To w końcu się skończy. Takiego jak Lewandowski długo nie będzie (Opinia)

Getty Images / M. Donato / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / M. Donato / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Spowszedniały nam sukcesy Roberta Lewandowskiego. Tym razem nasz piłkarz wygrał z Bayernem Monachium Klubowe Mistrzostwa Świata, ale przygotujmy się na jedno - takiego zawodnika jak Lewandowski długo w Polsce nie będzie.

Jeżeli mamy plan, by zaskoczyć czymś drugą osobę, na pewno nie zrobimy tego, mówiąc, że "Robert Lewandowski wygrał kolejny puchar". Bo co to za rewelacja? Tym razem nasz piłkarz zdobył Klubowe Mistrzostwa Świata. Dzięki jego dwóm golom z Al-Ahly Bayern wygrał w półfinale (2:0), natomiast w finale pokonał Tigres 1:0 - przy jedynej bramce również udział miał kapitan reprezentacji. Ale wyobraźmy sobie jedną rzecz - polską piłkę bez Roberta Lewandowskiego.

Czyli w skrócie: bez króla strzelców w żadnej z pięciu czołowych lig; bez zawodnika będącego regularnie mistrzem silnych europejskich rozgrywek; bez gracza czarującego wieczorami w meczach Ligi Mistrzów; bez piłkarza ścigającego piłkarskich kosmitów - Leo Messiego i Cristiano Ronaldo; bez snajpera bijącego rekordy, goniącego legendy światowej piłki. I wreszcie - bez człowieka ciągnącego za uszy reprezentację, która od paru lat regularnie jeździ na wielkie imprezy.

Można mówić o innych graczach, narzekać, że ciągle "wychwala się" napastnika Bayernu Monachiumu, ale - co nam bez niego zostaje?

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Robert Lewandowski został aktorem

Osiągnięcia kapitana reprezentacji wydają się naturalne, ponieważ stały się czymś normalnym. Bez nich zachwycaliśmy się od czasu do czasu dobrym dryblingiem Piotra Zielińskiego, solidnym występem Kamila Glika we włoskiej Serie A, przebłyskiem Arkadiusza Milika czy golem Krzysztofa Piątka wchodzącego z ławki w Hercie Berlin. Z "Lewym" na tej samej półce stoi obecnie Wojciech Szczęsny, zawodnik wybitny, ale jednak "tylko" bramkarz.

Lewandowski wprowadził polskiego kibica do strefy komfortu, w której jest nam ciepło i miło, gdzie każdy z uśmiechem kłania się w pas. Dzięki jednemu zawodnikowi nasz kibic ma o czym mówić w tramwaju, a inny polski piłkarz myśli o czymś więcej, niż samym wyjeździe za granicę. Chce tam zaistnieć, być czymś więcej niż nutką na pięciolinii hymnu Ligi Mistrzów, bo ma namacalny przykład, że da się podbić świat.

Doszło do sytuacji, w której większe wrażenia robi pomyłka "Lewego", niż jego sukces. Tak jak w niedawnym meczu Bundesligi z Herthą. Bramkarz Rune Jarstein obronił rzut karny wykonywany przez Lewandowskiego i został bohaterem tygodnia w Niemczech. Nie z powodu dobrej interwencji, a faktu, że zatrzymał zawodnika-maszynę, który z jedenastu metrów nie mylił się od kilku lat.

Kapitan naszej kadry wyciska swoje "pięć minut" do ostatniej kropli. Wygrał z Bayernem szósty puchar w ciągu ośmiu miesięcy. Drużyna, która przez ostatnie lata królowała tylko na krajowym podwórku, stała się również maszyną do wygrywania w Europie. Lewandowski jest twarzą tych wszystkich triumfów.

Ale przygotujmy się na jedno - to w końcu się skończy i takiego piłkarza jak Lewandowski długo w Polsce nie będzie. Zaczekamy trochę na drugą najlepszą "9" na świecie. Na piłkarza mistrza Niemiec, zdobywcę Pucharu i Superpucharu Niemiec, Ligi Mistrzów, Superpucharu Europy i Klubowych Mistrzostw Świata. Nie tylko w ciągu jednego roku, a może i podczas całej kariery.

Bayern Monachium najlepszy na świecie. Lewandowski miał udział przy golu

Źródło artykułu: