Echa po meczu Stal - Dolcan: Gorzka pigułka na początek

Piłkarze Stali Stalowa Wola przegrali na własnym boisku z Dolcanem Ząbki aż 4:1. Udany występ zaliczył jedynie Jurij Mychalczuk, który zdobył honorową bramkę dla Stalówki. Wydaje się, że Dolcan może nieźle namieszać w pierwszej lidze w tym sezonie.

Spodenkowe cyrki

W przerwie sobotnich zawodów trener Stali Stalowa Wola Przemysław Cecherz zdecydował się na zmianę. Na placu gry miał pojawić się Paweł Wasilewski. Sędzia techniczny nie pozwolił jednak wejść na boisko napastnikowi Stalówki. Powód był dość dziwny. - Z tego co wiem, to chodziło o te kolarki pod spodenkami. Były białe, a powinni być innego koloru - mówił na konferencji prasowej opiekun zielono-czarnych.

Nie będzie palenia strojów

Piłkarze Stali Stalowa Wola w obecnych rozgrywkach będą występować w nowych strojach firmy Saller. Zmiana nie okazała się szczęśliwa. W debiucie Stalówka przegrała wysoko. Kapitan Stali Tomasz Wietecha zapowiedział, że palenia strojów nie będzie. - Nie będzie palenia tych strojów. Są nowe, nawet mi się podobają. Musimy się wziąć do roboty. Nie mamy innego wyjścia. To pierwszy mecz i wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Gościom wszystko wychodziło a nam nic - stwierdził bramkarz ekipy z Podkarpacia.

Analiza w poniedziałek

Stal z Dolcanem straciła cztery gole. Zdaniem Przemysława Cecherza wszystkie padły po błędach obrony. Trener Stali nie wie, kto dokładnie zawinił, ale po analizie meczu wszystko będzie jasne. - Nie będzie łatwe doprowadzić zespół do normy po takiej porażce. Na pewno będziemy rozliczać poszczególnych graczy za błędy. Zagraliśmy zupełnie inaczej niż to co zakładaliśmy, co trenowaliśmy przed tym pojedynkiem. Niektórzy zawodnicy grają za dużo prywatnej piłki, a tak się nie da. W obecnym futbolu samemu nie da rady nic zdziałać. Musi być dyscyplina, a jej zabrakło. Będziemy analizować bramki. Na pewno zawiodła linia obronna - stwierdził szkoleniowiec zielono-czarnych.

Dobry występ tylko Mychalczuka

W sobotnich zawodach wystąpiło 13 Stalowców, ale tylko jeden nie zasłużył na naganę. Mowa o Jurim Mychalczuku, który wszedł na boisko w drugiej połowie i zdobył honorowego gola. Opiekun jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze pochwalił zawodnika i powiedział, dlaczego napastnik z Ukrainy pojawił się na boisku tak późno. - Mychalczuk ma braki w technice. To widać. Jest on zawodnikiem typowo na kontrę. Dolcan grał dobrze w obronie. Trudno mu było się przez nią przebić. Udało mu się tylko dlatego, że, tak jak powiedział trener Sasal, obrońcy nieco się rozluźnili. Nie ulega jednak wątpliwości, że miał bardzo dobre wejście. To jest taki piłkarz. Założeniem na ten mecz z Dolcanem było przetrzymywanie piłki w przodzie. Na to Mychalczuk nie jest jeszcze technicznie przygotowany. Gdybyśmy prowadzili, a przeciwnik grałby wysoko, to Jurij miałby pole do popisu - powiedział Cecherz.

Dość dobrze zagrał Igor Migalewski, ale ten piłkarz gra ostro i ma już na koncie żółty kartonik. Zdaniem opiekuna zielono-czarnych gdyby grał dłużej, to mógłby nie dotrwać do końcowego gwizdka arbitra. - Igor jest za ambitny. Dostał żółtą kartę, a że atmosfera była nerwowa na boisku, to obawiałem się, że może osłabić zespół. Szkoda by mi było tego gracza - dodaje.

Zawiódł po raz kolejny Paweł Olszewski. Jak do tej pory ten piłkarz nie pokazuje umiejętności, które przekonałby kibica. Cecherz twierdzi jednak, że Olszewski w końcu zaskoczy. - Olszewski nie zachwycał. Znam jednak tego piłkarza i wiem co potrafi. Jemu jeszcze trochę brakuje, ale liczę, że się odbuduje. Chciałem mu dać zmianę, ale nie miałem kogo wpuścić na boisko - kontynuuje.

Problemy z transferami … i kibicami

Nadal nie wiadomo czy w Stalowej Woli zagrają Cezary Czpak i Dariusz Stachowiak. Ten drugi nadal nie podpisał umowy z klubem z Podkarpacia, mimo że wszystko miało być już jasne. Na Czpaka z kolei może zabraknąć pieniędzy w klubowej kasie. - Jest problem z kolejnymi transferami. Nie rezygnuję z Cezarego Czpaka. Mam nadzieję, że na dniach się wszystko wyjaśni. Jest nam bardzo potrzebny zawodnik na prawe skrzydło. Nie ukrywam, że i na lewe przydałby się zmiennik dla Krzysztofa Treli, który nie jest już dobry wytrzymałościowo i potrzebuje kogoś, kto by go zastąpił - mówił po meczu załamany trener Stalówki.

Powodów do optymizmu nie mają także kibice Stali, którzy po trzecim golu zaczęli opuszczać trybuny stadionu przy ulicy Hutniczej. - Żałuję, że kibice opuszczali stadion po trzecim golu. Jest mi wstyd za siebie i za zespół. Musimy odbudować wiarę w drużynę. Rozumiem ich, że byli niezadowoleni. Gorszego debiutu już chyba być nie mogło - mówił smutny Przemysław Cecherz.

Nieznany cel Dolcanu

Dolcan Ząbki nie ma określonego celu na obecny sezon. Zdaniem szkoleniowca drużyny z Ząbek Marcina Sasal drużyna ma zdobywać jak najwięcej punktów, a zadanie do zrealizowania określi się niebawem. - Cel stworzy się dopiero po 10 spotkaniach. Nie mam presji ze strony zarządu. Wiadomo, że chodzi o stabilizacje klubu, po roku gry w pierwszej lidze. Drugi sezon jest trudniejszy. Zdajemy sobie z tego sprawę i dlatego wzmocniliśmy się doświadczonymi zawodnikami. Tworzymy kolektyw. Chcemy jesienią zdobyć sporo punktów, a w całym sezonie mam ambicję na miejsce przynajmniej takie jak w poprzednim sezonie. Uważam, że nas na to stać - mówił na konferencji prasowej Sasal.

Piłkarze, jak i trenerzy Stali Stalowa Wola po pierwszym pojedynku muszą przełknąć gorzką pigułkę. Nie takiego debiutu wszyscy oczekiwali. Stal w rundzie wiosennej poprzednich rozgrywek na stadionie przy ulicy Hutniczej straciła tylko jedną bramkę - teraz już cztery. Pigułka do przełknięcia będzie więc wyjątkowo dużo. Oby tylko okazała się ona skutecznym lekarstwem na niemoc zielono-czarnych. Tego chcieliby przynajmniej kibice rodzynka z Podkarpacia.

Komentarze (0)