Podbeskidzie bez wygranej w kluczowym meczu. Robert Kasperczyk: Nie mam zastrzeżeń do postawy zawodników
Po remisie 1:1 z Wisłą Płock, Podbeskidzie Bielsko-Biała musi liczyć na cud, by utrzymać się w PKO Ekstraklasie. Mimo straconej szansy, Robert Kasperczyk nie miał zastrzeżeń do postawy swoich podopiecznych.
Podbeskidzie prowadziło w meczu, jednak sprezentowało rywalowi rzut karny. - Trudno pokusić się o pewną zdobycz, jeśli tworzy się prezenty drużynie przeciwnej. Prowadząc 1:0 graliśmy bardzo solidnie w średniej strefie, schodząc do niskiej i licząc na kontrataki. Różnie to wychodziło, ale mieliśmy plan na II połowę. Z sytuacji zupełnie niegroźnej, daliśmy rzut karny rywalom. Mateusz Szwoch trafił w boczną siatkę po palcach Michala Peskovicia - opisał Kasperczyk.
Już w przerwie trener dokonał dwóch zmian. - W drugiej połowie daliśmy troszeczkę świeżej krwi, bardzo fajnie w środkową strefę wszedł Frelek, ożywiony przód w osobie Marko Roginicia, ale rywal bardzo mądrze się cofał i stworzył jeszcze jedną stuprocentową sytuację. Mi najbardziej żal ostatnich 10-15 minut, gdy większą liczbą zawodników zaczęliśmy atakować. Karolowi Danielakowi zabrakło trochę centymetrów, żeby zamknąć akcję. Wcześniej przy rzucie wolnym nie wiem czy Marko Tulio nie powinien przyjmować piłki - zauważył.
- To dywagacje pomeczowe, żal mi tego, że przy tej determinacji brakowało zmysłu i szczęścia, by gdzieś komuś piłka odbiła się od podbicia czy golenia. Czasami my traciliśmy takie bramki, brakowało szczęścia. Nie mam zastrzeżeń do postawy zawodników. Wiem co potrafimy i stać nas było na zwycięstwo z Wisłą Płock - podsumował trener Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Czytaj także:
Wisła zapewniła sobie utrzymanie po meczu w Bielsku-Białej
Skorża już szuka kandydatów do gry w Lechu