Mateusz Stolarski miał znaczący wpływ na rozwój talentu Aleksandra Buksy, pracując z nim w akademii Wisły Kraków. Dziś przyznaje, że może się okazać, że Biała Gwiazda więcej zarobi nie na swojej medialnie rozreklamowanej perełce, a na pozostającym długo w cieniu Patryku Plewce.
Buksa 15 stycznia skończy 18 lat i wiele wskazuje, że - wbrew zapewnieniom klubu - nie podpisze nowej umowy z Wisłą. Więcej TUTAJ. Nowy agent piłkarza Pini Zahavi chce jak najszybciej wytransferować go na Zachód, a bez nowego kontraktu Biała Gwiazda nie zarobi na nim spodziewanych kilku milionów euro, lecz zdecydowanie mniej.
Tymczasem 21-letni Plewka zrobił duży postęp na wypożyczeniu do Stali Rzeszów, również pod okiem Stolarskiego, który jest asystentem w sztabie ekipy z Podkarpacia. Po powrocie do Wisły przebił się do podstawowego składu, a Stolarski wierzy, że u Petera Hyballi Plewka może odpalić jeszcze mocniej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawią piłkarze Legii w Dubaju
Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Czy trener trochę nie współczuje Olkowi Buksie, swojemu byłemu podopiecznemu, że znalazł się w "oku cyklonu", jeśli chodzi o poziom medialnego zamieszania?
Mateusz Stolarski, były trener młodzieży w Wiśle Kraków, członek sztabu Stali Rzeszów: Sytuacja jest pod tym względem medialnym identyczna, jak z moim bratem Pawłem Stolarskim. Dlatego wiem, że nie jest to łatwa sytuacja. Jednak nie zagłębiam się w sprawę pomiędzy Olkiem a Wisłą. Mamy z Olkiem kontakt, ale staram się go nie wypytywać o te kwestie. To sprawa między Wisłą a zawodnikiem, nie wiem, na ile czyjeś obietnice zostały spełnione, a na ile nie. Nie wnikam w to. Mam nadzieję, że mimo wszystko Wisła będzie cały czas dawała szanse swoim wychowankom na rozwój. Akademia prężnie się rozwija, skauting działa bardzo dobrze, jest też wielu zawodników, którzy w Wiśle trenują od najmłodszych lat i mają duży talent.
Może brakuje klubowi świeżego przykładu z ostatnich lat - gracza, który wychowałby się w Wiśle, potem z sukcesami grał w pierwszej drużynie i odszedł na Zachód za dobre pieniądze. Takie przykłady działają na wyobraźnię, młodzi piłkarze wierzą wówczas, że mogą powtórzyć taką drogę. Lech Poznań ma taką wizytówkę np. w postaci Jakuba Modera.
Tak, zgadzam się. Podobnie Pogoni Szczecin może się teraz udać z Kacprem Kozłowskim. To też młody gracz, który jest u nich od paru lat. Przydałby się taki przykład również Wiśle. Poza Kubą Błaszczykowskim lata temu trudno sobie przypomnieć taki przykład. A Kuba też wychowankiem nie był, bo przyszedł jako junior.
Trener Dariusz Marzec, pracujący niegdyś z młodzieżą w Wiśle, mówi w kontekście Buksy, że jest przeciwnikiem "wożenia piłkarza w walizce" w tak newralgicznym dla zawodnika okresie kariery, jakim jest przejście z piłki młodzieżowej do seniorskiej. Taki transfer może być nie tylko szansą, ale i ryzykiem?
Polska liga pokazuje, że z niej też można się wybić do ciekawego klubu. Jest oknem wystawowym dla klubów zagranicznych. Natomiast nie ma jedynej słusznej drogi. Jedni wyjeżdżają na Zachód wcześniej i się przebijają, drudzy po tak wczesnym wyjeździe w ogóle nie grają za granicą. Jeszcze inni przegapiają odpowiedni moment na wyjazd. Jestem jednak przekonany, że po jednym-dwóch sezonach regularnej, dobrej gry można wyjechać z polskiej ekstraklasy do bardzo fajnego klubu zagranicznego i się tam rozwinąć. Gdybym miał syna w podobnej sytuacji i wszystko by przebiegało dobrze na linii klub-zawodnik, to przytrzymałbym go w ekstraklasie przed ewentualnym wyjazdem za granicę. Cóż, kibicuję Wiśle i jednocześnie w pewnym stopniu jestem związany emocjonalnie z Olkiem, więc jego karierze też kibicuję. Chciałbym, żeby obie strony na tym wyszły wygrane.
Coraz mniej na to wskazuje.
Nie mam zbyt wielu świeżych informacji w tej sprawie, więc nie mogę się wypowiedzieć. Z tego, co czytam, to najbliższe dni wydają się być decydujące.
Pytanie też, na ile Aleksander Buksa jest tu samodzielny w podejmowaniu decyzji, a na ile wszystko zależy od jego otoczenia?
Mimo, że Olek jest bardzo dojrzałą i inteligentną osobą, jak na swój wiek, to na pewno wspiera się opiniami osób najbliżej z nim związanych. Olek ma brata, który ma za sobą parę transferów do innych drużyn. Ma ojca, który prowadzi duże biznesy i jest twardym negocjatorem, oczekuje konkretnych i jasnych ustaleń. Jest też w stałym kontakcie z menedżerem. Każda taka decyzja może mocno wpłynąć na dalszą karierę zawodnika. Mój brat ostatnio przechodził do Pogoni Szczecin i przed transferem - mając też inne propozycje - również mocno konsultował to ze swoim agentem, radził się mnie czy rozmawiał na ten temat z tatą. Oczywiście, decyzja ma należeć do piłkarza, ale otoczenie też ma argumenty i wpływ na to, którą drogę zawodnik wybierze. Olek na pewno ma znaczące zdanie na temat tego, którą drogą chce w przyszłości podążać, ale konsultuje się i wspiera swoją decyzję osobami z najbliższego otoczenia.
Jeszcze niedawno kibice Wisły nie spodziewaliby się, że klub więcej będzie mógł zarobić na ewentualnym transferze Patryka Plewki niż na Buksie.
Życie pisze różne scenariusze. Patryk jeszcze siedem miesięcy temu rywalizował na poziomie II ligi, a dziś wydaje się być jednym z ważniejszych punktów w zespole Wisły. Życzę Patrykowi i Wiśle, by razem pięli się w rozwoju i osiągali sukcesy.
W Stali musieliście wykonać naprawdę dobrą pracę z Plewką, skoro po powrocie z wypożyczenia do waszego klubu, pomocnik przebił się do podstawowego składu Wisły Kraków i przekonał do siebie wielu krytyków. To też kwestia tego, że miał przy boku znanego sobie trenera, czyli pana?
Największa zasługa w tym jest samego Patryka. To taki chłopak, który potrzebuje dużego zaufania ze strony trenera, ale też potrafi sam wykonać ogrom pracy, by to zaufanie zdobyć. Jeśli je dostanie, potrafi pokazać swoje największe możliwości. Patryk wie, że rezerwy tkwiły nie tyle w jego umiejętnościach, co w jego głowie. Wiem, że pracuje z trenerem mentalnym i robi pod tym kątem systematyczne postępy. Natomiast jeśli chodzi o pobyt w Stali Rzeszów to warunki, jakimi dysponujemy - mimo że jesteśmy klubem II-ligowym - pod wieloma względami nie ustępują klubom ekstraklasowym. Może poza bazą treningową, gdzie mamy jeszcze rezerwy. Ale decydując się na wypożyczenie do nas, Patryk nie miał aż tak dużego przeskoku z poziomu ekstraklasy, zwłaszcza pod względem organizacyjnym, jak by się mogło wydawać. Najpierw u trenera Janusza Niedźwiedzia, a potem u trenera Marcina Wołowca nabrał ogrania. Jednocześnie, grając o awans, musiał być cały czas "pod prądem", musiał się wspinać na wyżyny umiejętności. Złapał rytm meczowy w pełnym wymiarze, przekonał się, że może mieć znaczący wpływ na grę zespołu. I potem odpalił również w Wiśle. Co ciekawe, Patryk u nas w Stali grał na innej pozycji, niż w Wiśle. U nas był lewoskrzydłowym, schodzącym do środka. W krakowskim zespole, jak wiadomo, gra raczej jako "szóstka" bądź "ósemka".
Tak się wydawało, że kluczowe było podbudowanie tego gracza pod względem mentalnym. Widać, że w ostatniej rundzie czuł się w Wiśle nieporównywalnie pewniej niż w czasie swoich pierwszych występów w ekstraklasie.
Trzeba na to spojrzeć też z innej strony. To jest kolejny rok nowych doświadczeń w karierze tego młodego piłkarza. Wiadomo, człowiek uczy się na błędach. Tymczasem rok pracy w spokojnych warunkach, w spokojnym miejscu spowodował u niego pozytywne zmiany. Może teraz inaczej odbiera tę presję pobytu w pierwszej drużynie Wisły, te oczekiwania, niż za pierwszym razem.
Gdy Plewka wrócił do Wisły, poprzedni trener Artur Skowronek mocno na niego postawił, kosztem innego młodzieżowca Damiana Pawłowskiego, co na początku nie spotkało się ze zrozumieniem. Okazało się, że jednak Skowronek miał rację, obdarzając Plewkę zaufaniem.
Opinia publiczna, środowisko kibiców czy dziennikarzy, nie ma dostępu do takiej wiedzy, jaką ma trener. To szkoleniowiec widzi zawodnika codziennie na treningu, ma porównanie. A do tego często dysponuje intuicją, bo ma wieloletnie doświadczenie w tym fachu. Każdej decyzji trzeba dać trochę czasu, by ją ocenić. Na początku Pawłowski przecież też fajnie funkcjonował u trenera Skowronka. Przyznam, że też zastanawiałem się, czym Patryk tak przekonał trenera Skowronka, że wybrał akurat jego w decydującym momencie.
To, czego Plewce jako potencjalnemu graczowi numer "8" jeszcze brakuje to liczby - asysty, bramki. W Wiśle prawie ich nie notował, w Stali też pod tym względem było skromnie.
Oczywiście bramki i asysty to są te najważniejsze liczby, na które wszyscy patrzymy. Ale są też inne statystyki, jak liczba podań do przodu, liczba odbiorów piłki, czy liczba udanych skoków pressingowych. W tych liczbach Patryk prezentuje się dobrze. Dzięki nim współdecyduje o grze drużyny. U nas w Stali Patryk pełnił fajną rolę, bo często wiązał na boisku dwóch rywali, dzięki czemu nasz lewy obrońca miał przy nim dobre liczby i więcej miejsca na boisku. Mimo, że sam Patryk w tych statystykach asyst czy bramek nie brylował, to swoim ustawieniem i grą prowokował takie zachowania obrońców rywala, że dzięki niemu czerpaliśmy inne korzyści. Patryk wydaje się być zawodnikiem wykonującym pracę, którą gołym okiem trudno dostrzec.
Skoro o tych skokach pressingowych mowa, to może się okazać, że Plewka przy Peterze Hyballi jeszcze bardziej się rozwinie. Takich pracusiów do swojego "gegenpressingu" trener Wisły będzie szczególnie potrzebował?
Z tego, co wiem, trener Hyballa chciał Patryka już w Dunajskiej Stredzie. Widzi więc jego atuty. Raz, że Patryk jest w stanie fizycznie sprostać wyzwaniom, jakie stawia Hyballa, a po drugie - jest w stanie temu sprostać intelektualnie. To zawodnik bardzo mądry piłkarsko. Potrafi zamykać linie podania, wyczuć odpowiedni moment doskoku. Myślę, że Plewka będzie ważnym ogniwem u trenera Hyballi.
Czytaj również:
Pracowała z Hyballą. Stosno-Krohn: Futbol rock'n’rollowy to antyteza nudy!
Trzęsienie ziemi w Chorwacji. Były piłkarz Wisły: Miałem potrzebę zaoferowania pomocy. Panuje wielka solidarność