Powtórka z rozrywki - relacja z meczu Motor Lublin - Dolcan Ząbki

Trzy kolejne porażki nie załamały piłkarzy Motoru. W sobotę walczyli oni na całego, co wystarczyło do zdobycia punktu w starciu z Dolcanem. Drużyna z Ząbek nie potrafiła znaleźć drogi do bramki zdeterminowanego przeciwnika.

Już przed meczem sporo emocji wśród kibiców wzbudziła obecność w składzie Dolcanu Marcina Warakomskiego. Informacja o jego zatrzymaniu w sobotni poranek obiegła media, jednak nie przeszkodziło mu to w dotarciu do Lublina i w 38. minucie pojawił się na boisku zastępując Marcina Korkucia.

Motor rozpoczął grę z trzema napastnikami, ale takie ofensywne ustawienie tylko w niewielkim stopniu usprawniło poczynania lublinian w okolicach pola karnego przeciwnika, gdyż wciąż szwankowało wykończenie akcji. W 4. minucie uderzył Kamil Oziemczuk, po rykoszecie próbował interweniować Rafał Misztal, którego sfaulował Wojciech Białek.

Cztery minuty później do sporego zamieszania doszło w szesnastce Dolcanu. Na mocny strzał zdecydował się Przemysław Żmuda, ale został zablokowany. Kapitan Motoru emocjonalnie sygnalizował zagranie ręką przez rywale, jednak sędzia nie przerwał gry.

Dolcan skupił się głównie na kontratakach, w których główną rolę odgrywał silny Benjamin Imeh, z zatrzymaniem którego obrońcy mieli sporo kłopotów. W 13. minucie Nigeryjczyk strzelił bramkę, ale chwilę wcześniej wyskakując do główki faulował Żmudę, co arbiter skrzętnie odnotował. - Sam dostałem od niego dwa razy w głowę i z trzy razy w twarzy, ale taka jest piłka - przyznaje Grzegorz Krystosiak.

Motor spróbował pognębić przeciwnika jego bronią w 120 sekund wcześniej, kiedy Marcin Popławski zainicjował szybką kontrę, a Oziemczuk z ostrego kąta trafił wprost w bramkarza.

Tuż przed upływem kwadransa gry goście stworzyli najlepszą okazję do objęcia prowadzenia. Marcin Korkuć ofiarnie opanował piłkę na linii bocznej i dośrodkował. Robert Mioduszewski spóźnił się z interwencją, więc uprzedził go Grzegorz Lech, ale główkował nad poprzeczką. - Mioduszewski myślał, że zdąży, a ja przeciąłem podanie. Byłaby ładna bramka - żałuje Lech.

Obie drużyny grały nieco chaotycznie, więc nie brakowało przypadkowych akcji. W 37. minucie z 35. metrów strzelił Grzegorz Wojdyga i piłka o centymetry minęła poprzeczkę.

Fanów Motoru sporo nerwów kosztowała ryzykowna gra Żmudy. Obrońca w minionej kolejce głową strzelił bramkę samobójczą. Przeciwko Dolcanowi dwukrotnie główkował w stronę własnej bramki, ale skończyło się tylko na strachu gospodarzy.

Po zmianie stron od mocnego uderzenia rozpoczęli goście. W 51. minucie Imeh podał do Macieja Tataja, którego strzał zdołał obronić Mioduszewski, do dobitki doszedł Sebastian Ziajka i na linii bramkowej świetną interwencją popisał się Żmuda.

180 sekund później Krystosiak nieprzepisowo zatrzymał Lecha na 25. metrze od bramki Motoru. Do piłki podszedł Piotr Kosiorowski i uderzył pod poprzeczkę, ale Mioduszewski stanął na wysokości zadania.

Trener Mirosław Kosowski bardzo emocjonalnie na boiskowe wydarzenia, cały czas stał w wyznaczonym polu. Sędzia długo musiał go uspokajać w 65. minucie, kiedy Motor miał wykonać rzut wolny na 19. metrze od bramki Dolcanu, a on za wszelką cenę chciał przekazać swoim podopiecznym wskazówki. Na niewiele się to zdało, gdyż Rafał Król strzelił co prawda mocno, ale wprost w mur.

W 72. minucie Kosowski dokonał zmiany, która mogła odmienić losy meczu - miejsce Oziemczuka zajął Damian Iracki i już 120 sekund później stanął przed ogromną szansą, gdy rywale odpuścili krycie na lewej stronie boiska, dzięki czemu znalazł się w sytuacji sam na sam z Misztalem i trafił prosto w niego. Jeszcze bliższy celu był on w 86. minucie. Zauważył, że bramkarz wyszedł daleko przed linię, więc zdecydował się na strzał z 25. metrów i trafił w poprzeczkę.

Dolcan nie zamierzał pozostać dłużny Motorowi, ale na kwadrans przed końcem gry nie popisał się Tataj. Mioduszewski znów nie złapał piłki po strzale Kosiorowskiego, ta dotarła do Tataja, a on nie trafił do pustej bramki.

W końcówce nie obyło się bez ostrych starć, gdyż obie drużyny starały się już najprostszymi środkami przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. W 84. minucie Wojdyga ostro potraktował Jacka Gabrusewicza w środkowej strefie boiska. - To był wślizg bez piłki, brutalny faul na Jacku Gabrusewiczu, który dopiero wyleczył kontuzję, a leczył ją bardzo długo. Znowu tę samą nogę mu uszkodzili i prawdopodobnie znowu będzie miał pół roku z głowy - nie owija w bawełnę trener Marcin Sasal.

Motor Lublin - Dolcan Ząbki 0:0

Składy:

Motor Lublin: Mioduszewski - Wojdyga, Krystosiak, Żmuda, Falisiewicz - Niemczyk, Król, Budzyński (68' Hempel) - Popławski (78' Kalinowski), Oziemczuk (72' Iracki), Białek.

Dolcan Ząbki: Misztal - Unierzyski, Hirsz, Stawicki, Korkuć (38' Warakomski) - Ziajka (72' Gabrusewicz), Hinc, Lech (75' Stańczyk), Kosiorowski - Tataj, Imeh.

Żółte kartki: Krystosiak, Oziemczuk, Wojdyga (Motor) oraz Hinc (Dolcan).

Sędzia: Mariusz Złotek (Gorzyce).

Widzów: 1000.

Najlepszy piłkarz Motoru: Przemysław Żmuda.

Najlepszy piłkarz Dolcanu: Piotr Kosiorowski.

Piłkarz meczu: Piotr Kosiorowski.

Komentarze (0)