Mistrz nie zwalnia tempa - relacja z meczu Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok

Mecze Wisły w Sosnowcu rozgrywane są według stałego schematu - dwa szybkie gole i spokojnie utrzymanie wyniku. Po dwóch kwadransach gry zanosiło się na to, że podobnie będzie i tym razem. Od początku piłkarze z Białegostoku zagrali z Wisłą ze zbyt dużym respektem, o czym wspominał po spotkaniu trener gości, Michał Probierz. Przy takiej postawie "Jagi" kibice nie czekali zbyt długo na gole w wykonaniu faworyzowanej Wisły.

->Wyniki ekstraklasy i I ligi

Prowadzenie już w 10. minucie powinien dać gospodarzom Patryk Małecki, ale główkował nieznacznie obok bramki. Co się odwlecze... W 21. minucie po ogromnym zamieszaniu Rafała Gikiewicza pokonał Júnior Díaz. Kostarykanin wykazał się największym sprytem i mógł utonąć w objęciach kolegów.

W spotkaniach z Ruchem i GKS-em Bełchatów wiślacy szybko szli w takich przypadkach za ciosem. Tak było i tym razem. Osiem minut po pierwszym golu - padł drugi. Podanie przed linią pola karnego od Patryka Małeckiego pewnym strzałem wykorzystał Paweł Brożek.

Goście wprawdzie starali się otrząsnąć z tych ciosów, ale Radosław Sobolewski dobrze zablokował strzał Pavola Staňo, a Bruno uderzył obok bramki. Lepsze sytuacje wciąż stwarzali sobie natomiast wiślacy, ale zabrakło im skuteczności.

Po przerwie zadowoleni wiślacy nie stwarzali już tak wielu sytuacji, a gdy już je mieli próbowali szukać lepszych rozwiązań. Zamiast strzelać - rozgrywali. Miał o to do nich zresztą spore pretensje trener Maciej Skorża. Dobrych sytuacji do podwyższenia wyniku nie wykorzystali więc Andraž Kirm i Wojciech Łobodziński, z kolei Mariusz Pawełek dobrze sparował uderzenie Kamila Grosickiego.

Po raz kolejny niezłą zmianę w Jagiellonii dał Marco Reich i to właśnie on zdecydował o zmianach na placu gry. Po zderzeniu z Niemcem urazu głowy doznał Arkadiusz Głowacki i w 69. minucie musiał opuścić murawę. To zaważyło na końcówce spotkania, bo bez pechowego "Głowy" wiślacka defensywa nie była aż takim monolitem, a zastępujący go Mariusz Jop grał nerwowo. To właśnie nieporozumienie między wspomnianym Jopem i Marcelo wykorzystał Remigiusz Jezierski, który trafił wprawdzie w słupek, ale piłka odbiła się od niego i kuriozalnie od pleców Pawełka, po czym wpadła do siatki.

W końcówce piłkarze Jagiellonii postawili wszystko na jedną kartę i mocniej przycisnęli Wisłę, bo niespodziewanie otworzyła się przed nimi szansa na remis. Przy odrobinie szczęścia mogli go zresztą z tego meczu wywieźć. W doliczonym czasie gry główka Pavola Staňo minęła jednak bramkę o centymetry.

Wisła wygrywa zasłużenie, choć trochę szczęśliwie. I jest to zwycięstwo numer pięć. Już na starcie ligi pokazują więc krakowianie rywalom plecy. Teraz wszystkich czeka przerwa na mecze reprezentacji i rywale "Białej Gwiazdy" będą w jej trakcie mieli o czym myśleć. Zwłaszcza o tym, czy znajdzie się ktoś w polskiej lidze wystarczająco mocny na Wisłę, która nawet jak nie gra dobrze, to gra szczęśliwie?

Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:1 (2:0)

1:0 - Díaz 21'

2:0 - Paweł Brożek 30'

2:1 - Pawełek (s.) 82'

Składy:

Wisła Kraków: Pawełek - Álvarez, Głowacki (69' Jop), Marcelo, Piotr Brożek - Łobodziński (79' Ćwielong), Sobolewski, Díaz (88' Cantoro), Kirm - Małecki, Brożek.

Jagiellonia Białystok: Gikiewicz - Cionek, Staňo, Skerla, Norambuena - Lewczuk (46' Reich), Hermes, Zawistowski, Bruno - Frankowski (59' Jezierski), Grosicki, (80' Gustavo).

Żółte kartki: Pawełek (Wisła) - Bruno, Reich (Jagiellonia).

Sędzia: Tomasz Mikulski (Lublin).

Widzów: 2000.

Źródło artykułu: