Postawię odważną tezę, ale myślę, że wcale nie ryzykowną: gdyby w tym - kończącym się właśnie - roku jednak odbyły się zaplanowane na czerwiec i lipiec mistrzostwa Europy, Robert Lewandowski najlepszym piłkarzem roku na świecie raczej by nie został. Dziś już tego oczywiście nie sprawdzimy, ale wielce prawdopodobne jest, że pociągnąłby go w dół wynik reprezentacji Polski na Euro 2020.
Nie dlatego, że uważam, iż kadra Jerzego Brzęczka nie jest w stanie niczego ugrać na tym turnieju. Owszem, ma potencjał i oczekuję od niej dotarcia do ćwierćfinału, niczego poniżej nie uznam za sukces. Ale to są pobożne życzenia kibica na przyszły rok, a my dalej rozmawiamy o roku 2020.
To był średni rok dla kadry, która wprowadziła nas w nerwowe rozedrganie i pokazała, że jest tworem niestabilnym: po dobrych meczach przychodziły kiepskie. Mało tego, na światło dzienne zaczęły wychodzić wewnętrzne nieporozumienia selekcjonera z liderami drużyny, a to, co kibica musi martwić jeszcze bardziej, to fakt, że reprezentacja nie potrafiła sobie radzić z silnymi rywalami, takimi jak Włochy czy Holandia. A przecież na mistrzostwach Europy, jeśli się myśli o sukcesie, trzeba umieć wygrywać właśnie z silnymi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale wściekłość! Trener w Rumunii wpadł w szał
Trudno mi uwierzyć, że w formie, w jakiej była w 2020 reprezentacja, udałoby się jej odnieść sukces, który nie pociągnąłby Roberta w dół i nie przyćmił jego triumfu z Bayernem w Lidze Mistrzów.
W tym roku zwycięstwo w Champions League było kluczowe, te rozgrywki nie miały konkurencji. Gdyby nie pandemia, odbyłoby się Euro i łatwo mi sobie wyobrazić, że to ten właśnie turniej mógł wykreować bohatera roku. Taki Cristiano Ronaldo - nawet w najwyżej przyzwoitym dla siebie sezonie - ma abonament na top wszelkich plebiscytów. Dobry występ z kadrą Portugalii na Euro 2020 mógł mu dać tytuł piłkarza roku. Ale mistrzostwa Starego Kontynentu przełożono, najważniejsza była Liga Mistrzów, a w niej najlepszy był Bayern z Lewandowskim.
Wielkość Messiego i Ronaldo polega także na tym, że oni na tym topie utrzymują się od lat i jeszcze przez kilka sezonów to się pewnie nie zmieni. Ważne jest, żeby także Polak był stałym gościem salonów wielkiego futbolu, a nie musiał recenzować plebiscyty pamiętną frazą: "Le Cabaret".
A w roku 2021 - jeśli tylko pozwoli na to udana walka z wirusem - tytuły najlepszych będą rozdawać na mistrzostwach Europy. Triumf w Lidze Mistrzów może być niewystarczający. Zatem "Lewy" musi coś ugrać także z reprezentacją Polski i to mnie bardzo cieszy. Bo mimo szacunku do sukcesów Bayernu, to jednak nie urodziłem się w Bawarii i bliższa ciału koszula.
No właśnie, reprezentacja. Drugim beneficjentem pandemii jest Jerzy Brzęczek. Po histerii, jaka została rozpętana w ostatnich miesiącach na punkcie zwolnienia selekcjonera, mogę śmiało postawić kolejną tezę, że gdyby turniej o mistrzostwo Europy jednak się odbył zgodnie z planem, Brzęczek szukałby już nowej roboty. Ale dostał od losu drugą szansę. Tegoroczną "maturę" mógłby uwalić, bo na dzisiaj zbudował reprezentację nieprzewidywalną. Niestety, nieprzewidywalną bardziej dla polskich kibiców niż naszych rywali. Ale w 2021 roku może być dużo lepiej. Bo poza Lewandowskim, od którego sukces zależy w kilkudziesięciu procentach, pojawiło się kilku obiecujących piłkarzy.
Brzęczek będzie musiał umieć podejmować męskie i trudne decyzję. Na dzisiaj nie jestem pewien, że umiałby otwarcie zrezygnować z piłkarzy, co do formy których było sporo wątpliwości. Grzegorz Krychowiak, Arkadiusz Milik, momentami Kamil Grosicki to nazwiska, które w kadrze "ważą". Ale to też nazwiska zawodników, którzy nie zawsze dowożą - niezbędną na reprezentację - jakość. Brzęczek nie może być zakładnikiem piłkarzy. Oczekuję od selekcjonera odwagi. Tym bardziej że ma w kim wybierać. Do formy wraca Krystian Bielik, a w kadrze pojawiła się cała fala zdolnej młodzieży: Jakub Moder, Kamil Jóźwiak, Michał Karbownik, Sebastian Walukiewicz. Wszyscy z ambicjami i potencjałem na grę w pierwszej jedenastce. Warto też mieć na oku np. Bartosza Białka z Wolfsburga.
Mam przekonanie, że kluczowe dla odniesienia sukcesu będzie to, jak na Euro wypadną dwaj bardzo istotni dla reprezentacji pomocnicy: Piotr Zieliński i Mateusz Klich. Każdy z nich pokazał już, że potrafi nie zginąć w wielkim futbolu. Jeśli trafią w swój moment na turnieju, mogą bardzo pomóc dwóm ważnym ludziom. Lewandowskiemu kadra nie będzie kulą u nogi w drodze po triumfy w plebiscytach, a Brzęczek utrzyma dobrą robotę. Ich sukces w 2021 będzie oznaczać, że sukces na Euro odniosła reprezentacja.
Czego sobie i Państwu w nowym roku życzę.