Sousa to antyBrzęczek. Tego oczekujemy od selekcjonera

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paulo Sousa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paulo Sousa

Paulo Sousa zastąpił Jerzego Brzęczka, bo jest jego zupełnym przeciwieństwiem. Portugalczyk wpuścił do reprezentacji świeże powietrze i to jego pierwszy sukces. Teraz czas na kolejne. Czego oczekujemy od nowego selekcjonera?

Jerzym Brzęczkiem wszyscy byli już zmęczeni. Od kibiców, przez dziennikarzy, po piłkarzy i wreszcie samego Zbigniewa Bońka. Bo jak inaczej odczytywać to, że niemal w przededniu Euro 2020 zagrał va banque i zwolnił selekcjonera? Też miał dość.

Atmosfera wokół reprezentacji i w niej samej była gęsta, więc pierwszą decyzją Paulo Sousy było otwarcie okien. Podczas prezentacji był przeciwieństwem zamkniętego w oblężonej twierdzy Brzęczka. Z serdecznością przyjmował pytania, podczas gdy jego poprzednik każde interpretował jako atak.

Oddał też swoisty hołd Robertowi Lewandowskiemu, odwiedzając go w Monachium i na każdym kroku podkreślając, jak wielką przyjemnością będzie dla niego praca z najlepszym piłkarzem świata. Pod względem traktowania "Lewego" Portugalczyk także mocno kontrastuje z Brzęczkiem. Co jednak najważniejsze, Sousa jest "antyBrzęczkiem" również w spojrzeniu na futbol.

ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Michał Listkiewicz: Minęły czasy, gdy baliśmy się Węgrów. Teraz to oni się nas obawiają

Pobudzić Zielińskiego

Brzęczek był minimalistą. Powtarzał na swoją obronę, że zrealizował cele w postaci awansu do Euro 2020 i odmłodzenia drużyny. Poległ jednak na jednym z ambitniejszych zadań - wydobycia dla kadry potencjału Piotra Zielińskiego. Pomocnik Napoli mógł być dla niego tym, kim dla Adama Nawałki był Robert Lewandowski. Mógł, jak swój poprzednik, stworzyć piłkarskiego "potwora", ale oddał to walkowerem. Z jego prób zapamiętamy tylko niezgrabny cytat o "przeskoczeniu czegoś w głowie".

Doszło nawet do tego, że pod koniec jego kadencji przydatność powszechnie cenionego w Europie pomocnika dla kadry była kwestionowana. Identycznie w 2013 roku było z Lewandowskim. Wykorzystanie potencjału "Lewego" to największy szkoleniowy sukces Nawałki, ale nim to zrobił, musiał odpowiadać na absurdalne pytania o to, czy "Lewy" jest potrzebny kadrze. Dziś trudno w to uwierzyć, ale tak było.

Sousie takich pytań z tezą oszczędzono, ale Portugalczyk sam zdaje sobie sprawę z tego, że odpowiednie wykorzystanie Zielińskiego to jedno z największych wyzwań jego kadencji. - Ostatnio słuchałem wypowiedzi Guardioli o Fodenie. Mówił, że to geniusz, nieprzeciętny talent, ale żeby wejść na najwyższy poziom, musi wiedzieć, kiedy i jak regulować tempo gry. Pomyślałem wtedy, że przecież Zieliński już to wszystko umie! - przyznał na spotkaniu z polskimi mediami.

- Piotr widzi wszystko. Czuje przestrzeń, ma niesamowite wyczucie czasu i geometrii boiska. Potrafi zwolnić, żeby za chwilę jednym podaniem przyspieszyć grę. Jeśli doda do tego, co robi, adrenalinę, będzie mógł grać futbol totalny. Postaramy się mu pomóc - dodał Portugalczyk.

Zieliński w tym roku skończy 27 lat, więc może zapisać jeszcze piękną reprezentacyjną kartkę. W końcu Lewandowski dopiero w tym wieku (począwszy od 2014 roku) zaczął spełniać w drużynie narodowej pokładane w nim nadzieje.

Nakarmić Lewandowskiego

Kapitan reprezentacji u Nawałki strzelił 37 goli w 40 występach, a jego bilans u Brzęczka to raptem 8 bramek w 18 meczach. Nie chodzi o to, że był nieskuteczny - za kadencji poprzedniego selekcjonera kadra po prostu kreowała bardzo mało sytuacji. Marnowanie życiowej formy "Lewego" to drugi najpoważniejszy zarzut do Brzęczka.

Na przykład w 5 meczach Ligi Narodów z Holandią, Portugalią i Włochami, czyli notowanymi wyżej od Polski rywalami, Piłkarz Roku 2020 FIFA i najskuteczniejszy zawodnik świata oddał łącznie 5 strzałów, w tym tylko jeden celny. Pozostawienie go samego sobie i odcięcie od podań rodziło frustrację, a ta doprowadziła do słynnych "8 sekund ciszy" po meczu z Włochami, które przyczyniły się do zwolnienia Brzęczka.

