego rodzaju podczas epidemii COVID-19.

Warta nie będzie się otwarcie domagać kar dla Legii, lecz czeka na rozstrzygnięcia dotyczące przede wszystkim kwalifikacji występu Lewczuka i Pekharta. Jeśli organizator rozgrywek zakwestionuje decyzje kadrowe trenera Czesława Michniewicza, mistrz Polski mógłby się spodziewać sankcji.

W skrajnym przypadku obaj zawodnicy mogliby zostać uznani za nieuprawnionych do gry, co byłoby podstawą do nałożenia ewentualnego walkowera. Na razie jednak żadnych decyzji nie ma.

Źródło artykułu: