Steve Bruce przerwał milczenie. W środowy poranek poinformowano, że został zwolniony z funkcji trenera zespołu z St. James' Park. Wydaje się, że Anglik czuje ulgę z tego powodu. Świadczą o tym jego gorzkie słowa pod adresem opinii publicznej.
- Kiedy przyjechałem, myślałem, że poradzę sobie ze wszystkim, ale to było bardzo trudne. Nigdy nie byłem lubiany, zawsze czułem, że ludzie chcą, bym poniósł porażkę. Musiałem czytać, że jestem bezużyteczny, głupi i nieudolny. Tak było od początku - przyznał.
- Jeśli wygrywałem, mówiono mi, że mam szczęście, albo że mój styl gry jest do niczego. Próbowałem się tym cieszyć, zawsze uwielbiałem to udowadnianie ludziom, że się mylą, ale to tyle. Nawet zwycięstwo nie dawało mi poczucia wsparcia od kibiców - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jedna patrzyła na drugą. Kuriozalna bramka w meczu pań
Niedzielny mecz przeciwko Tottenhamowi był jego tysięcznym i być może ostatnim w roli trenera. - Możliwe, że to była moja ostatnia praca. Tu nie chodzi tylko o mnie, ale o moją rodzinę. Wszyscy są z Newcastle i nie mogę tego zignorować. Martwili się o mnie, zwłaszcza moja żona Janet, która jest niesamowita - dodał.
Nie jest w stanie jednak stuprocentowo zadeklarować przejścia na emeryturę. - Mam 60 lat i nie wiem, czy chcę przez to wszystko jeszcze raz przechodzić. Prawdopodobnie nie wrócę już do zawodu, ale nigdy nie mów nigdy. Kto wie, co zrobię, jeśli zadzwoni do mnie prezes jakiegoś klubu - zakończył były już szkoleniowiec Newcastle United.
Zobacz też:
Uwaga, talent! "To nienormalne, że tak gra"
Mistrzostwa świata co dwa lata? Europejskie federacje wyraziły stanowisko