Gdyby Robert Lewandowski kiedyś zgubił się w lesie, na poszukiwania trzeba by wysłać Thomasa Muellera. Reprezentant Niemiec znajdzie polskiego snajpera wszędzie. Ofensywny pomocnik Bayernu dwoił się i troił, żeby Polak zbliżył się do rekordu innego Muellera, Gerda.
Od tygodni trwa wielkie odliczanie, na temat możliwości pobicia historycznego rekordu Bundesligi napisano wszystko. W połowie marca było niemal pewne, że to się uda. Ale wtedy Lewandowski wypadł na cztery mecze. Bayern Monachium kosztowało to prawdopodobnie odpadnięcie z PSG z Ligi Mistrzów.
"Lewy" wrócił w dobrym stylu. W meczu z FSV Mainz strzelił bramkę, ale do rekordu potrzebował jeszcze czterech w trzech ostatnich spotkaniach. A wiadomo, że ci konkretni rywale Polakowi "nie leżą". W 17 meczach z Borussią Moenhengladbach strzelił tylko 5 bramek.
ZOBACZ WIDEO: Polski trener od lat wszystko dokładnie zapisuje. "Sporządzam książkę co pół sezonu"
Gdy w 2. minucie David Alaba podał a Lewandowski strzelił na 1:0, było jasne, że Polak nie poddał się ani statystykom, ani Gerdowi Muellerowi. Bayern miał już zapewniony tytuł mistrzowski, ponieważ wcześniej RB Lipsk przegrał z Borussią Dortmund 2:3. Piłkarze z Monachium mogli się więc pobawić i pomóc Polakowi. Celował w tym zwłaszcza Mueller, który dodatkowo sam strzelił na 2:0.
"Lewy" tylko w pierwszej połowie oddał więc 5 strzałów, ale najpiękniejszy był strzał w 34. minucie, gdy nasz napastnik w cudowny sposób uderzył nożycami i Yann Sommer nie miał żadnych szans. A 10 minut później Lewandowski mógł strzelać, ale wybrał drużynę, zagrał do Kingsleya Comana, a Francuz podwyższył na 4:0. To była prawdziwa rzeź rywala, który od kilku sezonów zgłasza zajmuje wysokie miejsca w Bundeslidze. W tym sezonie powalczy jednak najwyżej o Ligę Konferencji.
Piłkarze prowadzeni przez Marco Rose byli tylko tłem dla Lewandowskiego i spółki. Przyjechali do Monachium jak na stracenie. Dopiero po zmianie stron trochę się przebudzili i mecz nieco się wyrównał. Dwukrotnie fantastycznie w defensywie interweniował Benjamin Pavard. Mimo sporej przewagi indywidualnych umiejętności Bayern nie tworzył sobie tylu sytuacji.
W 64. minucie z pomocą Polakowi przyszedł sędzia Tobias Stieler, który po analizie VAR uznał, że Florian Neuhaus zagrał piłkę ręką w polu karnym a Robert Lewandowski strzelił trzecią bramkę. Należało mu się. Fenomenalny napastnik z podwarszawskiego Leszna był zdeterminowany, by zbliżyć się do "Der Bombera" uważanego przez wielu za najlepszego środkowego napastnika w historii futbolu.
Bayern kończył mecz w dziesiątkę. Na kwadrans przed końcem Tanguy Nianzou, zaledwie 5 minut po tym jak pojawił się na boisku, musiał je opuścić. 18-latek z Paryża sfaulował przypadkowo wychodzącego na czystą pozycję Breela Embolo. Sędzia po raz drugi tego dnia skorzystał z systemu VAR. Tym razem zadziałał on na korzyść gości. Bayern dobił jeszcze rywali. Bramkę na 6:0 strzelił Leroy Sane.
Bayern Monachium – Borussia M'gladbach 6:0 (4:0)
1:0 Lewandowski 2’
2:0 Mueller 23'
3:0 Lewandowski 34’
4:0 Coman 44’
5:0 Lewandowski 64’
6:0 Sane 86'
Składy drużyn
Bayern: Neuer - Pavard, Boateng (71.Martinez), Hernandez, Davies - Kimmich, Alaba (60. Goretzka, 70.Nianzou) – Musiala (60.Gnabry), Mueller, Coman (60. Coman) – Lewandowski
Borussia: Sommer - Lainer, Ginter, Elvedi, Bensebaini - Zakaria, Neuhaus – Lazaro (46.Wolf), Hofmann, Thuram (46.Plea)– Embolo
Sędziował: Tobias Stieler
Żółta kartka: Neuhaus, Wolf
Czerwona kartka: Nianzou (74, Bayern)
Grafika za SofaScore.com: