Przemysław Frankowski pierwszy raz z orłem na piersi zagrał jeszcze za kadencji Adama Nawałki. Selekcjoner, który z naszą kadrą dotarł do ćwierćfinału Euro 2016, dał wychowankowi Lechii Gdańsk szansę debiutu w przegranym 0:1 meczu z Nigerią. 23 marca 2018 roku Frankowski spędził na boisku 86 minut. Na mistrzostwa świata w Rosji jednak nie pojechał.
Kadrowicz Jerzego Brzęczka
Jego kariera reprezentacyjna rozkwitła wraz z objęciem stanowiska selekcjonera przez Jerzego Brzęczka. Namaszczony na następcę Nawałki trener regularnie korzystał z usług Frankowskiego. Między wrześniem 2018 roku a listopadem 2019 skrzydłowy wystąpił w 10 meczach polskiej kadry. W tym czasie raz, w zwycięskim starciu z Macedonią Północną w ramach eliminacji do mistrzostw Europy, wpisał się na listę strzelców.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Jak on to zrobił?! To może być najpiękniejszy gol roku!
Niewykluczone, że gdyby nie pech, Frankowski mógłby pochwalić się jeszcze bardziej okazałymi statystykami. W 2020 roku udział w zgrupowaniach kadry uniemożliwiły mu jednak przepisy FIFA związane z ewentualną kwarantanną po powrocie do klubu oraz kontuzja. Mimo to wydawało się, że zawodnik amerykańskiego Chicago Fire nie jest bez szans na udział w mistrzostwach Europy. Do czasu.
Niekorzystna zmiana i walka o przetrwanie
Sytuację Frankowskiego znacząco skomplikowało zwolnienie Jerzego Brzęczka. Sukcesor polskiego szkoleniowca, Paulo Sousa, pominął go przy powołaniach na marcowe mecze z Węgrami, Andorą oraz Anglią. Mało tego, wydaje się, że przy formowaniu nowej twarzy reprezentacji Polski Portugalczyk nie ma zamiaru wspomagać się piłkarzami zza oceanu.
- Nie miałem żadnego kontaktu z trenerem Sousą - zdradził WP SportoweFakty Frankowski.
Jednocześnie 26-latek dał do zrozumienia, że złożenie broni to ostatnie, o czym myśli. Jego słowa pokazują, że porzucenie marzeń o grze na wielkim turnieju najzwyczajniej w świecie nie wchodzi w rachubę.
- Oczywiście, wyjazd na Euro 2020 to mój cel. Mam swoje ambicje i tym się kieruję. Wiadomo, że najlepszym sposobem na pokazanie się są mecze. Chcę dawać z siebie maksimum zarówno na treningu, jak i w trakcie meczów. A co będzie, to będzie - powiedział Frankowski.
Ulubieniec trenera
Nadzieję w serca sympatyków polskiego skrzydłowego może wlać jego pozycja w hierarchii Chicago Fire. W dwóch pierwszych meczach nowego sezonu Major League Soccer Frankowski wyszedł w pierwszym składzie. Co więcej, w obu przypadkach dotrwał do końcowego gwizdka. Trener drużyny, Raphael Wicky, nie ukrywa, że ceni Polaka i widzi w nim jeden z kluczowych elementów układanki, nad którą sprawuje pieczę.
- "Frank" jest dla nas bardzo ważnym zawodnikiem. Dzięki swojej pracy na boisku oraz szybkości zawsze tworzy okazje, czy to dla siebie, czy też dla kolegów z zespołu - przekonywał nas Wicky. - Mówiłem już o tym w zeszłym roku, ale jeszcze raz podkreślę, że wierzę w niego i jego umiejętności. Cały czas mu powtarzam, że musi w dalszym ciągu ciężko pracować, a kolejne szanse nadejdą - dodał szwajcarski szkoleniowiec.
Komunikacja podstawą sukcesu
Dobre stosunki z trenerem to bez dwóch zdań fundamentalna składowa sukcesu. Jednocześnie nie można zapominać o pozostałych, równie istotnych, czynnikach. Wśród nich góruje między innymi umiejętność funkcjonowania w obcym środowisku, w którym język ojczysty traci na znaczeniu. Frankowski, choć w trakcie oficjalnej konferencji Chicago Fire korzystał z pomocy tłumacza, zapewnia, że poziom jego angielskiego pozwala mu odnaleźć się w realiach piłkarskich, jakie panują w szeregach Chicago Fire.
- Nie mam żadnego problemu z komunikacją na boisku i w szatni. Żeby dawać wywiady po angielsku muszę być jednak w stu procentach pewny tego, co mówię. Łatwo jest kogoś złapać na błędach i zmagać się w wyniku takiej sytuacji z problemami. Mam nadzieję, że już wkrótce będę mógł udzielić wywiadu po angielsku - przyznał Frankowski, odpowiadając na pytanie jednego z amerykańskich dziennikarzy.
Kolejne mecze z Sousą w tle
Przemysław Frankowski jest piłkarzem Chicago Fire od stycznia 2019 roku. Z tytułu transferu konto Jagiellonii Białystok zasiliło 1,5 miliona euro. W barwach ekipy z SeatGeek Stadium 10-krotny reprezentant Polski rozegrał 53 mecze, w których strzelił 8 bramek i zanotował taką samą liczbę asyst.
Najbliższa szansa na wyśrubowanie przywołanego bilansu w sobotę 1 maja. Tego dnia piłkarze Fire zmierzą się na wyjeździe z New York Red Bulls. Oprócz samego spotkania jeszcze istotniejsze dla Frankowskiego może okazać się to, czy w nadchodzących tygodniach ktokolwiek ze sztabu Paulo Sousy będzie spoglądał na jego poczynania w trykocie drużyny z Chicago.
Czytaj także: Liga Mistrzów. "Upiorny Mbappe", "Pep jedną nogą w finale". Zagraniczne media o półfinale w Paryżu
Czytaj także: Liga Mistrzów. Kibice zaatakowali Mateusza Borka na Twitterze. Cięta riposta komentatora TVP