Sousa szybko zdiagnozował także i ten problem reprezentacji Polski: - Mam w drużynie najlepszego napastnika na świecie. Mając Roberta i innych tak dobrych napastników, musimy dbać, żeby nakarmić ich podaniami. Nie możemy sobie pozwolić na zmarnowanie tego potencjału.

Znalezienie formuły na Zielińskiego to klucz do sukcesu, ale trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że drużyny Sousy (poza ostatnio prowadzonym przez niego Bordeaux) wiedziały, jak "nakarmić" napastników. Nemanja Nikolić w jego Videotonie strzelił 37 goli w 66 meczach, w FC Basel Portugalczyk wypromował młodziutkiego Breel Embolo  (17/39). A Erana Zahaviego w Maccabi Tel Awiw (34/45), podobnie jak Nikolę Kalinicia (33/84) w Fiorentinie, doprowadził do życiowej formy.

Przekonać nieprzekonanych

Sousa dobrze odrobił zadanie, nim zaczął właściwą pracę z drużyną narodową. Jego zatrudnienie zdaje się być odpowiedzią na potrzeby polskiego piłkarstwa, ale nie wszystkie jego pomysły mogą trafić na podatny grunt. Przez dekady przyzwyczailiśmy się do tego, że Biało-Czerwoni najlepiej czują się w kontrataku, a gra oparta na posiadaniu piłki nie jest dla nas. Zresztą, wielokrotnie podkreślał to sam Zbigniew Boniek.

Tymczasem Portugalczyk mówi otwartym tekstem - koniec z piłkarską husarią. - Wiem, że w polskiej kulturze piłkarskiej kontratak jest mocno zakorzeniony. Nie zamierzamy z tego rezygnować, ale wierzę, że możemy atakować w inny sposób - stwierdził po wysłaniu powołań. Polska Sousy, jak jego zespoły klubowe, w większości meczów ma dominować.

Mając w środku pola takich piłkarzy jak Zieliński czy Mateusz Klich albo Jakub Moder, aż się o to prosi. Ale by tak się stało, musi się zmienić taktyka. I nie chodzi o to, czy to będzie ustawienie 3-5-2 i jego wariacje, czy inne, a o nastawienie piłkarzy. W eliminacjach Euro 2020 drużyna Brzęczka straciła tylko 5 bramek. To bardzo dobry wynik, ale już w meczach Ligi Narodów z trudniejszymi rywalami zaproponowany przez poprzedniego selekcjonera sposób bronienia się nie sprawdził. Głęboko cofnięta defensywa i tak padała pod naporem rywali. Polska Brzęczka była reakcyjna. Sousa wyobraża to sobie inaczej.

- W dwóch pierwszych meczach (z Węgrami i Andorą - przyp. red.) zagramy wysoko obroną, chcemy być jak najbliżej pola karnego rywala. Chcę być agresywny w bronieniu. I patrząc na profil naszych piłkarzy, to będzie to wyzwanie - przyznał selekcjoner. Największy problem może mieć nieoczekiwanie z dotychczasowym liderem defensywy - Kamilem Glikiem.

- On się czuje komfortowo, gdy bronimy blisko własnej bramki, bo nie jest szybki. Przekonujemy go, że jeśli broni wysoko, ale jest blisko rywali, a współpraca między formacjami jest dobra, to nie musi się bać, że rywal go zaskoczy. Kamil musi to sobie rozważyć. W dwóch pierwszych meczach musimy grać wysoko - podkreślił Sousa.

Portugalczyk ma dużo do zrobienia, ale nie ma wiele czasu na pracę z zespołem. Podczas marcowego zgrupowania kadra będzie miała 9 treningów, licząc z przedmeczowymi rozruchami. W poniedziałek Sousa spotkał się z piłkarzami po raz pierwszy, na wtorek zaplanowane są dwa treningi, a w środę, dzień przed debiutem selekcjonera, zespół będzie ćwiczyć tylko raz.

Komentarze (2)
avatar
Marek Staniewski
23.03.2021
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Słowa, słowa, słowa... Czwartek zweryfikuje... Po owocach go poznacie. Przepięknym retorem w tak pięknych okolicznościach przyrody to i ja jestem. Trzymam kciuki. Paulo i sekcja avanti 
avatar
landlord83
23.03.2021
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
"Znalezienie formuły na Zielińskiego to klucz do sukcesu, ale trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że drużyny Sousy (poza ostatnio prowadzonym przez niego Bordeaux) wiedziały, jak "nakarmić" napastn Czytaj całość