Glik jak polski "Ever Given", niezawodny Lewandowski, Piątek okradł kolegów - oceniamy Polaków za mecz z Andorą

Nie był to mecz, o którym reprezentanci Polski będą opowiadać wnukom przy kominku. Plan minimum podopieczni Paulo Sousy wykonali, ale na pochwały zasłużył mało kto. Oceniamy Polaków za mecz eliminacji MŚ 2022 z Andorą (3:0).

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Polak Krzysztof Piątek (z lewej) i Marc Vales (z prawej) z reprezentacji Andory PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Polak Krzysztof Piątek (z lewej) i Marc Vales (z prawej) z reprezentacji Andory

Wojciech Szczęsny: 6,0. Koledzy z pola zadbali o to, żeby nie miał nic do roboty. Mało tego, ani razu nie miał nawet piłki w rękach. Mógł się oprzeć o słupek, zamówić espresso i zapalić papierosa.

Bartosz Bereszyński: 5,0. W defensywie bez błędu, ale w ofensywie wymagamy od niego więcej. Zwłaszcza w meczu z takim rywalem. Zamiast hasać na skrzydle, grał jak z zaciągniętym hamulcem ręcznym.

Kamil Piątkowski: 6,0. Paulo Sousa wybrał mu na debiut lepszego przeciwnika niż Michałowi Helikowi, więc i odbiór jego gry jest o wiele lepszy. Można pochwalić go za to, że przy budowaniu akcji nie szukał podaniami Bereszyńskiego czy Glika, tylko starał się wprowadzać piłkę wyżej, do drugiej linii. Na prawdziwy reprezentacyjny test dopiero przyjdzie czas.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech bramkarza. Zobacz, co się stało

Kamil Glik: 6,0. Może i porusza się po boisku z gracją kontenerowca "Ever Given", co na początku przeszkadzało nowemu selekcjonerowi, ale też potrafi stanowić zaporę nie do przejścia. Lider, z którym gra obronna zespołu wygląda lepiej. Uosabia nazwę swojej pozycji - jest przede wszystkim obrońcą, a nie "wyprowadzaczem". Nie zabrakło mu koncentracji, gdy w 67. minucie rywale byli niespodziewanie blisko zaskoczenia Biało-Czerwonych.

Maciej Rybus: 5,0. Plus za asystę z rzutu wolnego przy golu Lewandowskiego na 1:0, ale to byłoby na tyle. Uwagi podobne jak do Bereszyńskiego - zamiast uskrzydlić zespół, raczej podcinali skrzydła.

Kamil Jóźwiak: 7,0. Motor napędowy reprezentacji Polski. Jeśli w grze Biało-Czerwonych było coś dobrego, to głównie za jego sprawą. Pierwsza groźna akcja? Jego zryw. Pierwszy celny strzał? Po jego dośrodkowaniu. W drugiej połowie udokumentował kolejny dobry występ asystą przy drugim golu Lewandowskiego. Wygrał tym meczem występ na Wembley od pierwszego gwizdka.

Grzegorz Krychowiak: 5,0. Bardzo dyskretny występ jednego z liderów reprezentacji. Ma to swoje plusy, bo oznacza, że nie zaliczył brzemiennego w skutki błędu. Ma też minusy, bo oznacza, że nie dał się zapamiętać z żadnego spektakularnego zagrania. Jak mówią piłkarze, "czyste papcie", ale od kogoś takiego oczekujemy znacznie, znacznie więcej niż realizację planu minimum.

Robert Lewandowski: 8,0. Jego dublet dał Polsce zwycięstwo, ale zasłużył na pochwały nie tylko za gole. Długimi momentami grał jako "10" i spisał się w nowej roli bardzo dobrze. W 23. minucie pokazał, że ma opanowany każdy element piłkarskiego rzemiosła i kapitalną "podcinką" stworzył Piątkowi stuprocentową okazję. Zamknął usta krytykom, którzy widzą w nim tylko jednowymiarowego piłkarza - lisa pola karnego.

Piotr Zieliński: 5,0. Z kim miałby błyszczeć, jeśli nie z takim rywalem, z którym musieliśmy grać atak pozycyjny. Według SofaScore, do 73 minuty miał aż 93 kontakty z piłką, a ile jego zagrań zapamiętaliśmy? No właśnie. Polskę na swoich barkach znów dźwignął Lewandowski, a Zieliński od lat ma być tym, który odciąży "Lewego". Wciąż czekamy.

Arkadiusz Milik: 3,0. Jeśli jesteś środkowym napastnikiem, twój zespół ma piłkę przez 75 proc. czasu, a ty masz tylko dwa kontakty z piłką w polu karnym rywala i nie oddajesz ani jednego celnego strzału, to coś jest z tobą nie tak. Chyba powoli trzeba przestać żyć wspomnieniami o duecie Milik-"Lewy" z eliminacji Euro 2016...

Krzysztof Piątek: 4,0. Zwykle był tym pozytywnym bohaterem - szeryfem stojącym na straży prawa. W niedzielę w Warszawie zamienił się w rewolwerowca grabiącego kolegów z asyst. Nie oszczędził nawet Lewandowskiego, którego okradł z efektownej asysty. Miał 5 okazji ("Lewy" i Milik mogli o nich pomarzyć) i wszystkie zmarnował.

Zmiennicy:

Kamil Grosicki: 7.0. Dostał od selekcjonera pół godziny i zrobił co do niego należało. Świetnym dośrodkowaniem obsłużył Świderskiego i udowodnił, że pogłoski o jego reprezentacyjnej śmierci były przesadzone. Właśnie taką rolę ma pełnić w drużynie Paulo Sousy - jokera-zadaniowca.

Paweł Dawidowicz: 6.0. Wrócił do kadry po 4,5-rocznej przerwie. Pół godziny z mało wymagającą Andorą było dla niego przetarciem i nagrodą od selekcjonera za dobrą formę w Serie A. Nie stanowiło żadnego sprawdzianu.

Przemysław Płacheta: 5.0. Nie wszyscy zmiennicy spisali się dobrze albo chociaż przyzwoicie. Na przykład Płacheta, którego kojarzymy z dryblingami i grą jeden na jeden, tym razem nie podjął ani jednej takiej próby. Zmarnowana szansa.

Karol Świderski: 7,0. Debiut i gol - czego chcieć więcej? No może tylko lepszego zachowania w tłoku, bo kilka razy stracił piłkę pod presją, niwecząc wysiłek kolegów. Milik musi czuć na plecach jego oddech.

Kacper Kozłowski: bez oceny. Grał zbyt krótko, by go ocenić, ale był to obiecujący występ. Niespełna 18-letniego piłkarza nie zjadła trema, grał jakby nie był to jego debiut w kadrze. Miał udział w bramkowej akcji na 3:0.

Skala ocen: 1-10 (wyjściowa: 6)

Kto był najlepszym Polakiem w meczu z Andorą?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×