Marcin Lewandowski ma na swoim koncie medale mistrzostw świata i Europy na otwartym stadionie. Ponadto notował sukcesy w halowych imprezach. Podczas igrzysk olimpijskich w Tokio los mu jednak nie sprzyjał - nabawił się kontuzji i nie mógł walczyć o podium.
Teraz doświadczył kolejnego rozczarowania. Chodzi o współpracę z PZLA.
- Prawdopodobnie nie podpiszę kontraktu z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki. Nie będę szkolony przez nich. Wszystko wskazuje na to, że będę szkolony ze środków własnych. Mam na myśli fundusze od sponsorów - Wojsko Polskie, Grupa Azoty, Decathlon - powiedział w rozmowie ze sport.tvp.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za strzał najpiękniejszej golfistki na świecie!
Później wyjawił, jakie stypendium mu zaproponowano. - Ludzie nie są świadomi wszystkiego. Jako obecny potrójny medalista mistrzostwa świata i Europy, gdzie miałem świetny sezon olimpijski, zostało mi zaproponowane stypendium w wysokości 800 złotych na miesiąc. To kwota ze środków ministerialnych. Takie są ustawowo. PZLA nie chce się do tego "dorzucić". Trochę śmiech - ocenił.
Zapewnił, że bez tej współpracy sobie poradzi. - Chcę jednak, by ujrzało to światło dzienne. Mi krzywdy nie zrobią. Chodzi jednak o to, że wielu zawodników osiąga sukces życia, na przykład zdobywając medal HME i to ich jedyne źródło utrzymania - zaznaczył.
Lewandowski twierdził, że to, co go spotkało, można podsumować jednym słowem - "wstyd".
Czytaj także:
> Mistrzyni olimpijska pokazała się bez bluzki. Internet zapłonął
> 25-latka nie żyje. Są nowe informacje