Dariusz Tuzimek: Kasa wydana, zadanie niewykonane. Winnych, jak zwykle, nie ma

Wygląda na to, że reprezentacja Polski zajmie co najwyżej drugie miejsce w grupie, do czego zatrudnianie fachowca z Portugalii nie było potrzebne. Taki wynik zrobiłby każdy polski trener, z Jerzym Brzęczkiem włącznie.

Dariusz Tuzimek
Dariusz Tuzimek
Paulo Sousa WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paulo Sousa
Mecze jak ten z San Marino (7:1) powinny być rozgrywane wczesnym niedzielnym popołudniem, tuż po obiedzie. Bo szkoda ludzi po nocy trzymać dla takiej jakości widowiska. Sparingi z amatorami to relikt przeszłości, możliwy jedynie w rywalizacji reprezentacji, bo gdy w klubowej piłce są mecze o stawkę, to tam amatorów już nie ma.

Jednak nawet z takiego "meczyska" da się wyciągnąć jakieś wnioski. Smutne jest to, że spełnił się czarny scenariusz, iż nawet na San Marino strach wyjść na boisko bez Roberta Lewandowskiego. Ale najbardziej niepokojące, że znów straciliśmy gola i znów banalnie łatwo. Niestety, jest to najbardziej powtarzalny element w grze tej reprezentacji za kadencji Paulo Sousy. Natomiast wszelkie pozytywy na boisku wynikają raczej z indywidualnych umiejętności poszczególnych piłkarzy niż z jakiegokolwiek systemu, który miał ambicje budować tu portugalski trener.

Mamy na dziś taką reprezentację, którą w drugiej połowie meczu poważnie zestresował tej klasy rywal co San Marino. Po przerwie amatorzy zaczęli stosować wysoki pressing, który okazał się na tyle niewygodny dla Kamila Piątkowskiego i Michała Helika, że straciliśmy bramkę. Nie mam przekonania do Piątkowskiego w reprezentacji, a Helik to jest tykająca bomba, co pokazał już we wcześniejszych meczach u Sousy. Warto tu pamiętać, że to Portugalczyk jako pierwszy ujrzał w Heliku potencjał na reprezentację, co daje najlepsze świadectwo tego, jak się nowy selekcjoner orientuje w możliwościach polskich zawodników.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cudowne uderzenie z rzutu wolnego. Nie uwierzysz, kto strzelał

Czy Sousa znalazł w tym niedzielnym przeglądzie rezerw kogoś, kogo można by wystawić przeciwko Anglii? Jeśli selekcjonerowi - przy kontuzji Bartosza Bereszyńskiego - nie dawał pewności Paweł Dawidowicz, to nie daje jej też żaden z trzech stoperów, którzy zagrali przeciwko San Marino. Piątkowski z Helikiem są w stanie zrobić "zapalenie" z każdej najprostszej sytuacji. I to nawet z przeciwnikiem, który istnieje jedynie teoretycznie. Natomiast Tomasz Kędziora - postawiony nagle na lewej stronie defensywy, choć całe życie gra na prawej - też jakoś dobrze się nie prezentował. Ale to był błąd obsadowy Sousy. Gdy Kędziora wróci na prawą stronę, to może być silnym punktem reprezentacji. Jedynie on - pod nieobecność wysłanego, nie wiedzieć czemu, na młodzieżówkę Sebastiana Walukiewicza - może udanie zastąpić Bereszyńskiego, jeśli ten nie będzie zdolny zagrać przeciwko Anglii.

Adam Buksa pięknie nam rośnie, choć i tak jest już przecież duży (193 cm). Wywalczył sobie miejsce w składzie na mecz z Anglią. Dziś szkoda tylko, że go Sousa przed Euro nie sprawdził i na turniej nie zabrał. Wtedy też nie mieliśmy Milika i Piątka, ale Portugalczyk większy potencjał widział w Dawidzie Kownackim.

