Nowa szatnia za Krzysztofa Piątka. Mały wielki świat Lechii Dzierżoniów

WP SportoweFakty / Krzysztof Piątek wychował się na boisku Lechii Dzierżoniów
WP SportoweFakty / Krzysztof Piątek wychował się na boisku Lechii Dzierżoniów

Kiedyś wyprodukowano tu milion sztuk polskiego radia "Pionier". Dzisiaj dumą jest Krzysztof Piątek, piłkarz reprezentacji Polski. A trenerem człowiek, który sensacyjnie pojechał na mundial w 2002 roku.

Podróż z Wrocławia do Dzierżoniowa zajmuje godzinę. Z miejscowego rynku w stronę stadionu Lechii prowadzi ulica Wrocławska. Nie sposób nie dostrzec gwaru dookoła sporego, ogrodzonego terenu. To miejskie targowisko.

Kit, szwarc, mydło i powidło. Kiedyś tu było boisko piłkarskie. Teraz zostały wspomnienia i sportowe towary. Raczej drugiego sortu. Korkotrampki za półdarmo (z czterema paskami bądź haczykiem w drugą stronę) czy sportowe dresy. Aktualnie do wyboru Manchester United i Real Madryt. Nie jest tu drogo, nie jest też oryginalnie.

- Szukam koszulki Lechii Dzierżoniów - zagajam sprzedawcę.
- Pan chyba przyjezdny - zgaduje od razu. - O koszulki Lechii nikt tu raczej nie pyta, to i po co je sprzedawać - słusznie zauważa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!

Kawałek dalej kończy się handel, a zaczyna biznes. Z dużo mniejszą pompą niż na targowisku. Stadion Lechii to typowy staruszek mający już w okolicach siedemdziesiątki. Swoje już widział i żyje głównie wspomnieniami. Bez dachu, z charakterystyczną budką spikerską w klimacie PRL. Właścicielem jest miasto. Zatem nie tylko sport, ale i koncerty, a jak trzeba to nawet balonem można było tu wylądować.

To stąd w wielki świat piłki powędrował Krzysztof Piątek, który dwa lata temu robił furorę w Europie, kiedy nieznany szerzej zawodnik nagle strzelał gola za golem, a po każdym z nich wykonywał gest rewolwerowca. Ponieważ Lechia go wychowała, to z każdego transferu zawodnika dostaje jakąś część sumy. Tylko za jeden transfer Piątka z Milanu do Herthy na konto klubu trafi w sumie 2 mln zł. To kilkuletni budżet Lechii! A przecież były jeszcze transfery Jarosława Jacha (do Crystal Palace) czy Patryka Klimali (Celtiku Glasgow). To też piłkarze, którzy tutaj się szkolili.

- Śmiejemy się, że Real Madryt ma sponsora BEKO, a u nas stoi lodówka Samsunga - wita od progu w biurze klubu Adam Bagiński, dyrektor MZKS Lechia Dzierżoniów. Rzeczywiście, pokaźna chłodziarko-zamrażarka z klubowym logo dumnie stoi przy wejściu do gabinetu.

Na nią starczyło. Co innego stadionowe realia...

Świat według Diory

Bagiński, jak na dyrektora przystało, wita elegancko ubrany. O aktualną koszulkę Lechii już nie ma co pytać. Wystarczy wiszący na wprost trykot z napisem Diora.

- Nie pamiętam dokładnie, jak do nas trafiła ta koszulka. Wysłużona, ale symboliczna. Właśnie wtedy zaczęły się złote czasy dla klubu - zamyśla się Bagiński.

Dookoła uginające się od pucharów półki. Niektóre bardziej zakurzone, ale trudno wyobrazić sobie, żeby czyścić je regularnie.

- A wie pan, że debiutowaliśmy w pierwszej lidze tego samego dnia, co Polacy grali finał igrzysk? Pamiętam ten dzień! - uśmiecha się dyrektor.

8 sierpnia 1992 roku Lechia zaczynała swój pierwszoligowy sen. W Dzierżoniowie skończyło się 0:1. Święto popsuła Miedź Legnica, ówczesny zdobywca Pucharu Polski. Na trybunach około 2500 kibiców. Cały mecz w barwach gospodarzy rozgrywa mający 21 lat Paweł Sibik, dzisiaj trener Lechii. Jeszcze wtedy nie wiedział, że trzydzieści lat później będzie żywą legendą Lechii.

Sibik ruszył stąd w Polskę i nie przepadł. Był bardzo solidnym ligowcem. Prawie 150 spotkań dla Lechii było przepustką do większej piłki. Później była Odra Wodzisław Śląski (zdobycie trzeciego miejsca w ekstraklasie), trafił się nawet wyjazd na Cypr, grał w Apollonie Limassol. Była ekstraklasa i przeszło 200 występów oraz epizody w Pucharze UEFA oraz Intertoto. A na osłodę trzy występy w reprezentacji Polski - w tym sensacyjne powołanie na mistrzostwa świata w Korei i Japonii w 2002 roku. Sibik zagrał w ostatnim meczu z USA, który wygraliśmy 3:1.

- Na naszym obiekcie niewiele się zmieniło przez te trzydzieści lat - przyznaje Sibik. - Jedynie budynek klubowy jest nowy. Reszta ma dopiero ruszyć, wkrótce. Czekamy, bo w Lechii już kilka razy to kończyło się fiaskiem - dodaje trener seniorów dzierżoniowskiego MZKS.

Międzyzakładowy Klub Sportowy - to nazwa z przeszłości, kiedy Lechia była pod opieką zakładów radiowych Unitra-Diora. Była to pierwsza polska fabryka produkująca radia. Powstało tu ponad milion odbiorników "Pionier". Dziś to już tylko wspomnienie.

Przystanek autobusu w Dzierżoniowie - wewnątrz na ściankach historia Diory.
Przystanek autobusu w Dzierżoniowie - wewnątrz na ściankach historia Diory.

- Organizacyjnie wolę obecne czasy, ale sportowo wtedy był nasz szczyt. Z Wrocławia, gdzie studiowałem, autobusem przyjeżdżałem na domowe mecze. To było święto - wspomina dyrektor Bagiński.

On też grał w Lechii. Karierę zakończył na etapie juniorskim na przełomie lat 80. i 90. Życie klubu zmieniło się po transformacji ustrojowej. Skończyły się etaty dla piłkarzy, Lechia była na krawędzi. Ratunkiem po wielu latach zapaści okazało się wsparcie samorządu.

- Z miastem dobrze żyjemy, władze widzą, że mamy pomysł na funkcjonowanie klubu. Jeśli jednak chcesz coś robić dobrze, musisz mieć na to kasę - kwituje dyrektor.

W 2019 roku budżet Dzierżoniowa wynosił nieco ponad 150 tysięcy złotych. Daleko do krezusów. Murawa po srogiej zimie potrzebuje regeneracji. Realnie na trybunach zmieści się około 2 tysięcy kibiców. Tylko jeden sektor zaopatrzony jest w krzesełka, reszta to ławki.

Miejsca jest jeszcze sporo. Trzeba jednak awansować do trzeciej ligi, dostać trzecią ratę za Krzysztofa Piątka i ruszyć ze stadionem.

Niemiecka dokładność, angielskie bogactwo
 
W sali konferencyjnej klubu przekrój historii klubu. Od czasów Diora Dzierżoniów, poprzez sekcje piłki ręcznej i boksu, sztandar MZKS Lechia, po zdjęcia Krzysztofa Piątka. "El Pistolero" to największa duma ostatnich lat w Dzierżoniowie.

To właśnie z Lechii Piątek wypłynął do dużego świata. Potem był AC Milan czy Hertha Berlin, była też reprezentacja Polski i krótka, choć intensywna "Piątkomania". Z klubu jest też kilku innych "wychowanków". Poza Sibikiem i Piątkiem inne przykłady to: Michał Masłowski, Jarosław Jach, Patryk Klimala. I choć to piłkarze trafiający do Dzierżoniowa z różnych klubów z regionu, to w Lechii zdobyli pierwsze piłkarskie szlify. A skoro taką przeszli drogę, trzeba upomnieć się o swoje. O pieniądze z tzw. ekwiwalentu, czyli rekompensaty dla klubu za poniesione koszty związane ze szkoleniem zawodnika.

- Dzięki temu przestaliśmy się kłócić, co i ile za kogo, dlaczego tak mało. Za dziesięciolatka dostaniemy parę stów, za nastolatka będą to dwa-trzy tysiące złotych. Przy transferze Krzyśka Piątka i Jarka Jacha dogadaliśmy się z Zagłębiem Lubin i nie trzeba było zaglądać do tabelki z wyliczeniami. O obu transferach mówimy w tysiącach w sumie z trzema cyframi na początku - uśmiecha się Bagiński.

Nowa szatnia Lechii, oprowadza dyrektor Adam Bagiński
Nowa szatnia Lechii, oprowadza dyrektor Adam Bagiński

A co z pieniędzmi za zagraniczne transfery? Piątek do włoskiej Serie A, Jach do angielskiej Premier Leauge. Lechii przysługuje tzw. solidarity payment. Zgodnie z nim klubom, w których transferowany zawodnik występował pomiędzy 12. a 23. rokiem życia należy się łącznie pięć procent sumy transferowej.

- Najsumienniejsi są Niemcy. Dostaliśmy dwie raty z Berlina. Trzecia na początku 2022 roku, tak Hertha dogadała się z AC Milan. Genoa CFC też miała swój system działania. Trzeba było działać zgodnie z datami, ale dogadaliśmy się. Za to w przypadku Crystal Palace poczułem jakim biznesem w Anglii jest futbol. Mieli nam zapłacić parędziesiąt tysięcy euro. Dla czwartoligowca z Polski to duża kasa. Przebierałem nogami w oczekiwaniu na przelew. Angielski dyrektor bez emocji potwierdził, żebym się uspokoił, bo wszystko będzie na czas, wydał dyspozycje do księgowości. Faktycznie, dwa dni mijają, kwota na koncie. Za to na miejscu, z naszą lokalną konkurencją, musimy się czasem szarpać o dwieście złotych... - rozkłada ręce Bagiński.

Ze Śląskiem nie po drodze
 
Kilkadziesiąt tysięcy euro brzmi bardzo poważnie jak na lidera czwartoligowego podwórka. Lechia zainwestowała. Szatnie przeszły gruntowny remont. Do tego pozyskała specjalistyczne urządzenia do regeneracji, stoły do masażu, sprzęt piłkarski. Wreszcie codzienne wydatki na działalność. Pieniądze zniknęły tak szybko, jak się pojawiły.

Kartka prosto z mundialu 2002 od Pawła Sibika
Kartka prosto z mundialu 2002 od Pawła Sibika

Klub z Dzierżoniowa sportowo też nie może narzekać. Lechia jest liderem grupy 4. ligi , ma pięć punktów przewagi nad Bielawianką Bielawa. Lechia zaliczyła również serię 17 ligowych zwycięstw z rzędu, bijąc wszelkie rekordy klubu.

- Pięć lat temu, wracając do Lechii, chciałem na własnej skórze przekonać się, jak wygląda piłka od drugiej strony - opowiada trener seniorów Paweł Sibik, były piłkarz. - I tak szczerze? Wolałbym być w szatni i grać dalej. Dużo mniej zmartwień i obowiązków - wyjaśnia.

Podobnie jak Krzysztof Piątek trener Lechii pierwszy raz piłkę kopał w Niemczy pod Dzierżoniowem. Aktualne grają tam rezerwy Lechii. Trzeba jeździć i szukać talentów w regionie. Działa to w dwie strony, bo regularnie odzywają się też więksi: Zagłębie Lubin, Miedź Legnica, Chrobry Głogów. - Tylko ze Śląskiem Wrocław jakoś nam nie po drodze. Oni często niby chcą kogoś sprawdzić, a kończy się na niczym - ocenia Bagiński.

Źródło artykułu: