Jesienią 2008 roku ówczesny trener Ruchu Duszan Radolsky niespodziewanie włączył do kadry pierwszego zespołu 21-letniego Marcina Sobczaka. Młody snajper odwdzięczył się za daną mu szansę. Strzelił trzy gole w ekstraklasie, trzy w Pucharze Ekstraklasy i jeden w Pucharze Polski.
Cała piłkarska Polska była zachwycona Sobczakiem, którego porównywano nawet do legendarnego napastnika Niebieskich Mariusza Śrutwy. Wszystko zmieniło się jednak z dniem, w którym Radolsky pożegnał się ze stanowiskiem w Chorzowie.
Dziś urodzony w Jastrzębiu Zdrój zawodnik, nie ma miejsca w kadrze pierwszego zespołu i grywa w Młodej Ekstraklasie. Działacze Ruchu robią jednak wszystko, by znaleźć mu nowego pracodawcę. Dlaczego? - Obrósł w piórka. Kilka razy dobrze kopnął piłkę i zaczęło mu się wydawać, że jest wielki. Raz zdarzyło mu się złamać regulamin. Spóźnił się na zbiórkę przed meczem. Myślał, że jego zasady nie obowiązują - mówi anonimowo osoba związana z klubem.
Popularny "Bizon" rzeczywiście ma etykietkę zawodnika, a przede wszystkim człowieka konfliktowego. - Treningi tego pana mi nie odpowiadają. Za dużo czasu spędzamy na siłowni - mówił o pracy Bogusława Pietrzaka, następcy Radolskiego.