Hans-Joachim Watzke jest szefem od 2005 roku i to właśnie on sprowadzał do klubu , i .
Niemiecki działacz jest pod wielkim wrażeniem każdego z nich, a na prośbę WP SportoweFakty opowiedział, jak zapamięta odchodzącego właśnie z klubu wspomnianego Piszczka.
Czy łatwo było sprowadzić "Piszcza" do BVB w 2010 roku? Czy krążące przez lata plotki, że Polaka chciał Real Madryt były prawdziwe? I czy prawdą jest, że BVB chciała go zatrzymać na kolejny sezon?
ZOBACZ WIDEO: Listkiewicz wskazał zawodnika, którego brakuje w kadrze. "Obecnie najlepszy polski piłkarz po Lewandowskim"
O tym wszystkim rozmawialiśmy z jednym z najważniejszych działaczy w niemieckim futbolu.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Piękne były te sceny po finale Pucharu Niemiec z RB Lipsk (4:1), gdy piłkarze Borussii fetowali Łukasza Piszczka, a jemu polały się łzy. A pan jak zapamięta tego gracza?
Hans-Joachim Watzke, prezes Borussii Dortmund od 2005 roku: Jako kogoś absolutnie wyjątkowego. I zgadzam się: to, co się działo po finałowym meczu z Lipskiem, było niesamowite. Doskonale oddawało to, kim dla kolegów, działaczy, kibiców jest Łukasz. Tamtej nocy, po meczu, miałem przemowę do niego i do drużyny. I powiedziałem wprost, że Piszczek to bohater. Mój osobisty bohater.
Przez te 11 lat zdążył go pan poznać bardzo dobrze.
I chciałbym, aby pan to wyraźnie napisał: przez 11 lat nie mieliśmy z nim kłopotu ani przez jeden dzień. Powtarzam i podkreślam: ani przez jeden dzień. Niech to wybrzmi bardzo mocno! Łukasz to synonim profesjonalizmu, oddania klubowi i życzliwości wobec innych. Człowiek z zerowym ego, w sensie wszystko oddawał drużynie. Zawsze, ale to zawsze, mogliśmy na nim polegać. Został legendą BVB i nikt mu tego nie odbierze. Zresztą, a propos legend... Mamy w klubie drużynę legend i nie wyobrażam sobie, aby Łukasz w niej nie grał. Musi grać!
Częściowo wspomniał pan jego cechy charakterologiczne, bo właśnie o to też chciałem zapytać. Nie tylko jak go pan ocenia jako piłkarza, ale i człowieka?
Bardzo wysoko. Jak powiedziałem, nie mieliśmy z nim żadnego kłopotu, ani przez moment. Generalnie to nie jest człowiek, który wyrywa się do żartów czy jakichś przemówień. Raczej po cichu robi swoje, ale wykonuje to w sposób fantastyczny. Oczywiście, miał i ma w klubie kolegów, z którymi bliżej się trzyma. Jak na przykład Schmelzera czy Hummelsa. Ale wielki szacunek ma u wszystkich.
A jak pan wspomina moment pozyskania Piszczka? Pamiętam, że gdy odchodził z Herthy Berlin, to miał sporo propozycji. Łatwo czy trudno było go sprowadzić do Dortmundu?
To był dobry kierunek dla niego w bardzo odpowiednim momencie. Proszę pamiętać, że trenerem wtedy był u nas Juergen Klopp. A gdy Klopp mówi piłkarzowi, że bardzo go chce, to jednak na piłkarzach robiło i robi to wrażenie. Dziś wszyscy znamy Łukasza jako świetnego prawego obrońcę, ale przecież pamiętamy, że nie zawsze tak było, że wcześniej grał bardziej z przodu.
W Polsce nawet jako napastnik...
No więc pamiętam moment, gdy Klopp rozmawiał z Łukaszem i padło pytanie z ust Juergena: "a co byś powiedział na to, żeby grać na prawej obronie?". Łukasz wtedy odpowiedział: "jeśli pan uważa, że to może wypalić, to oczywiście możemy spróbować". Co było potem, wszyscy wiemy. Łukasz pokazał, że na prawej obronie może być jednym z najlepszych piłkarzy w Europie.
Teraz może już pan powiedzieć: czy prawdą było, że Real Madryt chciał Łukasza Piszczka? Bo tak się plotkuje, miało to być w 2012 roku.
Powiem tak: do końca tych plotek bym nie lekceważył. To znaczy: bardzo dobrze znam Jose Mourinho i kiedy był trenerem Realu Madryt, kilka razy niezwykle pochlebnie wypowiadał się o Piszczku.
Ale dopytam: czy Borussia Dortmund prowadziła kiedykolwiek rozmowy z Realem Madryt w sprawie transferu Łukasza Piszczka?
Nie, nie było takich rozmów.
A z innymi klubami? Przypuszczam, że musiało być zainteresowanie Piszczkiem na przestrzeni tych wszystkich lat.
Oczywiście, że było, ale nie podejmowaliśmy negocjacji. Z bardzo prostego powodu: ani my nie chcieliśmy, żeby odchodził, ani on nie chciał się żegnać z BVB.
A czy prawdą jest, że Borussia chciała go niedawno zatrzymać jeszcze na sezon?
W pewnym sensie to prawda. To znaczy, zapytałem go: "Łukasz, czy ty naprawdę jesteś pewien, że chcesz w przyszłym sezonie grać w piątej lidze polskiej?". Wtedy się mocno żachnął i mnie od razu poprawił: "w jakiej piątej?! To czwarty poziom rozgrywek!". Zaśmialiśmy się obaj po tym, ale muszę uszanować jego decyzję. Z jednej strony szkoda, że kończy się pewna epoka, ale rozumiem, że chce odejść w glorii, w chwale, wtedy, gdy potrafi jeszcze zagrać tak, że my tu w BVB mówimy "wow"... A przecież tak jest do jego ostatniego meczu. Nie zapominajmy, że ostatnie miesiące były dla niego bardzo trudne, bo za wiele nie grał. Ale gdy znów wskoczył do składu, to pokazał, że jest mistrzem. I akceptuję to, że właśnie jak mistrz chce stąd odejść.
Piszczek rozegrał w barwach Borussii prawie 400 spotkań. Pamięta pan jakiś szczególny jego moment na murawie?
To obrońca, a gra w defensywie nie jest tak efektowna jak w przypadku napastników, gdzie o te momenty błysku o wiele łatwiej.
Jak na przykład 4 gole Roberta Lewandowskiego dla BVB w meczu z Realem Madryt.
O, dokładnie! W przypadku obrońcy trudno o tak "wybuchowe" momenty, ale pamiętam mnóstwo występów Piszczka na bardzo wysokim poziomie. Jego bronią była solidność, gwarancja, że poniżej wysokiego poziomu nie zejdzie. To były setki interwencji, które pomagały Borussii.
Piszczek przenosi się do Goczałkowic, Kuba Błaszczykowski wrócił już wcześniej, aby ratować Wisłę Kraków. Widzi pan tu podobieństwa?
Choć z charakteru nieco inni, to wiadomo, że są przyjaciółmi. Doskonale pamiętam też przyjście Kuby, w 2007 roku. To, co ich łączy, to wielka miłość do Polski. Spędzili wiele lat w BVB, ale zawsze widać było jak bardzo są zżyci z ojczyzną. Według mnie to, co się teraz dzieje, to co robią w Polsce, w żaden sposób nie jest z ich strony przypadkowe. To po prostu plan.
To na koniec wypada mi podziękować za rozmowę i życzyć, aby dalej trafiał pan tak dobrze z transferami Polaków jak w przypadkach Łukasza, Kuby i Roberta...
O tak! Też sobie tego życzę. Ten tercet zapisał u nas piękną historię!