Dziś jest w kadrze na Euro 2020, choć w marcu nie było mu miło

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Tomasz Kędziora
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Tomasz Kędziora

Trzy trofea na Ukrainie i wielki zastrzyk pozytywnej energii. Tomasz Kędziora zaciera ręce przed Euro 2020, choć jeszcze niedawno, jak sam przyznał, spotkała go niemiła sytuacja.

W marcu obrońca Dynama Kijów nie został powołany na pierwsze spotkania eliminacji MŚ 2022. To było dla niego coś zupełnie niespodziewanego.

- Taka była decyzja selekcjonera i musiałem ją uszanować. Dla mnie była to jednak bardzo niemiła sytuacja i przede wszystkim nowe, bolesne doświadczenie. Premierowe powołanie do drużyny narodowej dostałem od trenera Marcina Dorny na konsultację szkoleniową reprezentacji U-15. Pierwszy oficjalny mecz w biało-czerwonych barwach zagrałem zaś w kadrze U-16. Od tamtego momentu, jeśli byłem zdrowy, zawsze przyjeżdżałem na reprezentację i grałem we wszystkich drużynach młodzieżowych, a później w kadrze narodowej seniorów. Od dziesięciu lat. W marcu musiałem zaś zostać w klubie i obejrzeć mecze reprezentacji w telewizji. Chciałem dać z siebie jeszcze więcej, aby udowodnić wszystkim, że zasługuję na grę w drużynie narodowej - przyznał Tomasz Kędziora w rozmowie z serwisem "Łączy nas piłka".

Były defensor Lecha Poznań przyjedzie na zgrupowanie w Opalenicy po najlepszym sezonie w karierze. Wywalczył ze swoim klubem mistrzostwo Ukrainy, a także Superpuchar i Puchar Ukrainy. Ponadto zadebiutował w Lidze Mistrzów. Dziś przyznaje, że kluczem do tego sukcesu było przyjście byłego opiekuna Szachtara Donieck Mircei Lucescu, którego początkowo nie akceptowali kibice, ale z którym Dynamo wróciło na szczyt.

- To jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy trener, z którym miałem dotychczas okazję współpracować. Lucescu zwraca uwagę na detale i cały czas chce wygrywać. Jest totalnym maksymalistą. Mimo 76 lat, ma w sobie pełno entuzjazmu, którym zaraża wszystkich wokół siebie. Jesteśmy młodą drużyną i zaufaliśmy mu bezgranicznie, podążyliśmy jego drogą i to dało efekty na boisku. Przecież w ubiegłym sezonie graliśmy w takim samym składzie, tymi samymi zawodnikami, a do końca rozgrywek walczyliśmy, aby zająć 2. miejsce w lidze i mieć prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Udało się dopiero rzutem na taśmę. W tym sezonie nie mieliśmy zaś sobie równych na krajowym podwórku. To najlepiej pokazuje, jaki wpływ na drużynę ma trener Lucescu - stwierdził Kędziora.

Czytaj także:
Od handlu zegarkami do rewelacji PKO Ekstraklasy. Tak się wykuwa mocne charaktery
Lech Poznań rozbija bank na transferach. Zarobił już niebotyczną sumę

ZOBACZ WIDEO: Listkiewicz wskazał zawodnika, którego brakuje w kadrze. "Obecnie najlepszy polski piłkarz po Lewandowskim"

Komentarze (0)