Wielki zespół z małego miasteczka, czyli jak Piast Kobylin zadziwił piłkarską Polskę

- Jak spaść to z wysokiego konia – mówili działacze Piasta Kobylin po wylosowaniu w 1/32 Remes Pucharu Polski Zagłębia Lubin. Chyba nawet w najpiękniejszych snach nie przypuszczali, że ich zespół, grający na co dzień w IV lidze, wyeliminuje dwukrotnego mistrza Polski. – To największy dzień w dziejach Kobylina – podkreśla Bernard Jasiński, burmistrz tego trzytysięcznego miasteczka w południowej Wielkopolsce.

Piłkarze Zagłębia Lubin, którzy swoje mecze rozgrywają na jednym z piękniejszych obiektów w Polsce musieli czuć się nieswojo, gdy przyszło im grać w Kobylinie na małym kameralnym obiekcie, który liczy niespełna 800 miejsc siedzących. Nie ma tam pięknych trybun, jupiterów, loży honorowej. Jest za to specyficzny klimat, który kochają miejscowi kibice. – Warto było dożyć takiego dnia w dziejach naszego klubu. Sam awans do 1/32 Pucharu Polski to było wielkie wydarzenie. Marzyliśmy o wylosowaniu Zagłębia Lubin, bo chcieliśmy, by nasi kibice zobaczyli na żywo piłkarzy z ekstraklasy, których dotąd znali tylko z telewizji – mówił wzruszony Jan Lisiecki, prezes Piasta Kobylin.

Mały klub, choć już z długą, bo 85-letnią historią jest teraz na ustach całej piłkarskiej Polski. - Na 80-lecie Piasta Kobylina towarzysko zagraliśmy z Lechem Poznań. Na 85-lecie klubu przyjechało do nas Zagłębie Lubin w meczu 1/32 Pucharu Polski. Myślę, że na 90-lecie będziemy grać w końcu w III lidze – mówi Marek Nowicki, grający trener Piasta. - Już poprzedni mecz z Lechią Zielona Góra była największym wydarzeniem w historii Piasta Kobylin, a to czego dokonaliśmy, pokonując Zagłębie Lubin, zapisuje się złotymi zgłoskami w dziejach Kobylina – dodaje.

- To nie tylko największe sportowe wydarzenie w dziejach Kobylina, ale także w ogóle w historii naszego małego miasteczka. Porównywałem inne miejscowości, szukałem, czy któraś z drużyn z naszego regionu dokonała czegoś podobnego jak my. Nie znalazłem. Myślę, że na przestrzeni ostatnich 30 lat nie było zespołu z takiej gminy jak Kobylin, który zaszedłby tak daleko – cieszył się burmistrz Kobylina, Bernard Jasiński.

Dla trzytysięcznego miasteczka mecz z Zagłębiem był wielkim wydarzeniem. Na godzinę przed rozpoczęciem spotkania wszystkie miejsca siedzące były zajęte, a i o stojące, z których można by bez przeszkód oglądać mecz, było już trudno.

- Przed meczem mówiłem, że chcemy wygrać choćby jedną bramką, po grze z kontrataków. Podobnie jak w meczu z Zieloną Góra nastawiliśmy się na kontry. Liczyłem na szybkość Tomasza Kempińskiego, jego umiejętność utrzymania się przy piłce i walki jeden na jednego. To się sprawdziło – podkreślał szkoleniowiec Piasta.

- Wiadomo, że piłkarze Zagłębia Lubin byli lepiej wyszkoleni technicznie od nas. Piłkarsko ten zespół był lepiej poukładany. Widać było taką "kulturę" gry. My jednak pokazaliśmy, że można pewne braki nadrobić ambicją i wolą walki – mówił Tomasz Kempiński, uradowany strzelec trzeciej bramki, która dobiła "Miedziowych".

Piast Kobylin, choć jest drużyną amatorską, to jednak bez respektu podszedł do renomowanego rywala. - Tłumaczyłem swoim chłopakom, że przecież w Kobylinie grał dwa lata temu Jakub Smektała, który teraz jest w kadrze narodowej do lat 23. Oprócz szybkości, żaden z obecnych piłkarzy Piasta nie ustępował Smektale umiejętnościami. Nastawiałem ich na grę na całego. Zresztą, większość piłkarzy Piasta widziała ostatni mecz Zagłębia z Ruchem Chorzów, gdyż byliśmy w Lubinie. Dobrze odrobiliśmy lekcję. Specjalnie nie musiałem ich motywować. Wiedzieli o co grają, czuli, że to ich życiowa szansa – podkreślał grający trener Piasta Kobylin.

