W sierpniu w małopolskich Krzeszowicach został rozegrany mecz Pucharu Polski, w którym udział wziął Jan P. Dzień wcześniej otrzymał on pozytywny wynik testu na SARS-CoV2 i został skierowany na kwarantannę. Miał ją odbywać w mieszkaniu w Krakowie, jednak już drugiego dnia 28-latek zignorował zalecenia sanepidu i udał się na mecz.
Szybko na jaw wyszło, że złamał prawo. Prokuratura oskarżyła go o to, że sprowadził niebezpieczeństwo dla zdrowia i życia co najmniej 40 osób. Za to groziło mu od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Został zresztą tymczasowo aresztowany, a w odosobnieniu spędził miesiąc.
Jak wynika z ustaleń prokuratury, nie było to jedyne naruszenie kwarantanny przez P. Chodził on na zakupy, korzystał ze wspólnych pomieszczeń w apartamentowcu, w tym basenu, a także brał udział w treningach swojej drużyny. Polska Agencja Prasowa poinformowała, że w środę ruszył proces piłkarza, a w poniedziałek ma być wydany wyrok.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dostał powołanie do kadry i... zwariował ze szczęścia! Wszystko nagrała kamera
P. przyznał się do zarzucanego mu czynu. "Nie chciałem ujawniać kolegom faktu zarażenia, bo by mnie odrzucili. Po meczu miałem wszystko wyjaśnić; podobno w jego trakcie ktoś chodził po trybunach i rozgłaszał, że jestem zarażony" - wskazał w odczytanych wyjaśnieniach.
Dodawał, że nie rozumiał, co oznacza objęcie kwarantanną i nie wiedział, co miał robić. "Jestem załamany. Zachowałem się jak idiota. Naraziłem wiele osób, moich znajomych, na zakażenie" - przyznał.
Obrońca P. w porozumieniu z oskarżycielem złożył wniosek o wydaniu wyroku bez przeprowadzania rozprawy. Reprezentujący piłkarza wniósł o karę jednego miesiąca pozbawienia wolności i półtora roku jej ograniczenia w postaci obowiązku wykonywania prac społecznych, a także zapłaty nawiązki w wysokości 10 tys. zł.
Czytaj także:
Chapuisat: Pod jednym względem Lewandowski nie może się równać do Haalanda
Złe wiadomości dla Napoli. Piotr Zieliński walczy z czasem