Laura Stosno-Krohn to trenerka przygotowania fizycznego, która pracowała w sztabie Petera Hyballi w DAC Dunajska Streda. Niemka opowiada nam o filozofii treningu obecnego szkoleniowca Wisły Kraków i tłumaczy, czym tak naprawdę jest osławiony "Gegenpressing", propagowany przez Hyballę. 35-letnia Stosno-Krohn to była piłkarka, która pracuje jako trener zarówno z indywidualnymi sportowcami, jak i zespołami. Wyznaje, z jakimi wyzwaniami mierzyła się, będąc trenerką w sztabie męskiej profesjonalnej drużyny i opowiada o futbolu "rock'n'rollowym".
Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Od kogo czerpie pani inspiracje w swojej trenerskiej pracy?
Laura Stosno-Krohn: Na pewno m.in. z tego, jak pracowali ze mną trenerzy w czasach, jak jeszcze uprawiałam łyżwiarstwo figurowe. Oczywiście także z warsztatu różnych trenerów przygotowania siłowego i fizycznego, których spotkałam na swojej drodze oraz trenerów piłkarskich, z którymi współpracowałam.
Jak ważne było dla pani kariery to doświadczenie, jakie zdobyła pani w DAC Dunajska Streda we współpracy z trenerem Peterem Hyballą?
To był bardzo istotny krok w mojej karierze. Od dawna pragnęłam pracować z profesjonalnym zespołem na tym poziomie. Generalnie uważam, że współpraca z kolejnymi klubami i indywidualnymi sportowcami ukształtowała mnie jako trenera. Czasem paradoksalnie nawet słabszy zawodnik, z którym współpracujesz pomaga ci się stać lepszym trenerem. Jeśli chodzi o DAC, to również fakt, że miałam okazję pracować w zagranicznej lidze był dla mnie dobrym doświadczeniem. Chociaż siostra śmiała się ze mnie, że mój angielski zamiast się poprawić, to się pogorszył. Ale ona jest tłumaczem z języka angielskiego i japońskiego, więc ma wygórowane oczekiwania. Ja bym powiedziała raczej, że mój angielski dostosował się do realiów piłkarskich i stał się bardziej funkcjonalny.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tiki-taka Barcelony w... Arabii Saudyjskiej. Ręce same składają się do oklasków
Czy fakt, że ma pani też doświadczenie zawodnicze i sama była pani piłkarką, bywa bardzo pomocny w pani pracy trenerskiej? Teoretycznie można być trenerem przygotowania fizycznego bez kariery piłkarskiej w CV.
W mojej opinii, jeśli chodzi o budowanie formy piłkarzy pod względem fizycznym, nie jest konieczne, by trener zajmujący się tym sam miał w przeszłości doświadczenie jako zawodnik. Najważniejsze, by rozumiał uwarunkowania i wymagania tej dyscypliny. Ale trzeba jednocześnie rozumieć taktyczną filozofię, jej specyfikę. Trener przygotowania fizycznego musi mieć też rozeznanie, jakiego przygotowania wymaga piłkarz grający na danej pozycji oraz dany styl gry. Osobiście współpracuję również z graczami piłki ręcznej, koszykarzami oraz tenisistami, ale zdecydowanie najbardziej komfortowo pracuje mi się z piłkarzami i piłkarkami. Wówczas rzeczywiście fakt, że sama grałam w piłkę, w dodatku na różnych pozycjach, bardzo mi pomaga. Myślę, że ktoś, kto kończy studia w tej tematyce będzie uważał, że kluczowe jest właśnie przygotowanie teoretyczne, uniwersyteckie, a z kolei osoby mające za sobą przygodę z piłką będą uważały, że ważna jest praktyka. Ja staram się łączyć oba te podejścia.
A kto był pani piłkarskim idolem za młodu?
Moim ulubionym piłkarzem z czasów młodości był Thierry Henry, bo łączył przygotowanie fizyczne z boiskową elegancją.
