Koncert gry Warty - relacja z meczu Motor Lublin - Warta Poznań

Piłkarze lubelskiej jedenastki zapowiadali rehabilitację za porażkę z Flotą, a tymczasem skończyło się jeszcze gorzej, niż w Świnoujściu. Kluczem do sukcesu okazali się doświadczeni piłkarze, którzy przechylili szalę zwycięstwa na korzyść Warty.

W pierwszych minutach Motor starał się dyktować warunki gry, często gościł w okolicach pola karnego poznaniaków. W 7. minucie mocno dośrodkował Marcin Syroka, a Łukasz Radliński tylko odbił piłkę, dopadł do niej jednak poza szesnastką i wyekspediował najdalej, jak mógł.

4 minuty później sporo emocji na trybunach wzbudziło zamieszanie w polu karnym Warty. Po wrzutce Syroki z rzutu wolnego Adrian Bartkowiak wyraźnie pociągnął za koszulkę Michała Maciejewskiego, przez co nie sięgnął on futbolówki, ale sędzia nie dopatrzył się faulu.

Nie minął kwadrans gry i Warta objęła prowadzenie. Tomasz Magdziarz precyzyjnie dośrodkował na głowę Marcina Klatta, a ten skierował piłkę do siatki. W tej sytuacji nie popisał się doświadczony Robert Mioduszewski, który tylko obserwował lot futbolówki.

Strzelona bramka dodała pewności Zielonym. Kontrolowali oni przebieg gry, a Motor bił głową w mur. W ciągu pierwszej połowy nie oddał żadnego celnego strzału. Z kolei gości nie satysfakcjonował wynik 1:0. W 29. minucie Piotr Reiss z pierwszej piłki strzelił zza pola karnego i trafiła ona w spojenie.

Lublinianie nie prezentowali się zbyt pewnie w defensywie. Raz po raz zdarzały się im proste błędy, nerwowe wybicia futbolówki w niegroźnych sytuacjach. Kolegów próbował strofować Mioduszewski, jednak z marnym skutkiem i w 43. minucie było już 2:0 dla Warty, a w roli głównej wystąpił duet, który błysnął w 14. minucie. Z narożnika boiska Magdziarz dośrodkował do Klatta, a on nie zmarnował dobrej sytuacji. - Mogliśmy pograć dołem, bo boisko było w dobrym stanie. Pierwsze bramki padły po wrzutkach, a właśnie tak mieliśmy nie grać - śmieje się Błażej Jankowski.

Po zmianie stron poznańska jedenastka szybko potwierdziła swoją hegemonię. W 51. minucie obrońcy pozostawili bez krycia Arkadiusza Miklosika, który zza szesnastki strzelił tuż przy słupku.

Wysokie prowadzenie rozluźniło Wartę. Goście pozwalali sobie na nieco mniejszą dyscyplinę taktyczną i to się zemściło. W 63. minucie Radliński otrzymał podanie od jednego z kolegów i tuż przed bramką próbował ograć Wojciecha Białka. Napastnik Motoru nie zamierzał odpuścić i skoczyło się to rzutem wolnym dla gospodarzy. Golkiper zrehabilitował się jednak broniąc mocny strzał Syroki.

Motor strzelił bramkę na 1:3 w 76. minucie. Z rzutu wolnego dośrodkował Syroka i z ostrego kąta uderzył Michał Maciejewski, choć wydawało się, że futbolówkę jeszcze trącił Białek. - Trąciłem ją jeszcze głową, ale wydaje mi się, że już za linią, więc bramkę trzeba przyznać Michałowi - przyznaje napastnik.

Goście szybko sprowadzili przeciwnika na ziemię. Nie minęło 120 sekund, a nieudane wyjście z bramki zaliczył Mioduszewski. Wykorzystał to Marcin Wojciechowski, który dograł w pole bramkowe do Klatta, który dzięki temu zaliczył hat-tricka.

W ostatnim kwadransie trener Mirosław Kosowski jeszcze dokonał zmian. Ożywiły one nieco poczynania ofensywne Motoru, jednak już nie zmieniły wyniku.

Motor Lublin - Warta Poznań 1:4 (0:2)

0:1 - Klatt 14'

0:2 - Klatt 43'

0:3 - Miklosik 51'

1:3 - Maciejewski 76'

1:4 - Klatt 78'

Składy:

Motor Lublin: Mioduszewski - Kalinowski, Krystosiak, Maciejewski, Falisiewicz (79' Budzyński), Popławski (51' Białek), Żmuda, Niemczyk, Król (78' Hempel), Syroka, Oziemczuk.

Warta Poznań: Radliński - Otuszewski, Jankowski, Bartkowiak, Ignasiński, Iwanicki (72' Wojciechowski), Magdziarz, Bekas, Miklosik (88' Ngamayama), Reiss (83' Bała), Klatt.

Żółte kartki: Kalinowski, Maciejewski, Oziemczuk (Motor).

Sędzia: Rafał Greń (Rzeszów).

Widzów: 1500.

Najlepszy piłkarz Motoru: Marcin Syroka.

Najlepszy piłkarz Warty: Marcin Klatt.

Piłkarz meczu: Marcin Klatt.

Komentarze (0)