Piłkarze Górnika Łęczna nie pokazali się z dobrej strony w meczu z Lechią Gdańsk. - Nie ma co mówić że jest dobrze, jak przegrywamy u siebie 0:4. Fakty są takie, że nie zaczęliśmy meczu na poziomie dwóch ostatnich spotkań z Wisłą Płock i Legią Warszawa. Nie byliśmy tak agresywni, dynamiczni i wybiegani. Staraliśmy się trzymać taktykę, ale Lechia Gdańsk nieźle operowała piłką od samego początku i było widać, że będzie nam ciężko. Przetrwaliśmy nasze bolączki z początku meczu - powiedział trener Kamil Kiereś.
- Można żałować akcji w 3. minucie, gdy Wędrychowski zamykał akcję i obronił Kuciak. Później sytuacji było niewiele, a Lechia była aktywna na naszej połowie i miała optyczną przewagę. Kluczowym momentem była czerwona kartka Janusza Gola, ciężko nam grać z takim rywalem w dziesiątkę. Lechia szybko zyskała przewagę, wprowadzała piłkę na boczne sektory i był z tego rzut rożny, gdzie popełniliśmy błąd w ustawieniu i straciliśmy bramkę jedną, a później na 0:2 - dodał.
Po przerwie Górnik chciał odmienić losy spotkania. - W szatni było widać po zawodnikach, że spadły z nich emocje. Przeszliśmy na trójkę obrońców, dwa wahadła, dwóch pomocników i szybkich napastników i to był impuls. Michał Mak nie wykorzystał podania trafiając w Kuciaka. Strata trzeciej bramki zamknęła emocje tego spotkania, a Lechia korzystała z tego, że zaryzykowałem. Było dużo przestrzeni i strzeliła czwartą bramkę. Do końca staraliśmy się coś zrobić, ale się nie udało i nie poprawiliśmy statystyk. Nie pomagamy sobie sami, to dla nas trudny moment. Są kibice, przychodzą, ale niczym nie możemy się tu pochwalić. Trzeba to przełknąć, przed nami kolejne wyzwania - podsumował Kamil Kiereś.
Trener Lechii Gdańsk większą część wypowiedzi na konferencji prasowej poświęcił tragicznej sytuacji sprzed spotkania, kiedy w wyniku wypadku trzech samochodów osobowych zginął 34-letni kibic. - W drodze na mecz był tragiczny wypadek samochodowy i zginął jeden z naszych kibiców. Są też osoby ranne i to bardzo trudne dla nas. Chciałbym złożyć kondolencje dla rodziny i bliskich oraz kibiców Lechii. W takich sytuacjach piłka nożna jest najmniej ważną rzeczą na świecie. Mam nadzieję, że osoby ranne są w dobrych rękach. Ja i zespół doceniamy, że kibice są na meczach wyjazdowych z nami i ostatnia rzecz jaka powinna się zdarzyć, to taka tragedia - powiedział Tomasz Kaczmarek.
Jego zespół pokazał się w piątek z bardzo dobrej strony. - Gratuluję moim zawodnikom, bo mamy za sobą dobry tydzień. Mecze u beniaminków nigdy nie są łatwe i w naszej pracy jest dużo determinacji i koncentracji. Nie wszystko w naszej grze jest idealne, ale ta drużyna bardzo chce wygrywać i za to szacunek dla zawodników - podsumował.
Czytaj także:
Lechia tuż za liderem, duży skok Jagiellonii
Błysk Hiszpana i niespodzianka stała się faktem