Jak to się w ogóle stało, że pani i Peter Hyballa zdecydowaliście się rozpocząć współpracę trenerską?
Byłam na stażu w NEC Nijmegen, gdzie w przeszłości pracował Peter Hyballa. Jednym z moich pierwszych zadań było to, bym zanalizowała jego ówczesny zespół pod względem potencjału fizycznego poszczególnych graczy poprzez analizę jednego z domowych spotkań NEC. Sądzę, że wykonałam dobrą robotę, bo po przedstawieniu prezentacji mocnych i słabych stron każdego zawodnika pod kątem przygotowania fizycznego, zaproszono mnie do pomocy sztabowi w treningach. Uważam, że to jeden z moich atutów: jestem w stanie zanalizować potrzeby danych zawodników pod kątem ich przygotowania fizycznego poprzez obserwację ich gry. Można oczywiście dokonywać różnorakich pomiarów podczas zajęć na siłowni, ale nadal istotne jest to, co dzieje się potem na boisku. Ponoć Hyballa był pod wrażeniem tego, jak holenderska drużyna chciała, bym została w sztabie NEC na dłużej. Wolałam jednak przenieść się wraz z trenerem Hyballą do DAC, bo cenię jego styl pracy. Jako asystent w jego sztabie człowiek cieszy się dużą swobodą, a także sporym zaufaniem. Peter bardzo koncentruje się na detalach, kocha szczegóły.
Co było największym wyzwaniem w pani pracy w DAC Dunajska Streda, zważywszy, że była pani trenerką w męskiej zawodowej lidze, na najwyższym poziomie rozgrywkowym? Była to pewnie o tyle bardziej wymagająca misja, że w zagranicznej lidze.
To trudne pytanie, bo wszyscy oczekują raczej prostych odpowiedzi. Moim zdaniem, mierzyłam się z dokładnie takimi samymi wyzwaniami, co trenerzy – mężczyźni. Musiałam przekonać zespół, że proces treningowy, jaki wdrażamy, to dobra droga. Dodatkowo trzeba było stworzyć pewną więź z zawodnikami, bez utraty koniecznego dystansu, tak, by w razie czego móc podejmować nawet trudne decyzje. W moim odczuciu, dla zawodników nie jest istotne, czy w sztabie trenerskim pracuje mężczyzna czy kobieta, jeśli tylko czują, że ten konkretny sposób trenowania sprawia, że stają się lepszymi sportowcami.
Wydaje się, że fani DAC Dunajska Streda bardzo docenili pracę całego sztabu, w tym pani, bo wywiesili nawet na trybunach banner z waszymi podobiznami i hasłem "Danke".
To był rzeczywiście wspaniały gest, pokazujący uznanie dla pracy całego sztabu szkoleniowego. Bardzo nas to cieszyło, że fani docenili styl gry drużyny i fakt, że odnosiła sukcesy.
A czy znalazła się pani kiedykolwiek w sytuacji, gdy ktoś dyskryminował panią bądź po prostu nie doceniał pani kompetencji zawodowych tylko z powodu płci?
Może rzeczywiście tak bywało. Jak już wspomniałam, ludzie szukają często łatwych odpowiedzi. Jeżeli nie dostaję danej pracy, mogłabym stwierdzić: nie dostałam tej roboty, bo jestem kobietą. Ale nie chcę myśleć o ograniczeniach, bo przecież pokazałam, że kobieta jest w stanie wykonywać bardzo dobrą robotę w "męskim świecie".
Kilka miesięcy temu przeprowadzałam rozmowę z trenerką Akademii Dinama Zagrzeb Tamarą Despot. Przyznała, że zdarzało jej się mierzyć z sytuacjami, gdy ktoś lekceważył jej kompetencje z racji płci, ale podsumowała: "Jestem jednak odważną kobietą. Jeżeli chcesz pracować w takim klubie, jak Dinamo, musisz umieć radzić sobie z różnymi problemami". Pani również ma takie doświadczenia z któregoś z klubów?
