W niedzielę Lech Poznań zdemolował Koronę Kielce 5:0 i zajął pozycję lidera w tabeli ekstraklasy. Spora w tym zasługa Roberta Lewandowskiego, który strzelił dwie bramki. Mógł mieć na koncie jeszcze jedną, ale w ostatniej minucie zdecydował się dogrywać zamiast strzelać na bramkę.
- Spodziewałem się, że nie mam nikogo za plecami i już zastanawiałem się, jak dograć do Semira Stilicia, żeby mógł wpakować piłkę do pustej bramki. Już choćby to świadczy o tym, że nie w głowie mi był ten hat-trick. Lubię strzelać gole, ale nie pogardzę też fajną asystą. Spojrzałem i wiedziałem, że z prawej nie mam żadnego zawodnika. Pojawił się jednak niespodziewanie rywal z drugiej, czyli lewej strony. Zdążył mnie zablokować. Mogę być zły na siebie, że inaczej tego nie rozwiązałem - mówi młody snajper.
"Lewy" przyznaje, że w tym sezonie pod wodzą Jacka Zielińskiego Kolejorz ma grać bardzo ofensywnie i przede wszystkim stawiać na atak. To widać po pierwszych meczach tego sezonu, bo wyniki 6:1 z Fredrikstad FK i 5:0 z Koroną Kielce na pewno nie są przypadkowe. - Staramy się grać równie efektownie i ofensywnie - to na pewno. Za wcześnie jednak jeszcze na jednoznaczne oceny. Trzeba bowiem pamiętać, że za nami dopiero pięć meczów tego sezonu. Więcej będzie można powiedzieć po zakończeniu tej rundy albo całego sezonu. Za to z pewnością nie można narzekać na skuteczność - przyznaje wychowanek Partyzanta Leszno.
Lewandowski dostał także powołanie na nadchodzący mecz towarzyski reprezentacji Polski z Grecją. 21-letni piłkarz liczy na dobry występ. - To jest mecz kadry narodowej, więc nie ma mowy o żadnym odpuszczaniu. Będzie się liczyć tylko i wyłącznie zwycięstwo. To nas na pewno podbuduje przed ważnymi meczami eliminacyjnymi - dodaje.