Fortuna I Liga. ŁKS Łódź nie chce wypuścić awansu z rąk. "Trzeba się otrząsnąć z marazmu"

Materiały prasowe / ŁKS Łódź / Na zdjęciu: Adrian Klimczak, Łukasz Sekulski i Michał Trąbka
Materiały prasowe / ŁKS Łódź / Na zdjęciu: Adrian Klimczak, Łukasz Sekulski i Michał Trąbka

- Ta liga pokazuje, że w każdym meczu na boisku trzeba zostawić zdrowie i jakość piłkarską. I jak się tego nie zrobi, to się nie zdobywa punktów - mówi trener ŁKS-u Łódź, Ireneusz Mamrot przed starciem z Arką Gdynia.

Łodzianie pod jego wodzą póki co nie spisują się porywająco. Bilans biało-czerwono-białych pod wodzą 50-letniego szkoleniowca z Trzebnicy to dwa zwycięstwa, remis i dwie porażki. W poprzedniej serii gier ełkaesiacy niespodziewanie ulegli na wyjeździe Resovii 0:1, a bardziej od samej porażki kłuła w oczy pasywność w ataku zespołu.

- Ostatni mecz pokazał, że mamy nad czym pracować. Nie będę wchodził w szczegóły, ale trener na pewno mocno przykłada wagę to pewnych aspektów. Mam nadzieję, że kibice zobaczą to już w piątek. Czuć, że drużyna chce się mocno zrehabilitować i wrócić na tą pozytywną ścieżkę. Mam nadzieję, że zaczniemy punktować za trzy, przede wszystkim u siebie - mówił w wywiadzie dla klubowej telewizji Łukasz Sekulski.

Napastnik ŁKS-u Łódź powrócił tydzień temu do gry po kontuzji nosa, której nabawił się trzy tygodnie wcześniej podczas meczu z Sandecją Nowy Sącz. Jak sam przyznał "oddycha nim, więc wszystko wróciło do normy".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nożyce, którymi zachwyca się cały świat. Uderzył idealnie!

Był nawet taki moment, w którym trenerowi Ireneuszowi Mamrotowi do dyspozycji pozostał zaledwie jeden z czterech napastników, bo zdrowy był tylko Piotr Janczukowicz.

- Od początku w żadnej mojej wypowiedzi nie było narzekania na to, że w zespole mamy sporo "kontuzji mechanicznych". Niemniej rzadko się zdarza, żeby nie można było skorzystać z trzech napastników w kadrze. Nie chciałbym sprowadzać wszystkiego tutaj do absencji. To oczywiście są osłabienia zespołu, ale musimy sobie radzić zawsze z taką sytuacją jaką mamy - tłumaczył trener Łódzkiego Klubu Sportowego.

W 25. kolejce Fortuna I Ligi drużyna z al. Unii podejmie Arkę Gdynia, z którą jesienią bezbramkowo zremisował na wyjeździe. Co ciekawe, ekipę z Trójmiasta prowadził wówczas jeszcze... Ireneusz Mamrot. Jak zapewnia, "moralnych dylematów" nie będzie, choć zespół ten całkiem dobrze zna.

- Jeżeli zawodnik przechodzi z klubu do klubu, to jest transfer i kluby zapisują sobie odpowiednie klauzule. W moim przypadku to nie jest transfer. Najpierw przestałem pracować w Arce, potem minęło trochę czasu i przyszedłem do ŁKS-u. Dziś pracuje dla klubu i robię wszystko, żeby mój zespół miał jak najlepsze wyniki. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby wygrać i nie widzę tu nic nieetycznego - powiedział szkoleniowiec Rycerzy Wiosny.

- Sporo zmian zaszło tam w okresie zimowym. Doszło sporo nowych zawodników, więc na pewno ich znam tak, jak w pozostałych zespołach innych zawodników, czyli z analiz poszczególnych meczów. Lepiej znam piłkarzy, których tam prowadziłem, ale też nie wiemy do końca w jakim składzie zagrają - dodał Mamrot.

W rundzie rewanżowej trzeci w tabeli ŁKS nie grał jeszcze z żadną z ekip z czołowej szóstki. Dotąd rywalizował przede wszystkim z drużynami walczącymi o utrzymanie. A właśnie Arkowcy zajmują ostatnie premiowane grą w barażu miejsce. Zdaniem Mamrota, nie będzie jego drużynie łatwiej z tego powodu.

- Myślę, że ta liga pokazuje, że w każdym meczu na boisku trzeba zostawić zdrowie i jakość piłkarską. I jak się tego nie zrobi, to się nie zdobywa punktów. Tu nie ma meczów łatwiejszych czy trudniejszych ze względu na to z kim się gra - zakończył.

Mecz ŁKS Łódź - Arka Gdynia zainauguruje 25. serię gier w Fortuna I Lidze. Początek o 17:40, a relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Czytaj też: Rewelacja Fortuna I ligi przedłużyła umowę z trenerem

Komentarze (0)