Lockdown to gwóźdź do trumny amatorskich klubów. Działacze mają pomysł na obostrzenia

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: trening młodych piłkarzy
PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: trening młodych piłkarzy
zdjęcie autora artykułu

Lockdown na terenie całej Polski zwiastuje problemy dla drużyn z niższych lig. W kraju zarejestrowanych jest około 600 tysięcy graczy, a kluby mają pomysł, jak można ominąć obostrzenia. Być może zawodnicy będą pobierali stypendium.

Już wcześniej podobne obostrzenia wprowadzono w czterech województwach: warmińsko-mazurskim, pomorskim, lubuskim i mazowieckim. W związku z pogarszającą się sytuacją epidemiologiczną polski rząd postanowił rozszerzyć restrykcje na cały kraj.

Według rozporządzenia, od soboty (20 marca) zostaną zawieszone rozgrywki w ligach amatorskich, czyli od czwartego poziomu i niżej. Nowe obostrzenia nie obejmą natomiast reprezentantów Polski i zawodowców. Szczególny reżim sanitarny obowiązuje w PKO Ekstraklasie. Sytuacja wygląda jednak zdecydowanie inaczej w I, II i III lidze.

Piotr Michalewicz wpadł na pomysł, w jaki sposób można ominąć nowe restrykcje. Zawodnicy podpiszą umowy zlecenie, bądź będą pobierali stypendium. We wtorek (16 marca) odbyło się spotkanie Lubuskiego Związku Piłki Nożnej z przedstawicielami poszczególnych drużyn. Działacz był zadowolony z rozmów.

ZOBACZ WIDEO: Kibice Legii Warszawa pod stadionem. Zdecydowany komentarz eksperta

- Rozmawialiśmy ze związkiem i chyba udało się osiągnąć porozumienie. Na początku wprawdzie chcieliśmy obostrzenia ominąć w inny sposób, wprowadzając umowy zlecenie dla graczy. Związek znalazł jednak inne rozwiązanie, za co jestem wdzięczny. Aby wznowić rozgrywki, zawodnicy będą pobierali stypendium. Porozumienie muszą teraz podpisać wszystkie kluby i wtedy wystartujemy ponownie - mówił prezes klubu MKS Odra Bytom Odrzański na łamach WP SportoweFakty.

Działacz jest zdania, że jego klub został postawiony w bardzo trudnej sytuacji. - Jeśli na meczu nie zjawiłaby się odpowiednia liczba graczy, groziłoby to walkowerem. To byłby fatalny strzał wizerunkowy dla sponsorów. Ich wycofanie mogłoby doprowadzić do upadku klubów - stwierdził.

- Zamknięcie lig może spowodować, że wpływy się nagle skończą. Ja się z tym nie godzę, to irracjonalne podejście, brak w nim logiki. Kuriozum polega na tym, że mimo odwołania rozgrywek my i tak spotkamy się na treningach czy podczas meczów sparingowych - uzupełnił.

W poprzednim sezonie kluby zmagały się z podobnymi problemami. W wielu przypadkach rozgrywki musiały zostać przedwcześnie zakończone. Warto zaznaczyć, że duża liczba piłkarzy z niższych lig pracuje również w innym zawodzie. Można więc przypuszczać, że rozgrywanie zaległych meczów w środku tygodnia przysporzy nie lada kłopotów.

Niewykluczone, że kluby z innych województw również wezmą pod uwagę rozwiązanie, które zaproponował prezes Michalewicz. Dla wielu drużyn może być to zresztą ostatnia deska ratunku. Teraz wszystko jest w rękach przedstawicieli wojewódzkich związków i PZPN.

Czytaj także: Flavio Paixao wrzucił do sieci film. "Snajper zawsze będzie snajperem" Kacper Kozłowski opowiedział o powołaniu. "To wydawało się niemożliwe"

Źródło artykułu:
Komentarze (0)