Nie zaprzeczam, że w świecie piłki nożnej istnieje dyskryminacja. I zdarza mi się doświadczać w codziennym życiu tego, że jestem niedoceniana z racji tego, że jestem kobietą. Natomiast w klubach, z którymi współpracowałam, nie doświadczyłam tego. Zwłaszcza w przypadku DAC zawsze czułam się szanowana przez właściciela klubu, działaczy, pracowników, sztab trenerski i wreszcie przez zespół oraz fanów.
Trener Hyballa swego czasu wspominał na Instagramie o tym, że razem praktykowaliście metody treningowe, które nazwał "rock'n'rollowym futbolem". O co w tym chodzi?
Kiedy słuchasz rock'n'rollowej muzyki, korci cię, by tańczyć, ruszać się. "Rock'n'roll futbol" to dla mnie piłka rozrywkowa, pełna buntu, życia, antyteza nudy. Dlatego taki rock'n'rollowy futbol musi być szybki i pełen akcji.
Hyballa podkreśla znaczenie dobrej komunikacji między pierwszym trenerem a innymi członkami sztabu. U was to dobrze funkcjonowało?
Oczywiście. Cały nasz sztab trenerski z czasów pracy w DAC pozostaje nadal w stałym kontakcie. Myślę, że to mówi samo za siebie.
Już po zaledwie kilku dniach pracy Petera Hyballi w Wiśle Kraków było słychać opinie z klubu, że jest to bardzo wymagający trener w kwestii przygotowania fizycznego drużyny. Zawsze taki był?
Przy takim stylu gry, jakim jest "gegenpressing" potrzebujesz piłkarzy charakteryzujących się naprawdę top przygotowaniem fizycznym. "Gegenpressing" bazuje bowiem na odpowiednim rozpoznawaniu sytuacji do założenia wysokiego pressing, sprintach, zmianie tempa gry, ponownym przyspieszaniu. A kiedy już odzyskasz piłkę, musisz mieć nadal siłę, by oddać strzał na bramkę. Dlatego jeżeli Peter chce, by jego drużyna grała takim stylem, musi być wymagający.
Intensywność treningów u Hyballi zaskoczyła też swego czasu piłkarzy DAC? W Polsce niektórzy zawodnicy sygnalizowali, że zajęcia u nowego szkoleniowca są tak intensywne, że aż na granicy wytrzymałości ich organizmów. Być może wynikało to też z nagłości zmiany sposobu trenowania.
Nie wiem, czy w DAC zawodnicy byli tym zaskoczeni. Niektórzy jednak szczerze przyznawali, że wcześniej wydawało im się, że byli w dobrej formie fizycznej, ale po pracy z Peterem zorientowali się, że dopiero teraz są w naprawdę dobrej dyspozycji. To nie jest jednak tak, że treningi Petera to tylko przygotowanie fizyczne, a przygotowanie w futbolu to nie tylko bieganie. To też kwestia odpowiedniej mentalnej świadomości. Dlatego prawie każde ćwiczenie na treningach Petera jest tak zaplanowane, by być wymagające zarówno dla ciała, jak i dla głowy piłkarza.
Jakie są pani trenerskie plany na najbliższą przyszłość?
Trudno jest planować zbyt wiele na dłuższą metę w futbolu, a już szczególnie w sytuacji pandemii koronawirusa. Rozwijam się jednak jako trener od 16 lat i nadal chcę to robić. Mam w planie staże trenerskie, a do tego wraz z berlińską instytucją "Schnelligkeitszentrum Berlin" angażujemy się w projekty edukacyjne. Chętnie rozpoczęłabym nową trenerską przygodę, czy to w u siebie w kraju, czy za granicą. Najważniejsze dla mnie jest to, by dany klub, w którym pracuję miał ambitne cele.
Czytaj również:
Michał Mikołajczyk, kapitan Puszczy Niepołomice: Spisuję przemyślenia, ale książki o ligowcach nie stworzę
PKO Ekstraklasa. Gerard Badia: Korona mi z głowy nie spadnie, jak wezmę się za inną robotę, niż futbol