PKO Ekstraklasa: Warta Poznań. Piotr Tworek: Nie ma nic gorszego niż bezsilność [WYWIAD]

YouTube / Warta Poznań / Na zdjęciu: trener Piotr Tworek
YouTube / Warta Poznań / Na zdjęciu: trener Piotr Tworek

- Nie ma nic gorszego niż bezsilność trenera, gdy zespół oczekuje pomocy - mówi szkoleniowiec Warty Poznań, Piotr Tworek. Za beniaminkiem PKO Ekstraklasy bardzo trudna jesień i ekstremalne sytuacje, których nigdy nie chciałby już przeżywać.

Szymon Mierzyński, WP SportoweFakty: Spośród beniaminków, tylko Warta Poznań nie zmieniła trenera w rundzie jesiennej. Czuje pan satysfakcję?

Piotr Tworek, trener Warty Poznań: To wcale nie oznacza, że u nas nie ma presji. Sami ją sobie wytwarzamy, bo nie gramy tylko dla przyjemności i przeżycia przygody. Chcemy pozostać w ekstraklasie. Może na zewnątrz aż tak bardzo tego nie widać, ale wewnątrz klubu robimy absolutnie wszystko, by ten cel w jak największym spokoju zrealizować. Czy czuję satysfakcję? Po prostu wykonuję swoją pracę i zamierzam dawać z siebie jak najwięcej.

Jaka to była runda dla Warty?

Byliśmy zespołem bezkompromisowym. Zremisowaliśmy tylko jedno spotkanie. Wygraliśmy z rywalami, którzy wydają się tymi głównymi w walce o utrzymanie. Trzeba jednak zaznaczyć, że te zwycięstwa odnosiliśmy w czasie, gdy nie mieliśmy aż takich kłopotów kadrowych jak w samej końcówce roku. Był wybór na bokach pomocy, tak samo w środku pola. Zaczynało nam się układać, byliśmy lepsi od drużyn, które pokonaliśmy. Niestety później mieliśmy już sporo problemów. Nie byliśmy w stanie reagować na wydarzenia boiskowe, które tej reakcji wymagały. Przeciwnicy reagowali, a my nie mieliśmy jak tego zrobić. Gdy wiosną wrócą kontuzjowani, powinno się pod tym względem poprawić.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wolej-poezja! Prześliczny gol piłkarki FC Barcelona

Wokół Warty, co jest zjawiskiem dość niespotykanym, nie wytwarzano żadnej wielkiej presji, ani ciśnienia. To zwiększało panu komfort pracy?

Jestem zdania, że gdybyśmy oddawali mecze bez walki, gdyby nie było w nich emocji i próby odwrócenia wyniku, reakcje kibiców mogłoby być inne. Jednak nawet gdy sytuacja była trudna, jak choćby przy stanie 0:3 z Legią Warszawa, albo 0:2 ze Śląskiem Wrocław, my ani przez chwilę nie pomyśleliśmy, że odpuszczamy. Zawsze próbowaliśmy odwrócić losy meczu. Nigdy oczywiście nie powiem, że jestem zadowolony z porażek, jednak naszym ogromnym sukcesem jest to, że w każdej sytuacji, w jakiej się znajdziemy, walczymy do samego końca. Zaszczepiliśmy to w Warcie już gdy zaczynałem swoją pracę. W I lidze było nam o wiele łatwiej, bo w większym stopniu pomagały korzystne wyniki. Dzięki temu teraz nadal pokazujemy, że ten zespół ma swoje DNA i charakter.

Pod względem sportowym ten komfort jest już dużo mniejszy.

Trener Wisły Kraków Peter Hyballa powiedział niedawno, że nie robił zmian, bo miał zbyt mało jakości na ławce. To teraz proszę sobie wyobrazić nasz mecz z Wisłą, w którym ja zmiany zrobić w ogóle nie mogłem, bo miałem w odwodzie dwóch bramkarzy i dwóch nastolatków. To są sytuacje ekstremalne, których nie chciałbym już przeżywać. Nie ma nic gorszego niż bezsilność trenera, gdy zespół oczekuje pomocy od sztabu szkoleniowego, a on nie jest w stanie mu tej pomocy dać. To trudne chwile, których nikt nie zrozumie, dopóki sam ich nie doświadczy. Te chwile dały nam też naukę na przyszłość. Nie możemy do tego znów dopuścić. Wiosną do ryzyka związanego z epidemią i kontuzjami mogą dojść jeszcze kartki. Trzeba być na to przygotowanym.

Czy obecna Warta, w tym składzie doszła już pod względem sportowym do ściany?

Bardzo trudne pytanie, na które raczej nie jestem w stanie odpowiedzieć. Gdybym powiedział, że tak, oznaczałoby to, że następne treningi właściwie nie mają sensu. Poprzez te treningi nadal chcemy podnosić umiejętności. Zawodnicy mają się cały czas rozwijać, a nie tylko powielać wzorce. Wbrew wszelkim opiniom, ja wciąż widzę w Warcie rezerwy. Gdy znajdziemy się pod ścianą, poproszę Jakuba Kuzdrę, żeby swoją łysą głową ją przebił i on to zrobi. Dla nas nie ma barier, pokonamy każdą.

Przed spotkaniem z Pogonią Szczecin mówił pan na konferencji prasowej, że potrzeba jeszcze więcej determinacji i jeżdżenia na d... Zaskoczyły mnie te słowa, bo o ile Warta ma niedostatki sportowe, to cech wolicjonalnych nikt jej nie mógł odmówić. Nie było to trochę wołanie o pomoc z pana strony?

Tutaj miałem na myśli coś innego. Dyrektor sportowy Robert Graf wie o konieczności wzmocnień i naprawdę nie muszę mu dawać tego do zrozumienia na konferencjach. My się regularnie spotykamy i działamy, by już w najbliższym okienku takie konkretne wzmocnienia były. Mówiąc te słowa, chodziło mi o momenty, w których akurat można było zareagować lepiej na sytuacje bezpośrednio poprzedzające stracone gole. Tam trzeba wybiec na wyblok nie jednym zawodnikiem, a dwoma albo trzema - tak jak w przeszłości wielokrotnie to robiliśmy i przekładało się to na punkty. Będę tego wymagał od swoich piłkarzy i oni to wiedzą. Od razu przypomina mi się końcówka spotkania ze Śląskiem Wrocław, gdy Jakub Kuzdra gonił Erika Exposito przy kontrze i dogonił go, zapobiegając utracie bramki. Musimy to robić przez cały czas - także po to, by pociągnąć do podobnej gry zawodników, którzy przyjdą do nas zimą. Gdy dostaną dobry przykład, lepiej wpasują się w drużynę. Zresztą wybierając tych nowych piłkarzy, bardzo zwracamy uwagę na takie walory.

Pewnie frustruje pana to, że poza meczem z Legią Warszawa, wszystkie porażki Warty były minimalne, a połowa z nich po golach w samej końcówce...

W meczach, w których traciliśmy bramki w końcówkach, nie mogliśmy zremisować, bo brakowało nam jednostek na ławce, albo na boisku. Przegrywaliśmy w kluczowych momentach. Ktoś nazwie to brakiem szczęścia, ale dla mnie to jasny sygnał, że w tych spotkaniach byliśmy o jedną cechę słabsi od przeciwnika. By wiosną nie frustrować się takimi porażkami, musimy mieć więcej zawodników zdolnych do reakcji i pociągnięcia zespołu bez względu na okoliczności. Gdy sobie na chłodno analizowałem, to nie ma przypadku w tym, że my niektóre mecze przegrywaliśmy jednym golem. Decydowały o tym po prostu indywidualności. W Lubinie to był Sasa Zivec, Raków Częstochowa miał Frana Tudora, a Jagiellonia Białystok - Jakova Puljicia. My też potrzebujemy takich piłkarzy.

Zatem jakich wzmocnień pan oczekuje? Co się musi stać zimą, by trener Piotr Tworek rozpoczął rundę wiosenną względnie spokojny?