Mecze meczami, ale trzeba już myśleć o przyszłości reprezentacji. Zastanawiająca jest kwestia nieujawnionych nigdy warunków kontraktu Paulo Sousy. Nowy prezes PZPN zaznaczył ostatnio, że do tej pory nie czytał tego dokumentu. Dziwne to trochę, bo chyba warto do tej umowy jednak zajrzeć wcześniej niż później. Zbigniew Boniek, który w styczniu Portugalczyka zatrudniał, mówił na początku, że przed nowym selekcjonerem są dwa zadania: awans na mundial 2022 i wyjście z grupy na czerwcowych mistrzostwach Europy. Czyli cele bardzo konkretne, co miało pokazać, że prezes PZPN co prawda zwolnił Jerzego Brzęczka nagle, jednak wobec jego następcy jest bardzo wymagający. Typowe zagranie pod publiczkę.

Po przegranym Euro 2020 ta narracja - jak to u Bońka - wygodnie się mu rozmyła. Nagle zaczęło być mocno akcentowane jedynie zadanie awansu na mundial. Już nie wspominano, że Sousa zawalił turniej Euro i przecież jeśli nie wykonał pierwszego zadania, to drugiego - co powinno być oczywiste - nie będzie miał nawet szansy wykonać. Boniek zrobił kolejny ze swoich dryblingów. A kandydaci w wyborach na prezesa byli skupieni na swoich kampaniach, kwestia selekcjonera nie była dla nich najważniejsza. Dla mnie jednak jest istotne, czy Sousa miał wpisany warunek awansu z grupy na Euro 2020 czy nie. Bo jeśli miał, to jego dalsze zatrudnianie jest jedynie kwestią dobrej woli nowego prezesa PZPN. I może Portugalczyka odwołać w każdej chwili.

Dlaczego to jest takie istotne? Bo szanse bezpośredniego awansu na mundial - z pierwszego miejsca w grupie - mamy już jedynie iluzoryczne. Nawet jeśli wygramy w środę z Anglią, to i tak będziemy mieli do wicemistrzów Europy 2 punkty straty, a trudno znaleźć w tej grupie drużynę, która te punkty zespołowi Garetha Southgate’a odbierze. A jeszcze warunkiem powodzenia byłoby to, że my musimy wygrać z Węgrami u siebie i z Albanią na wyjeździe, co takie oczywiste wcale nie jest.

Na dzisiaj najbardziej prawdopodobne jest, że reprezentacja Polski - jak dobrze pójdzie - zajmie co najwyżej drugie miejsce w grupie, do czego zatrudnianie fachowca z Portugalii w ogóle nie było potrzebne. Taki wynik zrobiłby każdy polski trener, z Jerzym Brzęczkiem włącznie. Baraże do mundialu są dwustopniowe i bardzo trudne. Trzeba w pojedynczych meczach (bez rewanżów) pokonać dwóch rywali, przy czym może tak się zdarzyć, że oba spotkania trzeba będzie zagrać na wyjeździe. A rywale - w najgorszym razie - mogą być z takiej półki jak Holandia, Chorwacja czy Portugalia.

Co istotne, te baraże są rozgrywane dopiero pod koniec marca 2022, co oznaczałoby, że Sousa pracowałby z reprezentacją jeszcze ponad pół roku. I tu wracamy do warunków kontraktu Portugalczyka. Czy jeśli reprezentacja Polski zajmie drugie miejsce w grupie, to można Sousę zmienić po zakończeniu eliminacji do mundialu czy nie? Także na podstawie tego, że przecież nie wyszedł z grupy na Euro. To o tyle istotne, że nowy selekcjoner, który zluzowałby Sousę, miałby niemal 4,5 miesiąca na przygotowanie drużyny do tych meczów. Bo że Portugalczyk doprowadzi tę misję do ostatecznego sukcesu, nie jestem w stanie uwierzyć. Po prostu przepracuje kolejne miesiące, przegrywając Euro (które załatwił mu Brzęczek) i nie awansując do mistrzostw świata. Kasa wydana, zadanie niewykonane, winnych - jak zwykle - nie ma.

Panowie prezesi PZPN? Oświeci któryś nas kibiców, jak to jest z tym kontraktem Sousy?

Dariusz Tuzimek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×