Nowy piłkarz Legii Warszawa zaskakuje. "Milion dolarów to za mało"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: radość piłkarzy Legii Warszawa
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: radość piłkarzy Legii Warszawa

Na Bliskim Wschodzie mógł zarabiać poważne pieniądze, ale wybrał Legię, bo chce przebić się do najsilniejszych europejskich lig. Niezwykle spokojny, a na boisku zbiera kartki - Jasur Jakszibojew to pierwszy reprezentant Uzbekistanu w Polsce.

Jarosław Tomczyk, Piłka Nożna: Kiedy w końcu zobaczymy cię na boisku w barwach Legii?

Jasur Jakszibojew: Mam nadzieję, że stanie się to po przerwie na zmagania reprezentacji. Przez dwa miesiące - między zakończeniem rozgrywek ligowych na Białorusi, gdzie grałem w zeszłym roku, a przyjazdem do Warszawy - w Uzbekistanie trenowałem tylko indywidualnie. Nie miałem zajęć z drużyną, a to jest duża różnica. Trener Michniewicz dał mi czas, bym odbudował dyspozycję, doszedł do formy. Gdy ta już rosła i usiadłem na ławce rezerwowych, przyplątała się drobna kontuzja naderwania mięśnia.

Jak oceniasz poziom polskiej ligi z perspektywy ławki i treningów z piłkarzami Legii?

Poziom jest dobry, ale liga w Polsce jest przede wszystkim bardzo fizyczna. To widać na pierwszy rzut oka. Pod tym względem zawodnicy są bardzo dobrze przygotowani.

Twoją najsilniejszą stroną wydaje się technika, siła tą gorszą, podołasz w takich rozgrywkach?

Muszę wzmocnić się fizycznie. Jeśli jednak będę grał, wszystko będzie dobrze. Wierzę w siebie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: co za strzał! Tę bramkę można oglądać w nieskończoność

Najlepiej czujesz się na boku pomocy, tak jak grałeś w Uzbekistanie, czy w ataku jako klasyczna dziewiątka?

Na Białorusi przez ostatni rok, zarówno w Energetyku Mińsk jak i Szachtiorze Soligorsk, występowałem w ataku, strzelałem dużo goli, ale trener Michniewicz widzi mnie na prawym wahadle, dla mnie nie jest to problem.

Najlepsi trenerzy, którzy cię kształtowali?

W reprezentacji U-23 bardzo dużo dał mi Serb Ljubinko Drulović. W pierwszej reprezentacji odbyłem kilka zgrupowań z Hectorem Cuperem, znakomitym argentyńskim szkoleniowcem, który do niedawna prowadził naszą kadrę narodową.

Pochodzisz z miasta Chinoz, gdzie ponoć można kupić najlepsze w Uzbekistanie ryby?

Chinoz to raczej miasteczko, ma trochę więcej niż 20 tysięcy mieszkańców. Przepływa tu rzeka Syr-daria, najdłuższa w środkowej Azji. W Chinoz znajduje się słynny targ rybny. Otwiera się wieczorem koło ósmej i handel trwa do świtu, bo w dzień jest za gorąco, ryby szybko się psują. Można kupić najróżniejsze gatunki ryb, choćby sumy większe od człowieka, ponad dwumetrowe. Klient wybiera, specjaliści na miejscu przygotowują na sposób, jaki sobie życzy. Jest mnóstwo lokali gastronomicznych. Ludzie przyjeżdżają z całej okolicy.

Ktoś z twoich bliskich grał w piłkę?

Wręcz przeciwnie. Pochodzę z licznej rodziny, jestem najstarszy z rodzeństwa, mam brata i trzy siostry, ale jestem pierwszym i jedynym profesjonalnym sportowcem wśród Jakszibojewów. Tata ze sportem nie miał nic wspólnego, ciężko pracował w fabryce na utrzymanie nas wszystkich.

Nigdy nie chciałeś zostać bokserem?

Młodzi chłopcy w moim kraju faktycznie chcą być albo bokserami albo piłkarzami. Mamy w Uzbekistanie znakomitych bokserów, na igrzyskach w Rio de Janeiro zdobyliśmy trzy złote medale w tej dyscyplinie, ale ja o pięściarstwie nigdy nie myślałem.

To opowiedz o swoich początkach z piłką.

Treningi zacząłem w wieku ośmiu lat, pierwszym klubem był Pachtakor Taszkient, a precyzyjnie jego akademia. Z mojego domu na zajęcia miałem 60 kilometrów w jedną stronę. Codziennie zawoziła mnie babcia, która ze swojej emerytury kupiła mi pierwsze buty. Jeździliśmy kolejką elektryczną.

Pachtakor to silny klub, jak radziłby sobie w ekstraklasie?

W Azji jest uważany za jeden z najsilniejszych, liczy się w azjatyckiej Lidze Mistrzów. W Polsce w pierwszej piątce grałby na pewno. Czy o mistrzostwo, trudno powiedzieć, to jednak są rzeczy w teorii nieporównywalne.

Dlaczego odszedłeś z Pachtakora, zdecydował konflikt z gruzińskim trenerem Szotą Arweładze?

Zdenerwowany zdjęciem mnie z boiska, faktycznie nie podałem trenerowi ręki. Przestał widzieć mnie w składzie, jeśli wchodziłem, to co najwyżej na ogony, forma była coraz gorsza. Poza tym chciałem wyjechać do Europy.

I tak przez Białoruś trafiłeś do Polski, nie było innych propozycji?

Były, przede wszystkim z krajów Bliskiego Wschodu. Chciały mnie kluby z Kataru, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, oferowały kontrakty powyżej miliona dolarów, ale każdy ambitny piłkarz marzy, by grać w którejś z topowych lig europejskich. Też chciałbym trafić do Anglii, Włoch czy Hiszpanii.

Z Uzbeków w ligach TOP 5 gra chyba tylko Eldor Szomurodow, napastnik Genoi.

Znam go, to bardzo dobry piłkarz. Wcześniej strzelał dużo goli dla rosyjskiego Rostowa. Włosi zapłacili za niego ponoć osiem milionów euro, jest najdroższym uzbeckim piłkarzem w historii. Ubiegłej jesieni zadebiutował w Serie A. Czyli ja też mam prawo wierzyć.

Najbardziej znany człowiek uzbeckiego futbolu to chyba Rawszan Irmatow?

Znakomity sędzia, na pewno jeden z najlepszych w Azji. Sędziował na trzech mundialach. Obecnie pracuje w federacji, jest wiceprezydentem.

Jesteś muzułmaninem, nie boisz się, że w Polsce, w Unii Europejskiej ludzie mają zupełnie inną mentalność niż w Uzbekistanie? To dla ciebie nie jest problem?

Przywykłem już do europejskiej mentalności, to mnie nie niepokoi. Na Białorusi na początku trochę trudno było się przyzwyczaić choćby do widoku ludzi pijących alkohol, ale nigdy nie pomyślałem, że skoro oni to robią, to i ja mogę. Znam swoje zasady.

Niedługo ramadan, muzułmanie będą miesiąc pościć, to problem dla profesjonalnego futbolisty?

Do tej pory przez wszystkie lata kariery przestrzegałem postu i nigdy nie miałem żadnych problemów. W zeszłym roku na Białorusi też go strzegłem i nie przeszkadzał mi w grze. Trzeba wiedzieć jak postępować. Pierwszy tydzień jest najtrudniejszy, potem organizm się przyzwyczaja. Nie można od razu, gdy zapadnie zmrok, najadać się do syta, bo żołądek tego nie wytrzyma. Trzeba zacząć od czekoladki, wody, dopiero po półtorej godziny zjeść normalny posiłek. Należy też dużo spać. Poza tym to zależy od wiary - jeśli człowiek wierzy, może wszystko.

Na Białorusi, szczególnie w Soligorsku, uchodziłeś za zawodnika nie integrującego się z zespołem. Nawet po zdobyciu tytułu mistrzowskiego, do którego się walnie przyczyniłeś, nie świętowałeś z drużyną, tylko wręcz prosto z szatni pojechałeś na lotnisko i odleciałeś do Uzbekistanu?

Miałem dużo wcześniej zarezerwowany bilet, wyolbrzymiono tę kwestię.

Wydajesz się niezwykle spokojnym człowiekiem. Tymczasem w lidze białoruskiej dostawałeś bardzo dużo żółtych kartek.

W życiu faktycznie jestem bardzo spokojnym człowiekiem, ale na boisku są różne sytuacje, emocje. To wszystko, co siedzi w środku, muszę z siebie wyrzucić i prawdopodobnie stąd tyle kartek.

Z powodu pandemii musiałeś ponoć przesunąć w ubiegłym roku swój ślub, w końcu się odbył?

Tak, jestem już żonaty.

Ale w Warszawie mieszkasz sam, tęsknisz za żoną?

Przywykłem do samotności. Już jako młody chłopak wyjechałem z domu. W wieku 15 lat przeniosłem się do Taszkientu i poświęciłem futbolowi. Moja żona jest w ciąży i na razie nie może do mnie przyjechać. To oczywiste, że bardzo tęsknię. Za cztery miesiące zostanę ojcem i wtedy rodzina dołączy do mnie w Polsce.

Nie marzniesz w Polsce?

W Uzbekistanie jest oczywiście cieplej, ale nie ma problemu, pogoda jest normalna, na Białorusi przywykłem.

Można porównać Taszkient z Warszawą?

Dwie piękne stolice. Taszkient bardzo się zmienił w ciągu ostatnich kilku lat, rozbudowuje się, staje się bardzo nowoczesny. Kraj bardzo dynamicznie idzie do przodu, chyba najszybciej w tym rejonie Azji. Ale jeśli chodzi o Uzbekistan, turyści marzą, żeby pojechać przede wszystkim do Samarkandy, bardzo pięknego historycznego miasta. Sam byłem tam wiele razy.

Co wiesz o polskim futbolu?

Znam Roberta Lewandowskiego. Mówisz Polska, słyszysz Lewandowski. Teraz poznaję kolegów z drużyny. Polacy to dobrzy ludzie.

Słyszałeś o Legii wcześniej, zanim do niej trafiłeś?

Legia to dobry, znany klub, grała w Lidze Mistrzów, oglądałem te mecze. Ma znakomitych kibiców, atmosferę, jaką tworzą na meczach zna cała Europa.

Zamierzasz uczyć się polskiego?

Znam już kilka słów. Dziękuję, dobrze, co słychać, no i to najpopularniejsze na "k.", ale wiem, że tak nie wolno mówić.

Twój angielski?

Uczę się.

Nie masz problemów na treningach z powodu języka?

Żadnych. Jeśli trzeba mi coś dokładniej wyjaśnić, trener Michniewicz mówi po rosyjsku.

Wiesz już czy w Polsce można zjeść dobry płow?

Znalazłem w internecie jedną restaurację w Warszawie, która go serwuje, ale jeszcze nie pojechałem go spróbować. W Uzbekistanie płow to nasze danie narodowe, ale co ciekawe w każdym z wilajetów, czyli okręgów administracyjnych, przygotowywany jest inaczej. Inny jest w Taszkiencie, inny w Samarkandzie. Mnie najbardziej smakuje płow taszkiencki i andiżański. To zresztą powszechna opinia w Uzbekistanie.

Umiesz go sam przygotować?

Sam nie wiem. W Uzbekistanie do przyrządzenia płow używa się specjalnego ryżu, który nadaje mu specyficzny smak. Tutaj takiego nie ma.

A herbatę można wypić w Polsce tak dobrą jak w Uzbekistanie?

Nie próbowałem jeszcze w Polsce herbaty. Codziennie piję kawę, głównie cappuccino. A jem to, co powinni profesjonalni sportowcy, do tego również spaghetti.

Dwa razy z reprezentacją U-23 grałeś w mistrzostwach Azji. Raz sięgnęliście po tytuł, raz skończyliście na czwartym miejscu, ale w pierwszej reprezentacji wystąpiłeś na razie tylko w trzech spotkaniach. Jak widzisz swoje szanse u trenera Wadima Abramowa?

Mam cały czas kontakt z trenerem. Dzwoni, pyta jak czuję się w Polsce. Gdyby nie wspomniana kontuzja, która się przyplątała, dostałbym powołanie na marcowe zgrupowanie i towarzyskie mecze z Ghaną i Irakiem, ale Legia uznała, że będzie lepiej dla wszystkich, jeśli wyleczę się w Warszawie.

Komentarze (0)