Hiszpański dziennik "El Pais" brał udział w międzynarodowym śledztwie dziennikarskim Pandora Papers, w którym pod lupę wzięto działania najbardziej zamożnych i wpływowych osób na świecie. Jak się okazało, odkryto wiele nieprawidłowości dotyczących kwestii finansowych.
Na liście podejrzanych osób znalazł się również przedstawiciel piłki nożnej, a konkretnie - Pep Guardiola. Według informacji, do których dotarł "El Pais" były piłkarz i trener FC Barcelony nie zadeklarował hiszpańskim organom podatkowym dochodów, które osiągnął grając przez dwa sezony w katarskim Al-Ahli.
Obecny trener Manchesteru City miał ukrywać swoje dochody na koncie bankowym w Andorze. Zdecydował się on na przeniesienie tych środków do Hiszpanii w 2012 roku i jak informują tamtejsze media, było to działanie zaplanowane, bowiem to właśnie wtedy ustanowiono tymczasową amnestię fiskalną, która pozwoliła osobom uchylającym się od płacenia podatków uregulować swoją sytuację. Wystarczyło bowiem, ze zapłacą jedynie 10 proc. podatku od wszelkich ukrytych dochodów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co wyczyniał piłkarz PSG? Trening "na Neymara"
To jednak nie wszystko. W dalszym toku śledztwa Pandora Papers wykryto, iż Pep Guardiola ma udziały w spółkach widmo na Panamie. Według informacji "El Pais" tamtejsze firmy nie były w żaden sposób powiązane z FC Barceloną czy inną działalnością biznesową hiszpańskiego trenera. Służyły one jedynie, aby możliwie ukryć tożsamość posiadacza konta Banca Privada d'Andorra, na które wpłacane były zarobki Guardioli.
Inną osobą ze świata sportu, której interesami się zainteresowano w ramach Pandora Papers jest Shakira. Żona piłkarza FC Barcelony - Gerarda Pique - najprawdopodobniej nie zapłaciła w latach 2012-2014 16,4 mln euro podatku należnemu fiskusowi.
Pandora Papers, to śledztwo ponad 600 dziennikarzy z 117 krajów. Ujawniono wiele informacji na temat majątków i transakcji znanych osobistości z całego świata, min. Tony'ego Blaira, Andreja Babisa, Wołodymyra Zełenskiego czy Rafała Brzoski.
Zobacz także: Wielki pech Bartłomieja Drągowskiego
Zobacz także: Lewandowski nie pomógł Bayernowi