Liga Narodów. Polska - Holandia. Ronald de Boer: Lewandowski jest jak cyngiel [wywiad]

Getty Images / Erwin Otten/Soccrates / Na zdjęciu: Ronald de Boer
Getty Images / Erwin Otten/Soccrates / Na zdjęciu: Ronald de Boer

- Na Włochów nie mieliście pomysłu, to była różnica klas. Ale Holandia musi uważać, bo gdy Polska ma swój dzień, to może być groźna, bo Lewandowski jest jak cyngiel - mówi w wywiadzie dla WP SportoweFakty Ronald de Boer, brat obecnego selekcjonera.

W środę w meczu z Holandią (20:45) Polska musi zrobić wszystko, aby zrehabilitować się za tragiczny występ z Włochami. Ronald de Boer, legendarny piłkarz Ajaksu, Barcelony i reprezentacji Holandii, przyznaje w rozmowie z nami, że na tle Italii Polska wyglądała dramatycznie słabo. Ale ostrzega, że dla Holandii to nie będzie spacerek. Z bratem obecnego selekcjonera rozmawialiśmy nie tylko o piłce. De Boer wspomina Andrzeja Rudego, Jerzego Dudka i Arkadiusza Milika, mówi też, jak duże znaczenie może mieć w życiu człowieka 10 minut.

Piotr Koźmiński, WP Sportowe Fakty: Widział pan mecz Włochy - Polska?

Ronald de Boer, były gracz Ajaksu, Barcelony, Glasgow Rangers, reprezentant Holandii
: Widziałem fragmenty, 20-30 minut. Włosi zagrali naprawdę dobrze. A Polska? No cóż, to nie był wasz dzień. Różnica klas była bardzo widoczna. Italia dokładnie wiedziała, co ma robić, a Polska nie. Niestety, gdy gra się przeciw Włochom i nie ma się na mecz pomysłu, to potem tak to wygląda. Oni bardzo boleśnie wyeksponują wszystkie twoje braki. Włochy znów mają to, co kiedyś: bardzo trudno się z nimi gra, potencjalnie mogą zmiażdżyć wielu rywali. I właśnie to się stało z Polską.

Holandii akurat udało się tego uniknąć, bo Frank dobrał odpowiednią taktykę. Zadzwonił do mnie rano, dzień po pierwszym meczu z Bośnią i Hercegowiną, i zapytał, co myślę o taktycznych zmianach, które chciał zrobić na Włochów. Powiedziałem mu: Jeśli w to wierzysz, to zaufaj instynktowi. I to mu zadziałało, zremisowaliśmy. Jeśli chodzi o Polskę, nie widziałem pomysłu na grę.

ZOBACZ WIDEO: Włochy - Polska. Czego zabrakło Biało-Czerwonym? Szczera odpowiedź wiceprezesa PZPN

Robert Lewandowski udzielił po meczu wywiadu, który zaczął od ośmiu sekund ciszy. Mówiło to więcej niż tysiąc słów.

Rozumiem Lewandowskiego. Polska reprezentacja to nie Bayern Monachium, a w pojedynkę w piłce niczego się nie wygra, koledzy z drużyny muszą pomóc. Bayern jest jak maszyna, a Lewandowski jest jak cyngiel. Nie mam wątpliwości, że to teraz najlepszy napastnik świata.

Niektórzy mówią, że nawet najlepszy piłkarz świata, bez podziału na pozycje. Zgadza się pan?

Nie do końca. Dla mnie wciąż najlepszym piłkarzem na świecie, pod względem potencjału, jest Leo Messi. Lewandowskiego dałbym na trzecim miejscu. Natomiast patrząc stricte pod względem tego, co kto zdobył w ostatnim roku, to oczywiście Lewandowski zasłużył na Złotą Piłkę. I bardzo mi go szkoda, że odwołano plebiscyt w tym roku. Robert miał prawo liczyć na wygraną.

Z polskich piłkarzy powinien pan jeszcze kojarzyć Arkadiusza Milika.

Oczywiście, grał u mojego brata w Ajaksie Amsterdam. Kocham Milika, to świetny piłkarz! Wtedy był jeszcze rozwijającym się graczem, teraz już jest całkowicie ukształtowany. Strzelił dla Ajaksu wiele ładnych goli, według mnie to jedna z najlepszych lewych nóg w Europie.

Teraz popadł niestety w tarapaty. Nie chciał przedłużyć kontraktu z Napoli, nie udało mu się latem odejść, a Napoli nie zgłosiło go do żadnych rozgrywek. Przez to jego udział w EURO może być zagrożony…

To sytuacja, z której trzeba się szybko, to znaczy zimą, wyswobodzić. No chyba że Milik bierze pod uwagę stratę EURO, ale na pewno nie! Znalazł się jednak w takim momencie, że tu już nie ma co wybrzydzać: że ten klub OK, a tamten nie. Jeśli chce zagrać na EURO, musi zrozumieć, że jego pozycja negocjacyjna nie jest teraz najlepsza. Szkoda, że do tego doszło, ale staram się też zrozumieć Napoli. Zainwestowali w niego wielkie pieniądze.

