Mecz, po którym Zbigniew Boniek przepraszał Lechię Gdańsk
27 kwietnia 2019 roku Lechia Gdańsk przegrała z Legią Warszawa 1:3. Po tamtym spotkaniu mówiło się jednak wyłącznie o kontrowersjach, Arturze Jędrzejczyku i Danielu Stefańskim.
Początkowo arbiter podyktował rzut karny dla Lechii Gdańsk, ale następnie podszedł do monitora i całą sytuację obejrzał na powtórce. Gospodarze byli przekonani, że lada moment otrzymają "jedenastkę", a Jędrzejczyk zostanie usunięty z boiska. Tak się jednak nie stało, ponieważ po wideoweryfikacji rzut karny został anulowany, co wywołało wściekłość wśród miejscowych.
- Nie chcę nikogo obrażać. Proszę tylko napisać, że to była kradzież, zwykła kradzież. Sędzia nas okradł. Skąd on jest, gdzie mieszka? - mówił po meczu zdenerwowany Dusan Kuciak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to zrobił?! To może być najpiękniejszy gol roku!Sędzia Stefański początkowo nie zabrał głosu, ale w końcu poznaliśmy jego wersję wydarzeń. - Artur Jędrzejczyk zablokował strzał prawidłowo ciałem i siłą rozpędu nie mógł uniknąć kontaktu piłki z ręką - powiedział Stefański w programie "Foot Truck" parę tygodni po całym zdarzeniu.
Prezes PZPN Zbigniew Boniek miał jednak inną optykę na całą sytuację i po meczu przepraszał gdański klub i jego kibiców za pośrednictwem Twittera. - W tym przypadku mówię jasno: Stefański popełnił błąd - przyznał w "Prawdzie Futbolu".
O oczywistym błędzie mówił też inny z polskich sędziów Szymon Marciniak. - Dla mnie jest to rzut karny, bo mówimy o pseudo paradzie bramkarskiej. Wtedy nie ma znaczenia czy piłka najpierw odbija się od innej części ciała, a dopiero później trafia w rękę. Zawodnik podjął ryzyko i rzucił się, by zablokować strzał. Błąd jest błędem, trzeba posypać głowę popiołem i "jechać" dalej - mówił Marciniak w Hejt Parku na "Kanale Sportowym". I choć zdania do dziś są podzielone, to PZPN niejako stoi po stronie Lechii, bo od tamtego wydarzenia sędzia Stefański był wyznaczony do meczu gdańszczan tylko raz.
Bezpośrednio przed niedzielnym meczem w Gdańsku Jędrzejczyk został zapytany o to, jak wspomina tamto spotkanie. - Dziwnie. Widziałem, że Artur Sobiech minął bramkarza i mój wślizg był poniekąd ostatnim ratunkiem. Wiadomo, że obrońca w polu karnym naraża się na sytuacje, w której piłka może dotknąć jego ręki. Wtedy jednak najpierw piłka trafiła mnie w brzuch, a dopiero potem w rękę. Wiedziałem, że przepisy stanowią, że w takich sytuacjach nie odgwizduje się przewinienia. Oczywiście był lekki strach, ale na moje szczęście nie było rzutu karnego i ostatecznie wygraliśmy to spotkanie - powiedział Jędrzejczyk na konferencji prasowej.
Lechia przegrała z Legią Warszawa 1:3, choć do przerwy prowadziła 1:0. Było to spotkanie 33. kolejki, po którym Legia awansowała na pierwsze miejsce w tabeli i wydawało się, że nic nie jest w stanie odebrać im mistrzowskiego tytułu. Tak się jednak nie stało i na finiszu rozgrywek Legia musiała uznać wyższość Piasta Gliwice. Obecnie legioniści mają sześć punktów przewagi nad drugą Pogonią Szczecin, a więc sytuacja jest znacznie bardziej komfortowa.
- Dużo już przeżyłem jako piłkarz Legii. Mamy jeszcze cztery spotkania, ale teraz najważniejsze jest to w Gdańsku. Każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę z tego, o co gramy - przyznał Jędrzejczyk.
Początek spotkania Lechia Gdańsk - Legia Warszawa w niedzielę o godz. 17:30.
CZYTAJ TAKŻE:
PKO Ekstraklasa: Legia Warszawa może świętować tytuł już w niedzielę! Są trzy warunki
Lech Poznań chce zatrzymać odkurzonego zawodnika. Do gry weszła też Legia Warszawa