Świeża krew musi się pojawić zwłaszcza w formacjach, w których nie mogliśmy jesienią zbyt wiele zdziałać. To na pewno boki pomocy i atak. Będziemy się również rozglądać za nowymi twarzami na pozycjach, na których chcielibyśmy większej rywalizacji - o ile finanse pozwolą.

Zdążycie z tymi ruchami do pierwszego treningu po urlopach?

Taki jest plan. Podczas ostatniego spotkania z dyrektorem sportowym ustaliliśmy, że chcemy na pierwszych zajęciach tych piłkarzy już mieć. Nie ma na co czekać, bo całe przygotowania potrwają zaledwie trzy tygodnie. Nie wyobrażam sobie, żeby roszady kadrowe się przeciągały, bo w pewnym momencie może być na nie zbyt późno.

Boi się pan utraty któregoś z kluczowych piłkarzy? Dotąd panował raczej spokój w tej kwestii.

Myślę, że osłabień nie będzie. W zimowym oknie ciężko się robi transfery. Większość zawodników ma ważne kontrakty. Poza tym szczerze wątpię, że ktoś z tego zespołu wystraszy się walki o utrzymanie i zechce odejść do większej strefy komfortu. W takich momentach poznaje się prawdziwe charaktery. Nie ma niepokojących sygnałów ani z zewnątrz, ani od wewnątrz. Inaczej wygląda sprawa tych, którym jesienią brakowało minut. Mamy kilku młodych piłkarzy, którzy nie mogą się zadowalać samym treningiem. Istotą tej pracy jest pokazywanie się w meczach mistrzowskich. Jeśli nie ma możliwości systematycznego grania, trzeba spróbować szansy w innej drużynie. Dlatego możemy się zdecydować na jakieś wypożyczenia.

Sporo pan ostatnio mówił, że wiosną dojdzie ogromna presja. Faktycznie tak bardzo jej się pan obawia?

Na bazie doświadczenia I-ligowego mogę powiedzieć, że presja była dla nas męcząca. W niektórych spotkaniach poprzedniego sezonu Warta nie prezentowała się tak dobrze jak jesienią. W ekstraklasie dojdzie niedługo do meczów, w których będzie się od nas wymagało zwycięstw. Będziemy faworytem i musimy temu sprostać. Przypominam, że w nadchodzącej rundzie zagramy u siebie z Wisłą Płock, Podbeskidziem Bielsko-Biała i Stalą Mielec. Te spotkania będą mieć swoją rangę i trzeba w nich solidnie zapunktować. Oprócz tego chcemy się postawić innym rywalom, żeby nie patrzeć nerwowo za siebie. Najgorsze będzie końcowe odliczanie. Jesienią wiedzieliśmy, że przed nami jest jeszcze wiosna, teraz tej drugiej szansy nie będzie. Przeciwnicy już mają świadomość na co zwracać uwagę, jaki mamy zespół, a to rodzi dodatkowe trudności. Z drugiej strony my też jesteśmy bogatsi o doświadczenie. Nie graliśmy jeszcze tylko z Cracovią, z którą wiosną zmierzymy się w sumie trzy razy - dwukrotnie w lidze i raz w Pucharze Polski.

Przygotowania będą krótkie i trzeba ten okres dobrze wykorzystać. Jakie ma pan plany?

Pierwszy tydzień po urlopach przeznaczymy na testy i wdrożenie chłopaków do pracy, która czeka nas na zgrupowaniu w Grodzisku Wielkopolskim. Planujemy trzy sparingi. W pierwszym zmierzymy się z rywalem z II lub III ligi. Tu nie ma jeszcze ostatecznej decyzji. Drugi mecz kontrolny rozegramy w połowie obozu - z Pogonią Szczecin. W trzecim zmierzymy się ze Śląskiem Wrocław i to spotkanie odbędzie się na koniec zgrupowania.

Czytaj także:
Lech Poznań stracił legendę. Eugeniusz Głoziński - człowiek instytucja, któremu ufano bardziej niż trenerom
Nieprawdopodobna historia Mateusza Kuzimskiego. Od pracy przy obróbce warzyw do bramek w PKO Ekstraklasie

Źródło artykułu: