Matura 2021. Matematyka zamiast półfinału Pucharu Polski. Egzamin zatrzymał łódzkie piłkarki

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Piłkarki TME UKS SMS Łódź
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Piłkarki TME UKS SMS Łódź

Egzamin maturalny z matematyki pokrzyżował nieco im plany. Piłkarki TME UKS SMS Łódź stoją przed historyczną szansą awansu do finału rozgrywek o Puchar Polski. Na spotkanie półfinałowe pojadą jednak bez siedmiu zawodniczek, które... piszą maturę.

Drużyna z Łodzi dotarła do najlepszej czwórki rozgrywek o krajowe trofeum po raz czwarty w historii. Losowanie par półfinałowych okazało się dla nich dość łaskawe, bo trafiły nie na mistrza kraju Górnika Łęczna czy lidera ekstraligi, drużynę Czarnych Sosnowiec, a na pierwszoligowca - UKS 3 Weronica Staszkówka Jelna.

- Niby jesteśmy faworytami i w przypadku zwycięstwa gramy w finale, co byłoby wydarzeniem historycznym. Bylwalśmy już blisko, ale się nie udało. Mam nadzieję, żę teraz zagramy na tyle dobrze, że nie zrobimy "niespodzianki" - zapowiada trener łodzianek Marek Chojnacki.

TME UKS SMS Łódź ma jednak spory problem, bo zespół musiał pojechać na to spotkanie bez siedmiu zawodniczek. Powód? Egzaminy maturalne. W środę Adriana Achcińska, Gabriela Grzybowska, Wiktoria Zieniewicz, Patrycia Świątek, Agnieszka Glinka, Alicja Sokołowska i Ewelina Piórkowska muszą walczyć nie z przeciwniczkami na boisku, a z zadaniami z matematyki.

ZOBACZ WIDEO: Jacek Magiera zdradził, co wyprowadza go z równowagi. Padły mocne słowa

- Ogromnie żałujemy, że część z nas nie może pojechać na ten mecz, w tym ja. Ale wierzę, że dziewczyny sobie poradzą i wygrają i zagramy w finale Pucharu Polski już wszystkie razem - mówi Grzybowska.

- To jest bardzo przykre, że tak wyszło, że nie możemy być z drużyną. Pozostaje nam je wspierać i trzymać kciuki przed telewizorami. Maturę mamy o 9:00, więc najpierw skupimy się na niej, a potem będziemy myśleć już tylko o meczu. Będziemy z nimi całym sercem, bo tyle możemy zrobić - dodaje Zieniewicz.

Łódzki zespół staje przed szansą na awans do finału Puchar Polski po raz pierwszy w historii. Tym bardziej krzywdzące jest ustalenie takiego terminu. Zwłaszcza, że drugi półfinał odbędzie się 12 maja, a finał dopiero 5 czerwca w Warszawie.

- Żałuję, bo to byłoby dla nich wielkie wydarzenie. Jedziemy w praktycznie dwunastoosobowym składzie. Nigdzie się nie myśli o tym układając terminarz. A z drugiej strony można powiedzieć o nas z przekąsem: "po co bierzecie takie młode zawodniczki?" - żartuje Chojnacki.

Drużyna ze Staszkówki Jelnej swoje mecze rozgrywa na boisku Kolejarza Stróże, ale... nie naturalnym, a sztucznym. Dodatkowo łodzianki są dość świeżo po wymagającym spotkaniu Ekstraligi z Czarnymi Sosnowiec, w którym padł bezbramkowy remis.

- Mamy praktycznie jeden dzień odpoczynku, a potem dość długa podróż. Ale podchodzimy do tego spotkania bardzo poważnie. Znów zmieniamy boisko z naturalnego na sztuczne. A pamiętam, że byłem w Stróżach jako trener piłakrzy ŁKS graliśmy na naturalnej trafie. To są niestety mankalmenty kobiecej piłki. Ciągle mówimy o zdrowiu, a mało kto myśli o skutkach takich zmian - podkreślił Chojnacki.

Początek spotkania o finał Pucharu Polski w środę o godzinie 17:15.

Zobacz też: "Nasza gwiazda znowu błyszczy". Wspaniały wyczyn reprezentantki Polski [WIDEO]

Komentarze (0)