W 3. minucie tamtego meczu Artur Sobiech znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, minął go i oddał strzał w kierunku bramki. Artur Jędrzejczyk interweniował na linii bramkowej, wykonał wślizg, po którym rozległ się gwizdek sędziego Daniela Stefańskiego.
Początkowo arbiter podyktował rzut karny dla Lechii Gdańsk, ale następnie podszedł do monitora i całą sytuację obejrzał na powtórce. Gospodarze byli przekonani, że lada moment otrzymają "jedenastkę", a Jędrzejczyk zostanie usunięty z boiska. Tak się jednak nie stało, ponieważ po wideoweryfikacji rzut karny został anulowany, co wywołało wściekłość wśród miejscowych.
- Nie chcę nikogo obrażać. Proszę tylko napisać, że to była kradzież, zwykła kradzież. Sędzia nas okradł. Skąd on jest, gdzie mieszka? - mówił po meczu zdenerwowany Dusan Kuciak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to zrobił?! To może być najpiękniejszy gol roku!
Sędzia Stefański początkowo nie zabrał głosu, ale w końcu poznaliśmy jego wersję wydarzeń. - Artur Jędrzejczyk zablokował strzał prawidłowo ciałem i siłą rozpędu nie mógł uniknąć kontaktu piłki z ręką - powiedział Stefański w programie "Foot Truck" parę tygodni po całym zdarzeniu.
Prezes PZPN Zbigniew Boniek miał jednak inną optykę na całą sytuację i po meczu przepraszał gdański klub i jego kibiców za pośrednictwem Twittera. - W tym przypadku mówię jasno: Stefański popełnił błąd - przyznał w "Prawdzie Futbolu".
O oczywistym błędzie mówił też inny z polskich sędziów Szymon Marciniak. - Dla mnie jest to rzut karny, bo mówimy o pseudo paradzie bramkarskiej. Wtedy nie ma znaczenia czy piłka najpierw odbija się od innej części ciała, a dopiero później trafia w rękę. Zawodnik podjął ryzyko i rzucił się, by zablokować strzał. Błąd jest błędem, trzeba posypać głowę popiołem i "jechać" dalej - mówił Marciniak w Hejt Parku na "Kanale Sportowym". I choć zdania do dziś są podzielone, to PZPN niejako stoi po stronie Lechii, bo od tamtego wydarzenia sędzia Stefański był wyznaczony do meczu gdańszczan tylko raz.
Bezpośrednio przed niedzielnym meczem w Gdańsku Jędrzejczyk został zapytany o to, jak wspomina tamto spotkanie. - Dziwnie. Widziałem, że Artur Sobiech minął bramkarza i mój wślizg był poniekąd ostatnim ratunkiem. Wiadomo, że obrońca w polu karnym naraża się na sytuacje, w której piłka może dotknąć jego ręki. Wtedy jednak najpierw piłka trafiła mnie w brzuch, a dopiero potem w rękę. Wiedziałem, że przepisy stanowią, że w takich sytuacjach nie odgwizduje się przewinienia. Oczywiście był lekki strach, ale na moje szczęście nie było rzutu karnego i ostatecznie wygraliśmy to spotkanie - powiedział Jędrzejczyk na konferencji prasowej.
Lechia przegrała z Legią Warszawa 1:3, choć do przerwy prowadziła 1:0. Było to spotkanie 33. kolejki, po którym Legia awansowała na pierwsze miejsce w tabeli i wydawało się, że nic nie jest w stanie odebrać im mistrzowskiego tytułu. Tak się jednak nie stało i na finiszu rozgrywek Legia musiała uznać wyższość Piasta Gliwice. Obecnie legioniści mają sześć punktów przewagi nad drugą Pogonią Szczecin, a więc sytuacja jest znacznie bardziej komfortowa.
- Dużo już przeżyłem jako piłkarz Legii. Mamy jeszcze cztery spotkania, ale teraz najważniejsze jest to w Gdańsku. Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, o co gramy - przyznał Jędrzejczyk.
Początek spotkania Lechia Gdańsk - Legia Warszawa w niedzielę o godz. 17:30.
CZYTAJ TAKŻE:
PKO Ekstraklasa: Legia Warszawa może świętować tytuł już w niedzielę! Są trzy warunki
Lech Poznań chce zatrzymać odkurzonego zawodnika. Do gry weszła też Legia Warszawa