A z lat, gdy pan grał, kojarzy pan jakichś polskich piłkarzy?

W Ajaksie grałem z Andrzejem Rudym. Bardzo miły człowiek. W lidze holenderskiej rywalizowaliśmy z prawym pomocnikiem z Feyenoordu. No i Jerzy Dudek. Do dziś mój dobry kolega z pola golfowego. Wiele razy graliśmy razem.

I kto jest lepszy w golfa?

Kiedyś ja byłem lepszy, ale Dudek mnie przegonił, bo poświęca golfowi o wiele więcej czasu niż ja. Moja żona jest chyba mniej wyrozumiała niż małżonka Dudka. Bo gdy ja mówię: Idę grać w golfa, to czasem jej mina mówi wszystko. Dudek gra bardzo dużo, natomiast ja skręciłem ostatnio bardziej w stronę padla. Bardzo fajna gra.

Jak ocenia pan prowadzoną przez brata Holandię? Frank to pierwszy trener w historii waszego kraju, który nie wygrał z reprezentacją żadnego z pierwszych czterech meczów.

Był mocno krytykowany, zwłaszcza po porażce w pierwszym meczu z Meksykiem. Rozumiem, że ludzie chcą, aby Holandia zawsze wygrywała, ale... To był mecz towarzyski, Frank oszczędzał niektórych piłkarzy, bo przed nim były ważniejsze mecze w Lidze Narodów z Bośnią i Włochami. A w tych czasach, gdy jest pandemia, gdy kalendarz jest przeciążony, naprawdę trzeba zawiadywać mądrze piłkarzami, ich zdrowiem. No więc po Meksyku krytyka była duża. Remis z Bośnią też był rozczarowaniem, ale już na starcie z Włochami brat trafił z taktyką. Remis z Hiszpanią też nie był taki zły. No a ostatni mecz, czyli pierwsze zwycięstwo Franka, 3:1 nad Bośnią i Hercegowiną to już było to. Na pewno najlepszy mecz Holandii za kadencji mojego brata. Był głód gry, agresywność, dużo ruchu.

Na EURO zagracie z Austrią, Ukrainą i Macedonią Północną. Jesteście faworytami?

Tak, jesteśmy. Wydaje mi się, że naszym najgroźniejszym rywalem będą Ukraińcy. Mają bardzo ciekawy zespół, pokazali to choćby w meczu z Hiszpanią.

A wracając do Polski: myśli pan, że ten zespół może zagrozić Holandii w środę?

Może. Ten mecz z Włochami był bardzo kiepski, ale każdy ma lepsze i gorsze dni. Polska dla mnie jest trochę jak Austria: niezły zespół, który może zagrozić mocniejszym, gdy ma swój dzień. Do takich drużyn jak Polska czy Austria trzeba podejść skoncentrowanym na sto procent, bo mecz z nimi sam się nie wygra. W Polsce jest przecież wielu utalentowanych piłkarzy.

Jest pan starszy od wspomnianego brata o 10 minut. Wykorzystywał to pan?

Oczywiście, że tak. W dzieciństwie mnóstwo było sytuacji, gdy to młodszy musiał coś przynieść, zanieść, przenieść. Te 10 minut miało wtedy duże znaczenie, bo jasno wskazywałem w danej sytuacji, że to "młody" musi się tym czy tamtym zająć.

Jak Frank to znosił? Nie buntował się?

Nawet nie. Powiedziałbym, że znosił to z godnością (śmiech).

A wykorzystywaliście fizyczne podobieństwo? Na przykład w szkole?

Oczywiście, że tak. Przede wszystkim dzięki temu pomagaliśmy sobie. No, ale nie ukrywam, że kilka żartów też się za młodu zrobiło.

***
Ronald de Boer największe sukcesy odnosił jako pomocnik Ajaksu Amsterdam. Pięć razy wygrał z tym klubem mistrzostwo Holandii, raz Ligę Mistrzów. Był też mistrzem Hiszpanii z Barceloną i Szkocji z Glasgow Rangers. Dwa razy był wybierany najlepszym piłkarzem Holandii (1994 i 1996).

W reprezentacji rozegrał 67 meczów i strzelił 13 goli. Obecnie pracuje w Ajaksie.

Zobacz takżeDrugie życie Emmanuela Olisadebe. Żyje z mieszkań, nigdzie mu się nie spieszy. "Nie jestem zbyt ambitny"

Zobacz takżePKO Ekstraklasa. Hernan Rengifo: Od koki trzymam się z daleka

Źródło artykułu: