W piątek Raków Częstochowa pokonał Śląsk Wrocław 2:0, jednak wrocławianie długimi momentami starali się dominować. - Wiedzieliśmy czego spodziewać się w Częstochowie, że będziemy grali przeciwko drużynie chcącej grać w piłkę, budować akcje i po piłkarsku rozstrzygnąć to spotkanie. Muszę powiedzieć, że na pewno nie zasłużyliśmy na to, by mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Rakowa - powiedział Jacek Magiera.
- W pierwszej połowie byliśmy zespołem, który kontrolował wynik meczu. Raków był bardzo dobrze zorganizowany w defensywie, a gdy budowaliśmy atak pozycyjny, zabrakło dokładności. W najbliższym czasie będziemy nad tym pracować, by strzelać gole. Raków wygrał i gratulacje, my skupiamy się na ostatnich trzech kolejkach. Mamy o co grać i chcemy się bardzo dobrze przygotować do meczu z Zagłębiem Lubin - dodał trener Śląska Wrocław.
Wrocławianie mogli w piątek objąć prowadzenie. - Mieliśmy duże posiadanie piłki, choć statystyki nie grają. Druga połowa zaczęła się znakomitą sytuacją dla nas, gdzie Dino Stiglec miał możliwość pokonania bramkarza. Bezpośrednio po tej akcji, straciliśmy gola na 1:0. Nawet grając w dziesięciu staraliśmy się budować akcje. My jesteśmy w etapie budowy, pierwszy raz pod moją wodzą zespół Śląska przegrał, ale to o niczym nie świadczy. Nie zejdziemy z drogi, którą obraliśmy. Pracujemy, rozwijamy się i chcemy wygrywać w kolejnych spotkaniach - stwierdził Magiera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola dawno nie widzieliśmy
Czy mimo porażki, drużynie z Dolnego Śląska udało się zrealizować założenia taktyczne? - Zrealizowaliśmy je w dużym stopniu, choć oczywiście zawsze będziemy patrzeć przez pryzmat wyniku. Wiemy, co się stało - przegraliśmy 0:2, a dlaczego? Zrobimy analizę i będziemy mogli dokładnie powiedzieć. Wszyscy widzimy ostatnią fazę, gdy piłka wpada do siatki, dla mnie ważne jest jak spisywaliśmy się wcześniej - przyznał trener na konferencji prasowej.
Po raz pierwszy w wyjściowym składzie zagrał Szymon Lewkot. - On jest bardzo utalentowanym zawodnikiem, ma to "coś", co pokazywał na treningach i w meczach drugiego zespołu. Chciałem dać mu szansę. To chłopak z rocznika 1999, więc jeszcze młodzieżowiec, który do tej pory rozegrał 60 minut na poziomie PKO Ekstraklasy. Teraz można było go ocenić, gdy zagrał od pierwszej minuty. Zagrał poprawnie, to zawodnik potrafiący grać do przodu, silny, szybki. Jak będzie dalej pracował i się rozwijał, a głowa pozwoli mu zaadaptować się do gry w zawodowym sporcie, to ma szansę by grać w piłkę na wysokim poziomie - pochwalił podopiecznego Jacek Magiera.
Mimo braku punktów, mecz dał duży materiał do analizy. - Dużo pozytywów można wyciągnąć z gry ofensywnej i z obrony. Raków był zespołem, który czekał na nas i na szybką kontrę. Jako wychowanek tego klubu oglądałem wszystkie mecze tego zespołu i Raków niczym mnie nie zaskoczył. Szukamy możliwości, ze sztabem jesteśmy od miesiąca i rozegraliśmy ze sobą pięć spotkań. Wiemy coraz więcej na temat zawodników jak zachowują się po zwycięstwach i remisach, teraz zobaczymy jak zareagują po porażce, która w sporcie nie jest niczym nowym. Trzeba sobie poradzić z tą sytuacją. Roszady w składzie będą, dwóch zawodników będzie pauzować za kartki - Poprawa i Puerto. A czy zrobimy jakieś inne? Zobaczymy. - stwierdził trener.
Jacek Magiera, wychowanek Rakowa brał udział w historycznym, pierwszym po 23 latach meczu PKO Ekstraklasy w Częstochowie. - Ja się cieszę, że PKO Ekstraklasa zawitała do Częstochowy, to najważniejsze. Oczywiście dla wszystkich kibiców Rakowa i mieszkańców Częstochowy to nie jest stadion marzeń, którym można się chwalić w Europie, bo widzimy jak w Polsce stadiony są budowane. Fakt jest taki, że przyjechałem z drużyną Śląska jako były zawodnik Rakowa i otwierałem ten stadion, gdy Ekstraklasa tu wróciła. Jest daleko od ideału jeśli chodzi o szatnię i boisko, liczę że będzie dużo lepiej - podsumował Jacek Magiera.
Czytaj także:
Niepewna przyszłość Brosza i Hyballi
Piast gra o coś, o czym wcześniej mógł tylko marzyć