Po zwycięstwie 3:1 nad Zagłębiem piłkarze długo świętowali na boisku ze swoimi kibicami. – Do Kobylina przyjechała ekstraklasa, a my okazaliśmy się lepsi. Nie pozostaje nic innego, jak tylko się cieszyć. Piłka nożna już nie raz pokazywała, że nawet zespół na straconej pozycji potrafi sprawić niespodziankę. Warto walczyć. Myślę, że w meczu z Zagłębiem nogi nie odstawialiśmy, walczyliśmy o każdy centymetr boiska. Walczyliśmy jak równy z równym. Nie ma co ukrywać, że mieliśmy trochę szczęścia. Cieszymy się bardzo z tego awansu. Czekamy teraz na losowanie 1 września. Mamy nadzieję, że ponownie jakaś markowa drużyna zawita do Kobylina. Może Legia Warszawa, może Wisła Kraków? Fajnie byłoby gościć w Kobylinie znany zespół z ekstraklasy – powiedział piłkarz Piasta, Mateusz Niedbała.

Pod koniec spotkania wielu piłkarzy Piasta słaniało się już na nogach. Łapały ich skurcze. Trudno się jednak dziwić, wszak amatorzy, którzy na co dzień pracują zawodowo, a popołudniami trenują, spotkali się z profesjonalistami, zarabiającymi na futbolu niemałe pieniądze.

- Jesteśmy zespołem czwartoligowym. Gramy praktycznie bez odnowy biologicznej. "Pożyczyliśmy" na pucharowy mecz z Zagłębiem masażystę z drużyny Centry Ostrów. Byliśmy trzy dni po trudnym meczu z Płomykiem Koźminiec. Zagłębie miało pięć dni odpoczynku plus odnowę biologiczną i pewnie wszystkie możliwe odżywki. Zadziałał jednak czynnik mentalny. Pomimo braku sił, chłopcy wykrzesali ogromną ambicję. Tak to bywa w piłce nożnej, że nawet czwartoligowiec może wygrać z ekstraklasą i dlatego futbol jest taki piękny – podkreślał trener Nowicki.

- Ja bym ich nie nazwał amatorami – ripostuje prezes Piasta, Jan Lisiecki. - To jest drużyna, która podchodzi profesjonalnie do treningów. Piłkarze prowadzą sportowy tryb życia. Teraz mamy zapewnionego masażystę, tak więc nie obawiam się, że zespół nie wytrzyma kondycyjnie trudów grania systemem sobota – środa – sobota. Wiem, że piłkarze pracują ciężko na treningach To nie są treningi na poziomie klasy okręgowej czy nawet innych drużyn czwartej ligi. My robimy to lepiej. Można powiedzieć, że trenujemy profesjonalnie – podkreśla szef klubu, który zdradza jak w małych miasteczkach buduje się dobre drużyny piłkarskie.

- Nie chciałbym mówić o pieniądzach, ale one nie są wbrew pozorom małe. Wszystko kosztuje, bo piłkarze za darmo przecież nie grają. Na szczęście, mamy sponsorów. Ponadto Gmina Kobylin przeznacza pieniądze na utrzymanie młodzieży. Reszta to prywatne pieniądze kilku działaczy, którzy kochają ten sport i sponsorują go. Klub funkcjonuje dzięki grupie zapalonych miłośników futbolu – podkreśla Lisiecki.

- Myślę, że będziemy piąć się wyżej. Zespół mamy wspaniały, co zresztą było widać na boisku w meczu z Zagłębiem. Najważniejsze, że jest tzw. chemia w zespole i wówczas możemy zdziałać kolejne cuda – zapowiada trener Nowicki.

Zdanie podziela prezes Piasta.

- Ten zespół nie zrodził się z dnia na dzień. Jest to praca długofalowa. Mamy dużą cierpliwość do naszego trenera Marka Nowickiego, który pracuje w Kobylinie już szósty rok. Mozolnie buduje zespół i myślę, że teraz poukładał te klocki na tyle dobrze, że w czerwcu przyszłego roku wylądujemy w końcu w upragnionej trzeciej lidze – kończy szef kobylińskiego klubu.

Zanim jednak w Kobylinie będzie III liga, całe miasteczko, powiat i region żyje losowaniem 1/16 Remes Pucharu Polski.

- To już bez znaczenia jakiego rywala przydzieli nam los. Póki co, idziemy jak burza eliminując rywali z wyższych lig. Do Kobylina przyjedzie znowu zespół z ekstraklasy – mówi Tomasz Kempiński.

Z kolei burmistrz miasta życzy sobie rywala z najwyższej półki. – Wiem, kogo chcą wylosować piłkarze. Marzy im się Legia Warszawa. Ja też chciałbym zobaczyć w Kobylinie wielką Legię. Może nasz Piast wyeliminuje jeszcze bardziej utytułowany zespół – rozmarzył się Bernard Jasiński.

- W 1/32 chcieliśmy wylosować Zagłębie Lubin i los nam się poszczęścił. Wierzymy, że również w kolejnej fazie będzie dla nas szczęśliwy i przyśle nam do Kobylina zespół o uznanej marce. Na kogo chcielibyśmy trafić? Zdecydowanie najlepszy byłby ktoś z trójki. Lech Poznań, Wisła Kraków i Legia Warszawa. Jak spaść, to z wysokiego konia - powtarza przytoczone na początku słowa prezes Lisiecki

Komentarze (0)