Po 120 minutach i serii jedenastek MKS znów pokonany - relacja z meczu MKS Kluczbork - GKP Gorzów Wlkp.

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Najpierw chęć odegrania się, potem walka przez ponad 120 minut. Na końcu smutek, płacz. MKS Kluczbork w dramatycznych okolicznościach przegrał dopiero po serii rzutów karnych, chociaż grał z przewagą dwóch zawodników.

Od pierwszego gwizdka sędziego, w miarę upływu kolejnych minut kształtowała się coraz bardziej przewaga gospodarzy, którzy w to środowe popołudnie wyszli na boisko niezwykle skoncentrowani. Zanim jednak z ataku pozycyjnego zawodnicy MKS-u stworzyli sobie dogodne okazje, najpierw goście oddali pierwszy strzał w 4 minucie. Zza pola karnego uderzał Obem Brain, ale po małym bloku i rykoszecie Grzegorz Świtała zdołał chwycić futbolówkę ratując swój zespół przed rzutem rożnym. Chwilę później goście mieli korner z prawej strony, ale w polu karnym najwyżej skakał Paweł Odrzywolski wybijając piłkę w pole.

MKS pierwszą groźną okazję stworzył sobie w 12 minucie. Z prawej strony znalazł się Arkadiusz Półchłopek, ale po mocnym uderzeniu prawą nogą piłkę do boku sparował Sławomir Janicki. Gospodarze w dalszym etapie gry prowadzili atak pozycyjny. Goście w tym etapie skupili się na miękkich dalekich wrzutkach w pole karne za obrońców Kluczborka, ale niezbyt im to wychodziło.

W 23 minucie napastnik MKS-u, Arkadiusz Półchłopek miał drugą okazję znów z prawej strony. Strzelił prawą nogą na krótki słupek. Przed interweniującym golkiperem nabiegł jeszcze Waldemar Sobota chcąc chytrze zmienić tor lotu futbolówki, ale ta ostatecznie padła łupem Sławomira Janickiego. W odpowiedzi po drugiej stronie strzał z dystansu bardzo niecelny oddał Łukasz Maliszewski.

Zanim prowadzący spotkanie zaprosił zawodników do szatni, dwie jedenastki stworzyły sobie jeszcze po jednej okazji. Najpierw znakomitą szansę mieli przyjezdni. Po kolejnym długim zagraniu za obrońców MKS-u pozycji spalonej uniknął Michał Ilków-Gołąb. Wygrał pojedynek biegowy z jednym z obrońców, przy okazji skorzystał z braku ewentualnego wyjścia Grzegorza Świtały i z pierwszej piłki uderzył mocno prawą nogą. Zatrzęsła się tylko bramka, ponieważ futbolówka zatrzymała się na słupku. Z drugiej strony okazję miał Arkadiusz Półchłopek, ale znów dobrze interweniował Sławomir Janicki.

Po zmianie połów obie strony znów oddały po niecelnym strzale z dystansu. Ze strony MKS-u strzelał Adam Orłowicz, ale nie trafił w światło bramki. W ekipie gości pierwszego gola szukał Sebastian Janusiński.

Chwilę później prawy obrońca stanął przed drugą swoją okazją. W indywidualnej akcji zapędził się pod pole karne rywali, ale Sławomir Janicki na raty znów obronił.

W 73 minucie goście mieli rzut rożny z prawej strony. Po słabej wrzutce w pole karne wydawało się, że nic z tego nie wyjdzie, ale jakimś cudem piłka trafiła na lewą stronę do Obema Braina, który kopnął ale nad bramką. W odpowiedzi gospodarze mieli trzy rzuty wolne, ale z dośrodkowań, słabo zresztą chyba wyćwiczonych, nic większego zdziałać się nie udało.

W 78 minucie małe zamieszanie w polu karnym MKS-u. Do piłki ostatecznie dopadł Mateusz Piątkowski i mimo braku miejsca jakimś sposobem zdołał strzelić z bliskiej odległości, ale Grzegorz Świtała był czujny i odbił futbolówkę na rzut rożny. W szybkiej odpowiedzi dwie sytuacje miał Waldemar Sobota. Najpierw jego strzał głową z metra wybijał na korner Obem Brain, a później znów dobrze zachował się golkiper.

Po 90 minutach prowadzący zaprosił zawodników na dogrywkę. W czwartej minucie MKS powinien prowadzić 1:0. Prawą stroną wbiegł Waldemar Sobota, wyłożył futbolówkę na 10 metr, a tam Patryk Tuszyński strzelił prawą nogą... ale nad bramką. W pierwszej części dogrywki prowadzący usunął z boiska jeszcze dwóch zawodników GKP. Najpierw drugą żółtą kartką za faul na środku pola otrzymał Oben Brain, a za dyskusje z boiska wyleciał również Grzegorz Jakosz.

W 107 minucie po dośrodkowaniu Marcela Surowiaka z prawej strony jeden z graczy wybijając piłkę głową, o mały włos nie strzelił do własnej bramki. Druga połowa dogrywki to już ciągły napór na bramkę GKP. Brakowało jednak klarownych okazji, a zawodnicy MKS-u przegrywali pojedynki główkowe po wrzutkach ze skrzydeł.

W końcówce dogrywki MKS, a w zasadzie Waldemar Sobota mógł uszczęśliwić cały stadion. Po jednej wrzutce z lewej strony wyszedł zza obrońców unikając pozycji spalonej, znalazł się przed bramkarzem, ale przestrzelił i na trybunach można było tylko słyszeć jęk zawodu.

Mimo ogromnej przewagi przyjezdni wybronili bezbramkowy rezultat doprowadzając do loteryjnych rzutów karnych. Pierwszym wykonawcą okazał się Mateusz Piątkowski i strzelił w środek bramki. W odpowiedzi celnie w okienko uderzył Waldemar Sobota. W drugiej serii Grzegorz Świtała obronił strzał Łukasza Maliszewskiego, a jedenastkę pewnie wykonał Tomasz Kazimierowicz. W trzeciej serii golkiper MKS-u obronił strzał Roberta Singa, ale Patryk Tuszyński trafił tylko w słupek. W czwartej serii skutecznie strzelił Adrian Łuszkiewicz, a Paweł Odrzywolski się pomylił i było 2:2. W ostatniej serii trafił Sebastian Janusiński, a Sławomir Janicki obronił uderzenie Marcela Surowiaka i piłkarze GKP mogli cieszyć się z wygranej.

MKS Kluczbork - GKP Gorzów Wlkp. 0:0 (karne 2:3)

Składy:

MKS Kluczbork: Świtała, Odrzywolski, Jagieniak, Orłowicz (72' Surowiak), Stawowy, Tuszyński, Niziołek (89' Hober), Półchłopek (62' Sobotta), Sobota, Nowacki, Kazimierowicz

GKP Gorzów Wlkp.: Janicki, Ziemniak (84' Sing), Grocholski, Jakosz, Wojciechowski, Kaczmarczyk, Obem, Maliszewski, Wan, (46' Łuszkiewicz), Janusiński, Ilków-Gołąb (59' Piątkowski)

Żółte kartki: Jagieniak (MKS) - Jakosz, Obem, Janusiński, Łuszkiewicz (GKP)

Czerwone kartki: Obem Brain (GKP) - za drugą żółtą i Jakosz

Statystyki:

Strzaly celne: 6 - 3

Strzaly niecelne: 7 - 9

Rzuty rożne: 5 - 5

Faule: 9 - 13

Spalone: 1 - 4

Źródło artykułu:
Komentarze (0)