Grając w Skandynawii, Rafał Niżnik wywalczył mistrzostwo i puchar Danii. Co ważne był to czas, kiedy Broendby było o wiele silniejszą drużyną, niż dziś, a w sezonie mistrzowskim obecny gracz Górnika Łęczna zagrał w 28 spotkaniach, będąc jednym z czołowych piłkarzy swego zespołu. - Jeżeli chodzi o obecny skład, to ja grałem praktycznie tylko z jednym zawodnikiem, więc ciężko mi się cokolwiek na temat obecnej drużyny powiedzieć. Ale wiem, że Legia w pierwszym meczu miała spore problemy. Jednak na własnym boisku na pewno będzie mocniejsza i jest w stanie wyeliminować Broendby - mówi Niżnik.
Broendby nie było jego jedynym klubem w Danii. Łącznie spędził tam pięć lat, podczas których zdążył dobrze poznać styl tamtejszego futbolu. - Na pewno jest to waleczność i siła. Duńczycy wzorują się na lidze angielskiej. Jakaś cecha typowa? Na pewno walka do końca, czasem jakieś długie podanie. Ale, tak jak mówię, głównie ciągła walka i nieodpuszczanie przeciwnikowi - charakteryzuje duńskich zawodników.
Legia z Kopenhagi wywiozła bardzo cenny remis (1:1). Teraz do awansu wystarczy im nawet bezbramkowy rezultat. Jednak według naszego rozmówcy klucz do awansu leży gdzie indziej. - Najważniejsza będzie skuteczność. Bo gdyby Broendby zagrało w pierwszym meczu skutecznie, to byłoby "pozamiatane". Na pewno Legia musi zagrać ofensywnie i strzelić bramkę i dobrze się bronić, bo na pewno Broendby tanio skóry nie sprzeda - uważa 35-letni zawodnik.
Mimo korzystnego dla Legii rezultatu pierwszego spotkania, ciężko wskazać faworyta tej rywalizacji. - Wydaje mi się, że szanse wciąż oscylują w okolicach 50/50. Jeśli Legia na wyjeździe strzeliła bramkę i uzyskała cenny remis, to na pewno wciąż liczy na awans. Teraz grają u siebie, dlatego mimo wszystko ich szanse oceniłbym na pięćdziesiąt procent – podsumowuje Rafał Niżnik.