Od września głośno jest o konflikcie Roberta Lewandowskiego z jego byłym menedżerem Cezarym Kucharskim. Tarcia między nimi pojawiły się już kilka lat temu, a w ostatnim czasie nie dość, że są one tematem w polskich i niemieckich mediach, to na dodatek sprawą zajmie się sąd.
Kucharski złożył pozew przeciwko Lewandowskiemu, w którym domaga się od byłego podopiecznego 39 milionów złotych w ramach rozliczeń z ich wspólnej działalności. Kapitan kadry i jego prawnicy oskarżyli Kucharskiego o szantaż wobec piłkarza. Skutkiem tego były menedżer Lewandowskiego został zatrzymany.
Część osób obserwujących konflikt z dystansu może zadawać sobie pytanie, czy byli współpracownicy nie mogli podziękować sobie za wspólne sukcesy i "dogadać się", co do ugodowego rozstania. Tak, żeby uniknąć strat finansowych i wizerunkowych. - Nie, bo nie było takiej woli z drugiej strony - mówi Cezary Kucharski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: potężny strzał, odrobina szczęścia i... fantastyczny gol. Palce lizać!
- Prawnik Roberta, Kamil Gorzelnik przysłał mi propozycję wyjścia ze spółki za rekompensatą... 100 złotych. To jest kompletnie niepoważna, lekceważąca propozycja. To jest nieprofesjonalne. Urząd Skarbowy od razu by się tym zainteresował, jak można zbyć udziały w spółce, która ma prawa do wizerunku czołowego piłkarza świata, za 100 złotych? - wspomina menedżer.
- Czy przy takim ich nastawieniu mogliśmy się w ogóle dogadać? Kiedy przyjechałem na tę pierwszą rozmowę do Monachium, Robert stał na stanowisku, że nic nie wniosłem do spółki i nic mi się z niej nie należy - mówi Kucharski.
Czytaj także: Robert Lewandowski ma już 21 trofeów!
Czytaj także: Robert Lewandowski inspiracją dla piłkarza Chelsea. "To najlepszy napastnik na świecie"