Jeśli prezes Borussii Dortmund mówi, że twoje odejście kończy pewną epokę w klubie, musisz czuć się dumny. I takie zapewne uczucia towarzyszą Łukaszowi Piszczkowi, który po 11 latach żegna się ze stolicą Westfalii. W sobotę może po raz ostatni założyć koszulkę BVB, jednak swoje miejsce na Signal Iduna Park będzie miał już zawsze.
Dla byłego reprezentanta Polski może to być 332. występ w barwach Borussii. Nieźle jak na kogoś, kto miał być tylko rezerwowym.
Wymarzone zakończenie
W sobotę Borussia Dortmund oficjalnie pożegna Łukasza Piszczka, który postanowił odejść z klubu w chwale. I choć pojawiają się komentarze, że Polak mógłby jeszcze spokojnie pograć na poziomie Bundesligi, moment na powiedzenie "pas" wybrał doskonale. Chce być jak Adam Małysz, który wielką karierę zakończył, będąc w wysokiej formie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie miało prawa się udać! Niesamowity trik gwiazdy
13 maja Borussia zdobyła Puchar Niemiec, rozbijając w finale RB Lipsk 4:1. Po końcowym gwizdku bohaterem drużyny nie był Erling Haaland, który strzelił dwa gole. Cały zespól podrzucał do góry właśnie Piszczka, który nie potrafił opanować wzruszenia, a łzy spływały mu po policzkach.
36-latek już wtedy wiedział, że dopiął swego. Że odejdzie z klubu, będąc na topie, nie jako zapchajdziura, którego trener wstawia do składu, gdy wypadnie mu sześciu innych obrońców.
- Zawsze powtarzałem, że w ubiegłym roku przedłużyłem kontrakt, ponieważ chciałem zakończyć karierę mistrzostwem lub trofeum. Trudno opisać słowami, co czuję. Zapamiętam ten dzień do końca życia - mówił po wszystkim ze łzami w oczach. Sceny z Berlina wzruszyły także jego najbliższych.
- Może nie płakałem wczoraj tak bardzo jak Łukasz, ale też się wzruszyłem. Sposób, w jaki żegna go klub, pokazuje, jakim jest człowiekiem - szanowanym i lubianym. Zasłużył sobie na to wszystko nie tylko postawą na boisku - mówił WP SportoweFakty ojciec piłkarza, Kazimierz Piszczek (WIĘCEJ TUTAJ).
"Jest legendą i nikt mu tego nie odbierze"
I jest to pewien paradoks, choć całkowicie zrozumiały, że człowieka, który rozegrał dla klubu ponad 300 spotkań, zdobywał mistrzostwa Niemiec, docierał do finału Ligi Mistrzów i przez lata był czołowym prawym obrońcą w Europie, w Borussii będzie się szanować tak dzięki sukcesom, tak dzięki wartościom okazywanym poza boiskiem.
- Przez 11 lat nie mieliśmy z nim kłopotu ani przez jeden dzień. Powtarzam i podkreślam: ani przez jeden dzień. Niech to wybrzmi bardzo mocno! Łukasz to synonim profesjonalizmu, oddania klubowi i życzliwości wobec innych. Człowiek z zerowym ego, w sensie wszystko oddawał drużynie. Został legendą BVB i nikt mu tego nie odbierze - przekonywał w wywiadzie dla naszego serwisu prezes Borussii Hans-Joachim Watzke (WIĘCEJ TUTAJ).
Watzke nie przesadza. Przez 11 lat pobytu w Dortmundzie Piszczek miał sześciu trenerów i dla każdego z nich był człowiekiem, na którym można polegać w najtrudniejszej sytuacji.
Juergen Klopp: - Dla mnie jest najlepszym prawym obrońcą na świecie. Ponadto, byłoby ekstremalnie trudne znaleźć drugiego zawodnika o takim charakterze. Naprawdę nie ma wielu piłkarzy na świecie, którzy przy takich kłopotach ze zdrowiem cały czas zaciskaliby zęby i jeszcze przekonywali trenera, że nic im nie jest.
Lucien Favre: - Jest absolutnie wyjątkowy. Niesamowicie inteligentny i świetny pod względem mentalnym. Każdy trener chce mieć taką osobę w szatni.
Thomas Tuchel: - Po prostu go kocham! Nie tylko jako piłkarza, ale jako człowieka. Codziennie uśmiechnięty, profesjonalny, uosabia wszystko, co powinno być wizytówką Borussii.
Peter Bosz: - To dla mnie jedyny lider w obronie.
Edin Terzić: - Jestem dumny, że mam w drużynie takiego człowieka. Odnajduje się w każdej roli, zawsze mogę na niego liczyć.
Konieczne trzecie pożegnanie
Terzić, który będzie ostatnim trenerem prowadzącym Piszczka w Borussii, już zapowiedział, że w sobotnim spotkaniu Polak pojawi się na boisku. - Nigdy nie zdradzam składu, ale to mogę potwierdzić. Łukasz zasłużył, by zagrać w sobotę - zapowiedział szkoleniowiec.
Po finale Pucharu Niemiec pożegnali go koledzy, w sobotę pożegna go klub. Jednak Łukasz Piszczek zasłużył na kolejną uroczystość. Polak musi pożegnać się z kibicami. Niestety, na spotkaniu z Bayerem Leverkusen na trybunach Signal Iduna Park tych zabraknie.
Nie ma jednak wątpliwości, że gdy tylko niemieckie władze pozwolą na powrót fanów, Borussia zaprosi Polaka do swojego domu. A kibice BVB pokazali niejednokrotnie, że doceniają ludzi, którzy pokazali charakter, determinację i poświęcenie zakładając ich koszulkę. A Piszczek spełnia wszystkie te kryteria.
W sobotę zakończy się pewna epoka. Czy ktoś dziś się przyzna, że w 2010 roku wierzył w taki scenariusz? Piszczek, przechodzący do Borussii za darmo ze spadkowicza Bundesligi, mający być alternatywą dla Patricka Owomoyeli, po 11 latach jest jedną z legend klubu i całej Bundesligi.